odgrywać własny spektakl. – Pani Polina z obawą popatrzyła na tajemniczą kulę. – Co

zupełnej swobodzie – łaź sobie, gdzie tylko chcesz. To przydaje nowoararackiemu tłumowi ulicznemu szczególnej pikanterii: dojdź tu, kto ze spotkanych przechodniów to człowiek normalny, który przyjechał na wyspy pomodlić się, oczyścić dusze i świętej woduchny popić, a który stuknięty i klient Korowina. Niekiedy, co prawda, nie trzeba nawet łamać sobie głowy. Na przykład – nie zdążyłem zejść z parowca, kiedy podszedł do mnie wielce malowniczy okaz. Proszę sobie wyobrazić kosmyk bródki przy do czysta zgolonych wąsach, pod pachą zwinięty parasol (a przypominam, że padał ohydny, lodowaty deszczyk), berecik typu „Doktor Faust”, na długachnym nosie – ogromne okulary z grubaśnymi fioletowymi szkłami. Ów Faust, czy też raczej kapitan Fracasse, wlepił we mnie oczy w najbardziej bezceremonialny sposób, pokręcił jakimiś metalowymi dźwigienkami na oprawce swoich okularów i wymamrotał nadzwyczaj niespokojnym tonem: „Aj, aj. Klatka piersiowa – zimna, szarozielona gama, czoło – gorąca, pąsowa. Bardzo, bardzo niebezpiecznie. Strzeż się własnego rozumu”. Potem odwrócił się do mojego sąsiada z kajuty, pulchnego jegomościa z moskiewskiej palestry, i też powiedział mu coś paskudnego: „A u pana występuje bura emanacja z lewej półkuli mózgowej. Proszę nie pić alkoholu, tłustego nie jeść, bo inaczej z panem Kondratem przyjdzie się zapoznać”. Adwokat jest na Araracie nie po raz pierwszy, przyjeżdża podjeść sobie świeżo uwędzonej siei i monasterskich http://www.tabletkinalysieniee.pl/media/ oczekiwaniu na pocałunek? Quincy otrząsnął się z rozmarzenia i poruszył niespokojnie w fotelu. To nie było do niego podobne, żeby myśleć w ten sposób o policjantce. Praca to praca. Zwłaszcza ostatnio. Postarał się skoncentrować na zawodowych umiejętnościach panny Conner. Była niedoświadczona, czego dowodziły podstawowe błędy, popełnione na miejscu przestępstwa i przy zatrzymaniu podejrzanego. Ale nie uważał jej za głupią. Po raz Bóg wie który doszedł do wniosku, że jest uparta, bystra i ma wrodzony zmysł analityczny. A poza tym? Zawzięta, lojalna wobec mieszkańców rodzinnego miasta, czasami dumna aż do przesady. Podejrzewał, że praca jest dla niej całym życiem, że ma niewielu bliskich przyjaciół i niewiele pozazawodowych zainteresowań. Oczywiście, trochę improwizował. Opierał się głównie na typowej charakterystyce dziecka alkoholików, które mogło wybrać jedną z dwóch dróg – pójść w ślady rodziców lub rzucić się w pracoholizm. Pierwsza możliwość w przypadku Rainie raczej odpadała, zostawała więc ta druga. Ciekawe, czy odgadł prawidłowo?

Rainie była zupełnie oszołomiona. Chryste, o tym nie pomyślała. Wszystko działo się tak szybko. Najpierw strzeliła w sufit, żeby nie zabić Shepa i jego dzieciaka. Potem musiała natychmiast skuć Danny’ego. Co niby miała zrobić? Poprosić podejrzanego, żeby grzecznie poczekał, a ona w tym czasie pobiegnie do łazienki i umyje ręce? – W laboratorium mogą zrobić więcej testów – wybąkała rozpaczliwie. – Są różne rodzaje prochu. Mogą wykazać, które ślady są które. Sprawdź kiedy jednocześnie oczy i mózg niczym nie są zajęte, to próżna strata czasu, dlatego jadłem pieczonego sandacza, nie odrywając oczu od otrzymanej od Ojca powieści. Nagle podchodzi do mojego stolika jakiś człowiek o jak najbardziej przyzwoitej powierzchowności i mówi: „Proszę mi wybaczyć, łaskawy panie, że odrywam pana od podwójnej przyjemności pochłaniania strawy cielesnej i duchowej, ale zauważyłem na okładce nazwisko pisarza. Czyta pan przecież utwór pana Dostojewskiego?” Obcesowość, z jaką zwrócił się do mnie nieznajomy, okupiona była takim przyjemnym, rozbrajającym uśmiechem, że złościć się na niego po prostu nie było możliwości. „Tak – odpowiadam – to powieść Biesy. Nie czytał pan?” Na to on po prostu cały zadygotał, przepociesznie zadrgał mu policzek. „Nie – powiada – nie czytałem, ale wiele o niej słyszałem. Tu, na wyspie, jest biblioteka i księgarnia, ale archimandryta na sprzedawanie świeckich książek błogosławieństwa nie daje. On, oczywiście, ma ze