- Proszę - szeptała do wtóru oddechom klaczy i stukotu jej podków. A potem zobaczyła czerwony czubek

Najwy¿szy czas - mruczał, wracajac do salonu. - Mama? - spytała Cissy. Sztuczna, typowa dla nastolatków nonszalancja nagle znikneła. Teraz, kiedy przestała wydymac pogardliwie usta i patrzec na wszystkich nieufnie, zrobiła sie naprawde ładna. Mo¿e wyrosnac na pieknosc. Jak jej matka. - Wszystko w porzadku? - Miejmy nadzieje. - Alex usmiechnał sie z wysiłkiem. - Dzwonili ze szpitala. Chyba sie w koncu obudziła. - Bogu dzieki - rzekła Eugenia i wstała z fotela. Nick jednoczesnie odczuł ulge i lek. - Fiona i Carmen sa teraz zajete przy dziecku, ale powiem im, co sie wydarzyło. - Szybkim krokiem wyszła z pokoju. - Pojedziemy jaguarem - oznajmił Alex, siegajac do kieszeni po kluczyki. - Wezme mój samochód. Nick nie czekał, a¿ brat zaoponuje. Teraz potrzebował własnych czterech kółek, własnej drogi odwrotu na wypadek, gdyby w szpitalu zrobiło sie za goraco. Nikt nie mógł przewidziec, co sie stanie, kiedy Marla w koncu otworzy oczy. Uniosła odrobine jedna powieke, ale oslepiona swiatłem http://www.tanie-odwierty.com.pl/media/ - Bedzie miło, zobaczysz. - Wsunał palec miedzy d¿ins a jej ciało, chcac dostac sie głebiej. - Przestan. - Odepchneła go z taka siła, ¿e omal nie wpadła na stos koszów na smieci. Serce biło jej jak oszalałe, 433 oddychała szybko i płytko, a gdzies w głebi jej ciała zbudziło sie jakies zakazane, gwałtowne pragnienie. -Nie! - Ale... - Mowy nie ma. - Potrzasneła głowa i siegneła po pieniadze, ale on był szybszy. Chwycił je pierwszy, razem ze swoja głupia prezerwatywa. - Wiec jestes tylko kokietka- warknał ze złoscia. - Nigdy nie mówiłam, ¿e zrobie cos takiego!

Powoli, kartka po kartce, przejrzała cała czesc adresowa. Mo¿e nazwisko Pam zostało omyłkowo zapisane pod inna litera? Znalazła kilka osób, które przysłały jej kwiaty i ¿yczenia: Bill i Sheryl Bancroft, Mario Dimetrius, Joanna i Ted Lindquist, i... Kylie Paris... W tym miejscu serce nagle zabiło jej mocniej. To nazwisko wydało jej sie znajome... tak, zdecydowanie... Sprawdź - Byliśmy sami w sklepie. Nas troje. Padre, ja i Nevada. Wywiązała się kłótnia. Mój ojciec... on nie lubił Nevady. Padły słowa... gniewne słowa, i Nevada wyszedł. - Wyszedł ze sklepu? - Si. - Sięgnęła po paczkę papierosów na stole, wytrząsnęła jednego papierosa i chciała go zapalić. Była tak roztrzęsiona, że nie mogła przytknąć płomienia zapalniczki do papierosa. Shep miał ochotę jej pomóc, ale oparł się pokusie i czekał, aż Vianca zdołała się uspokoić i zaciągnąć dymem. - Czy prowadził swój wóz? - Nie zauważyłam... za bardzo byłam przygnębiona. - Potarła ramiona, jakby nagle zrobiło jej się zimno, i znowu walczyła ze łzami. - Co stało się potem? Przełknęła ślinę i odwróciła wzrok. Jej oczy skupiły się na obrazie Jezusa. Jeszcze raz zaciągnęła się dymem i odłożyła papierosa do popielniczki. - Jakiś czas potem mój ojciec wyszedł ze sklepu przez zaplecze i już nigdy nie wrócił. - Jej głos się załamał i