- Nie wszystko jest tak, jak mówisz - powiedział spokojnie - bo tak się składa, że ja cię bardzo pragnę...

- Wolałabym nie nosić cennej biżuterii – wyznała mu szczerze - a zwłaszcza pamiątek rodzinnych. A jeżeli coś zgubię? - Jestem głową rodziny, a ty moją narzeczoną. Powinnaś nosić pierścionek zaręczynowy. - Może dałoby się zrobić jego kopię? - zaproponowała. Lorenzo zmarszczył brwi. - Skoro tak cię to martwi, pomyślę o tym - obiecał. - A teraz jedz, bo Carlo pomyśli, że ci nie smakuje. Następnego ranka Jodie miała nieco więcej czasu na podziwianie wspaniałej architektury miasta. Ubrana w nowe rzeczy, wyglądała świetnie. Miała na sobie lniane spodnie biodrówki koloru kawy ze śmietanką i dobrany do nich jasnobrązowy top. Plecione pantofle na koturnie i zabawna torebka uzupełniały całość, do której Jodie, zmuszona ostrym porannym słońcem, dodała własne ciemne okulary. Zajęta rozglądaniem się dookoła nie zauważała pełnych podziwu męskich spojrzeń, Lorenzo natomiast nie przeoczył ani jednego. Florencja była obecnie miastem sztuki, ale jej sława narodziła się z reputacji florenckich bankierów, z których zresztą wywodził się ród Medici. Jodie przypomniała sobie o tym, kiedy weszli do chłodnego i posępnego wnętrza banku. Formalności związane z otwarciem konta zostały załatwione od ręki. Lorenzo i Jodie zeszli po marmurowych schodach do imponującej, pełnej złoceń sali kolumnowej, patrolowanej przez dwóch uzbrojonych strażników. Wręczono im klucz i przeszli pod eskortą do jednego z prywatnych pomieszczeń, wyposażonego w stół i kilka krzeseł. Tam zaczekali, aż dyrektor skarbca w towarzystwie uzbrojonego strażnika przyniósł zamkniętą skrytkę bankową, którą postawiono na stole przed Lorenzem. Dopiero kiedy wyjął klucz, dyrektor skarbca i strażnik opuścili pomieszczenie, zamykając za sobą drzwi. Ciszę przerywał tylko szum klimatyzacji. Lorenzo powoli przekręcił klucz w zamku skrytki. Jodie wstrzymała oddech. Podniósł wieko skrytki. Jodie pospiesznie odwróciła wzrok. W kwestii bardzo starej, bezcennej biżuterii miała mieszane uczucia. Każdy taki przedmiot miał swoją ciemną historię, znaczoną okrucieństwem i zachłannością ludzi. Nic dziwnego, że często bezcenne kamienie określano mianem przeklętych. Lorenzo zajrzał do skrytki. Ostatni raz otwierał ją po śmierci matki. Przez moment zapragnął zatrzasnąć wieko i wybiec na słońce. Ale nie mógł tego zrobić. Nazywał się Montesavro, był głową rodziny, a poza tym jakie duchy, o ile w ogóle istniały, mogły czaić się tutaj, w kawałku metalu? Sięgnął po znajomego kształtu atłasowe pudełeczko, które pamiętał z dzieciństwa. - Jest - rzucił szorstko, zamykając skrytkę na klucz, zanim otworzył pudełeczko z pierścionkiem. - Legenda głosi, że jeżeli ten pierścionek założy kobieta czysta, kamień zajaśnieje niezwykłym blaskiem. Moja matka zawsze twierdziła, że kamień jest po prostu matowy. Jodie patrzyła w niedowierzaniu na ogromny, prostokątny szmaragd, otoczony połyskującymi brylantami. - Nie mogę tego nosić - zaprotestowała. - Będę się bała, że mogę zgubić. Chyba musiałabym mieć koło siebie uzbrojonego strażnika, żeby czuć się bezpiecznie. To musi być warte... Lorenzo zdziwił się, bo usłyszał w jej głosie nie tyle podniecenie, ile niesmak. Kobieta, która myśli z niechęcią o noszeniu cennej biżuterii? To było coś tak dalekiego od jego przekonań, że zupełnie nie potrafił sobie tego wyobrazić. - Zanim zaczniemy się nad tym zastanawiać, zobaczmy, czy pasuje - zaproponował. Jodie czuła, że ręka jej drży, kiedy wsunął pierścionek na jej palec serdeczny. Z racji swojej wagi był bardzo niewygodny. Jodie zmarszczyła się i zaczęła go ściągać. - Zostaw! Zmarszczka na czole Lorenza pogłębiła się, gdy uważnie studiował kamień, podnosząc jej dłoń do oczu. https://fashionistki.pl chwilę. - Rozumiem, że o te inne sprawki podejrzewałeś właśnie swoje pasierbice? Matthew przytaknął niechętnie. - Ale jeśli będę się upierał, że obie dziewczyny po prostu mnie wrobiły, to chyba muszę powiedzieć, na jakiej podstawie tak sądzę? - Wrobiły? To one tego nie wymyśliły? Matthew, jak mógł najzwięźlej, poinformował prawnika o wszystkim, co wydarzyło się w nocy z piątku na sobotę. O czekoladzie, do której prawdopodobnie czegoś mu dosypały, a potem zmyły ślady. O koszmarnym śnie. O krwi na palcach i pod paznokciami. O ręczniku, który biedna Izabela zabrała z jego łazienki. - Przypuszczam, że mógłbyś poprosić o badanie krwi.

się znakomicie. Cofnęła się o krok. - Ale co się właściwie stało? Gdzieś ty był? Flic i Kahli dawno wrócili... Flic była przekonana, że zastanie cię w domu! - Zgubiłem się - odrzekł krótko Matthew. - Nie wiedziałem, co się stało z Flic, więc poszedłem jej szukać. Sprawdź Wymusił to na niej. Zgodziła się, bo nie miała wyboru. To jak łapówka. Po prostu. Nie widziała innego wyjścia, by wyprowadzić go z kawiarni. Po dzisiejszym wieczorze ich drogi się rozejdą. Tanner zapewne planuje, że zabierze ją na kolację do jakiejś szpanerskiej restauracji, otumani dobrym jedzeniem i winem, aż straci rozum i znowu go pocałuje. I bardzo się zdziwi. Shey popatrzyła na swoje spłowiałe dżinsy, koszulkę z napisem „Kocham kłopoty" i czarną skórzaną kurtkę, może zbyt ciepłą na późnowiosenny wieczór. Pewnie powinna ją sobie darować, jednak była to istotna część jej stroju.