— Nic nie mówiłam, bo myślałam, że może już wyjechała

paranoi. Owszem, Bianco go nie lubi, ale nic nie świadczy o tym, że szef lubi któregokolwiek z młodszych architektów. Prawdopodobnie jest po prostu chłodny z natury i każdy przejaw uprzejmości w pracy uważa za stratę czasu. Na stację wtoczył się pociąg w kierunku Edgware. Matthew wszedł do wagonu i znalazł siedzące miejsce. Problem w tym, rozmyślał, że jakoś nic nie sprzyja jego zadomowieniu się w Londynie: ani opryskliwość Bianca, ani fakt, że wrobiono go z łapanki w nudny projekt kompleksu handlowego w Clapham (zapewne kara za kosmiczną szybkość przeniesienia), ani koledzy - o wiele mniej życzliwi niż ci w Berlinie i Nowym Jorku. W końcu kiedy pociąg, dudniąc, mknął przez tunel, Matthew doszedł do wniosku, że brak serdeczności ze strony biurowych kolegów to po prostu syndrom „ostatniego na pokładzie", przypadek, który z czasem mija. Może Bianco też w końcu zmięknie? Szkoda, że nie ma takiej samej pewności w kwestii pasierbic... W Aethiopii zastał Zuzannę Durkin, która przy kuchennym stole siedziała z Karoliną przy ostatniej ćwiartce pizzy i czerwonym winie. - Czyżbym zapomniał o umówionym spotkaniu? - Uścisnął dłoń http://www.ta-medycyna.edu.pl/media/ których skorzystają setki, a nawet tysiące ludzi. Zamiast uczyć jednego człowieka, będziesz pilotować program nauki czytania dla ogromnej rzeszy analfabetów. Pomyśl tylko, jak wiele mogłabyś zdziałać! - Nie robię tego, by zdobyć poklask czy uznanie - odpowiedziała. - Po prostu wiem z doświadczenia, jak człowiekowi może być ciężko, jak ważna jest pomocna dłoń. - To wszystko prawda, ale chodzi o skalę. Będziesz mogła nieporównywalnie więcej. Będziesz też mieć mnie. - Tanner urwał na moment, po czym dodał: - Może w tym tkwi problem. Mieć mnie. Kochać mnie. - To nie jest problem. Powiedziałeś, że powinnam za ciebie wyjść, bo to da mi szansę na zwielokrotnienie pomocy

zwłaszcza po jego śmierci. Dziewczynki były wyjątkowo drażliwe na punkcie ojca, Karo, zresztą, także. - Starała się mówić cicho. - Ale faktem jest, że większość jego prac uważam za mierne i pretensjonalne. - Wyczuwam w twoich słowach nutkę pogardy. - Cały sukces Richarda, który zresztą miał finansową podporę w Sprawdź - Lepiej uważaj, o co mnie oskarżasz, Lorenzo, bo inaczej... - Ośmielasz się mi grozić? - parsknął. - Oszukałaś moją babkę, ale ze mną to ci się nie uda. Odwrócił się do niej plecami i zaczął przemierzać kamienną posadzkę. - Przyznaj się - znów zwrócił się do niej - przyjechałaś tu specjalnie, żeby manipulować umierającą staruszką! - Nie chcę się z tobą kłócić, Lorenzo - zaprotestowała Caterina. - Chciałabym tylko... - Wiem doskonale, czego chcesz - przypomniał jej chłodno. - Przywilejów i pozycji, jakie dałoby ci małżeństwo ze mną. Dlatego właśnie skłoniłaś moją umierającą babkę do zmiany testamentu. Gdybyś miała w sobie choć trochę współczucia... - Przerwał zdegustowany. - Powinienem wiedzieć, że jesteś pozbawiona ludzkich uczuć. Jego widoczna wzgarda starła uśmiech z warg Cateriny, która, odrzucając wszelkie pozory niewinności, zesztywniała. - Możesz mnie oskarżać, o co tylko zechcesz, Lorenzo, ale nie zdołasz niczego udowodnić - odpowiedziała drwiąco. - Nie w sądzie, ale to nie zmienia faktu, że znam prawdę. Wiem od notariusza babki, że kiedy go wezwała, by zmienić testament, wyznała mu powody swojego postępowania. Lorenzo zobaczył błysk bezwstydnego tryumfu w oczach Cateriny. - No, Lorenzo, przyznaj, że cię pokonałam. Jeżeli chcesz Castillo, a oboje wiemy, że tak, musisz się ze mną ożenić. Nie masz wyboru. - Roześmiała się, odrzucając w tył głowę i odsłaniając długą szyję. Lorenzo, w dzikim impulsie, zapragnął zacisnąć na niej dłonie i zdusić ten śmiech. Rzeczywiście, chciał Castillo. Nawet bardzo. I był zdecydowany je mieć. Ale z równą determinacją postanowił nie dać się złapać w pułapkę Cateriny. - Wmówiłaś mojej babce, że cię kocham i chcę, żebyś została moją żoną. Powiedziałaś jej, że ponieważ jesteś wdową od tak niedawna, a twój mąż, Gino, był moim kuzynem, nasze szybkie małżeństwo nie byłoby dobrze widziane. Powiedziałaś, że obawiasz się, że moja namiętność przeważy, poślubię cię pomimo wszystko i ściągnę na siebie hańbę, czy nie tak? Wiedziałaś, jak naiwna jest babka i jak słabo zna współczesne obyczaje. Oszukałaś ją, udając, że zwierzasz się jej w trosce o mnie. Powiedziałaś, że nie wiesz, co robić i jak mogłabyś mnie chronić. Potem poddałaś jej pomysł zmiany testamentu tak, żebym zamiast odziedziczyć Castillo po niej, jak stanowił poprzedni testament, odziedziczył je pod warunkiem, że ożenię się w ciągu sześciu tygodni po jej śmierci. Gdybym nie zdołał ożenić się w wyznaczonym czasie, Castillo odziedziczysz ty. Powiedziałaś jej, że wszyscy wiedzą, jak ważne jest dla mnie Castillo. Przekonałaś ją, że wprowadzając te zmiany, umożliwia mi poślubienie ciebie, bo będę mógł powiedzieć, że wypełniam warunki testamentu i nikt mi nie zarzuci, że folguję swoim uczuciom.