księciu, który się nią zaopiekuje, pomyślała Laura, a nie

banitą i samotnikiem w typie Harry’ego Callahana. Kondor potrząsnął głową. – Banita to prawie to samo co bandyta. A Callahan starał się przecież nie naruszać prawa, tylko chciał wymierzać sprawiedliwość. Oko za oko. Proste. – Czy na pewno? Pan zrobiłby to samo? – Pewnie tak. Żyjemy w społeczeństwie pełnym przemocy, Luke. Czasami jest tylko jeden sposób, żeby powstrzymać największych bandytów. Tym sposobem jest śmierć. Niech pan sobie wyobrazi, że zabijanie to jeszcze jeden sposób walki z najgroźniejszymi przestępcami. – I właśnie tym się pan zajmuje, prawda? Jest pan kimś, kto eliminuje najgroźniejszych przestępców. – Tak. Z patriotycznych pobudek – dodał szybko. – Zobaczmy, co potrafi to maleństwo. Kondor przypiął tarczę do sylwetki człowieka, a następnie przesunął ją za pomocą bloku jakieś dwadzieścia metrów od nich. Włożył ochraniacze na uszy i, niemal nie celując, wystrzelił trzy razy. Następnie znów włączył blok i po chwili mógł już zdjąć tarczę. Dwie kule trafiły w głowę, a jedna w serce. Kondor przypiął nową tarczę i podał broń Luke’owi. – Pańska kolej. http://www.washmaster.pl/media/ ciotkę Hattie! 108 JEDNA DLA PIĘCIU Ujął w dłonie twarz Malindy i pocałował ją mocno w usta. - Dziękuję. - Za co? - spytała zdziwiona. - Za uratowanie mojego męskiego ego. Bałem się, że może nie podobają ci się moje pocałunki. Było to tak dalekie od prawdy, że Malinda omal nie wybuchnęła śmiechem. Świadomość, że nie tylko ona czuje się niepewna, uspokoiła nieco jej nerwy. - Twoje pocałunki są wspaniałe - powiedziała i nawet odważnie położyła mu rękę na sercu. -I właściwie

– Jak sądzisz, ile miała lat, kiedy... kiedy zaczął ją molestować? – Nie wiem – odparła z ciężkim sercem. – Ale mało. Bardzo mało. Pomyślała o swojej córce i o tym, kim mogłaby zostać Julianna. Łzy same napłynęły jej do oczu. – Myślisz, że będzie w stanie po tym wszystkim dojść do siebie? – Siła ludzkiej psychiki jest cały czas zagadką, Kate. Julianna na Sprawdź - Och, tu nie chodzi o ciebie - zapewniła go gwałtownie. - To z powodu ciotki Hattie. - Ciotki Hattie? Myślałem, że nie żyje. - Zgadza się. Ale znakomicie jej się udało wychować mnie na świętoszkę. Jeszcze dziś słyszę jej wykłady o tym, co wypada. - Nawiedzają cię jak duchy, co? - Tak jakby. Kiedy zanosi się, że mogłabym pogwałcić którąś z zasad ciotki, natychmiast słyszę jej głos, jakby stała tuż obok mnie. To co najmniej deprymujące. Jack przypomniał sobie, jak nagle wycofała się, kiedy po raz pierwszy byli ze sobą tak blisko. Wiedział,