- Na czym polegała sprawa Sancheza? - zapytała Kimberly.

Potem jednak była zdana już tylko na siebie. Nie jechała tam jako policjantka Lorraine Conner, ale po prostu Rainie. I powinna była to zrobić kilka dni temu. W salonie przygotowała jeszcze jedną niespodziankę, na wszelki wypadek. Potem zerknęła na zegarek. Danny miał zostać przewieziony o piątej. W ostatniej chwili Shep załatwił, żeby chłopca zbadano w pobliskim szpitalu psychiatrycznym. Nie miała zbyt dużo czasu. Rainie wyjechała swoim starym nissanem. Godzinę później siedziała naprzeciw Danny’ego O’Grady, którego chuda, mizerna twarz była niemal wiernym odbiciem jej własnej. – Danny – powiedziała cicho. – Już pora, żebyśmy pogadali. Nie wyszła, dopóki nie powiedział jej wszystkiego. Ciężkim krokiem Quincy szedł szpitalnymi korytarzami w stronę sali, której chciałby już nigdy nie oglądać. Po drodze do Dulles miał przesiadkę w Chicago, a cholerny samolot z Portland spóźnił się o czterdzieści pięć minut, więc musiał niemal biec do odprawy. Bał się, że nie zdąży na drugi samolot. Bał się, że utknie na dobre na lotnisku O’Hare. Bał się, że będzie musiał zadzwonić do Bethie i powiedzieć, że nie zdąży na to doniosłe wydarzenie, w życiu ich córki już ostatnie. Cha, cha, cha! Głowę miał nabitą myślami. Czuł się wykończony i jednocześnie podniecony, jakby jechał na miejsce zbrodni, i to jeszcze bardziej wyprowadzało go z równowagi. Kilka pielęgniarek powitało go skinięciem głowy. Rozpoznawał ich twarze, ale nie http://www.terazbudujemy.com.pl/media/ niego dnia wieczorem zaczęło się od kawy. Był poruszony tym, że ją zdener¬ wował, a ona była za bardzo zmieszana, żeby odmówić. Zabrał ją do jednej z kafejek na South Street, zafundował cappuccino i opowiadał takie historie, że wreszcie łzy na jej policzkach wyschły i zaczęła się uśmiechać. 46 Przestała tak często spoglądać na jego bok. Zaczęła słuchać jego słów. Opowieści o podróżach do Irlandii i Austrii, o nurkowaniu na rafie koralowej w Australii, okazyjnym kupnie drogocennych kamieni w Hongkongu. Miał ciepły niski głos, idealny do snucia opowieści. Kiedy już nie była pewna, czy jeden człowiek mógł dokonać tylu rzeczy, stwierdziła, że to właściwie nie ma znaczenia. Lubiła go słuchać. Lubiła obserwować, jak robią mu się zmarszczki w kącikach oczu za każdym razem, gdy się uśmiecha. Lubiła sposób, w jaki na nią patrzył -jakby jedynym celem jego życia było uszczęśliwienie

wypadku Amandy. Detektyw Phil de Beers śledzi Mary Olsen i wkrótce powinien się odezwać. Nawet jeśli nie ufamy Montgomery'emu, Everett jest po twojej stronie, Quincy, a agentka specjalna Glenda Rodman najwyraźniej wie, co robi. Możliwe, że pomoże nam w zrozumieniu pewnych szczegółów. - Będziemy siedzieć i czekać - mruknęła Kimberly. - Będziemy się zastanawiać nad tym, gdzie uderzy. Sprawdź – Oczywiście. Tylko motyw zbrodni był inny, niż przypuszczaliśmy. Powinienem był domyślić się tego wcześniej, kiedy wszyscy opowiadali nam, jak Danny uwielbiał pannę Avalon, a ona się nim opiekowała. – Nie rozumiem... – Danny kochał tę kobietę, Rainie. Dlatego iks wybrał właśnie ją. Czy można lepiej zademonstrować swoją władzę nad zagubionym dzieciakiem, niż zmuszając do udziału w morderstwie osoby, która była dla niego najważniejsza. Jednej z dwóch, którym zaufał. – Ależ to nie ma żadnego sensu – wybuchnął Sanders. – Nikt nie zwróci się przeciw człowiekowi, którego lubi. Wykorzystać można raczej negatywne uczucia, grać na nienawiści. No wiecie... „Twój ojciec jest palantem? Mój też był. A teraz powiem ci, co mu zrobiłem, chłopcze”. Quincy pokręcił głową. – To prawda, ale więź nie jest wtedy taka silna. Nie tak silna, jakiej potrzebuje nasz iks.