- Ciotka wie, że jesteśmy kochankami.

- Nie ma za co. Przecież mi płaciłeś. Potrząsnął głową. - Płaciłem, żebyś nie odjeżdżała. - Sięgnął między prętami i dotknął jej policzka. - Tęsknię za tobą. Zaczerpnęła oddechu i cofnęła się przed jego pieszczotą. - Wierzę, ale musisz znaleźć kobietę, która pozwoli sobą kierować. Co tutaj robisz? Zachowała wobec niego rezerwę, ale teraz doskonale ją rozumiał. - Nadal mnie lubisz. - To czysto fizyczna reakcja. W każdym razie lepiej ci będzie beze mnie. - Myślałem, że to ja będę przepraszał. Chodźmy na spacer. - Nie. Jedź już, Lucienie. - Czuję się, jakbym próbował wykraść zakonnicę z klasztoru. Wargi jej drgnęły. - Kiedyś to rzeczywiście był klasztor. Potrząsnął kratą. - Jest większy niż moja piwnica, ale też stanowi dla ciebie więzienie. Zbliż się przynajmniej i mnie pocałuj. Skrzyżowała ramiona. - Przypominam, że to ty zamknąłeś mnie w piwnicy. Tutaj jestem z własnej woli. Pokiwał głową. http://www.stomatologkrakow.org.pl niej wybierzesz, ciociu Fiono. - Lucienie, nie... - Zresztą możesz zostać w domu. - Jak śmiesz... - Pani Delacroix - wtrąciła Alexandra pospiesznie, zanim nad stołem zaczęły latać ostre przedmioty - byłabym wdzięczna za pomoc w doborze kolorów. Kobieta przez chwilę gotowała się ze złości. - Jeżdżenie po Londynie źle wpływa na moje nerwy - oświadczyła w końcu łagodniejszym tonem. - Ale nie mogę zostawić córki na pastwę pierwszej lepszej szwaczki. Alexandra powstrzymała się od uwagi, że madame Charbonne nie jest pierwszą lepszą szwaczką. Miała nadzieję, że lord Kilcairn weźmie z niej przykład. Odetchnęła z ulgą, gdy ograniczył się do uniesienia brwi. Wydatnie przyczyniał się do powstania nerwowej atmosfery przy stole... ale chętnie jeszcze raz by usłyszała, jak wymawia

- Nie groź mi! Z trudem powstrzymał się od wrzasku. - Nie próbuj ze mną tej gry! Jestem w niej lepszy od ciebie. - Ty... - Czego chcesz? - Chcę, żeby ta kobieta opuściła Balfour House. Sprawdź - Życie bywa pełne niespodzianek. Ładna niespodzianka, pomyślał, wpatrując się w brązowe oczy dziewczyny, w których kiedyś widział odbicie wspólnie przeżywanej rozkoszy. Klara od razu wyczytała w jego wzroku wspomnienie tamtej nocy. Z trudem przełknęła ślinę, starając się nie myśleć o tym, jak wyglądało ich poprzednie spotkanie. Czuła, że robi jej się gorąco. Wystarczyło, że spojrzał na nią swymi niebieskimi oczami. A teraz miała zamieszkać w jego domu? Wyglądał zupełnie inaczej niż w Hongkongu. Na włosach i koszuli widać było resztki jedzenia, a na policzku i pod uchem czekoladową smugę. Prezentowałby się komicznie, gdyby nie fakt, że na ręku trzymał ciemnowłosą dziewczynkę, która za wszelką cenę chciała uwolnić się z jego objęć i płaczem dawała znać, iż wolałaby znaleźć się na podłodze. Klara postawiła torbę na ganku i podeszła bliżej. - Hej - zwróciła się do małej, pociągając lekko za sukieneczkę, która była w równie opłakanym stanie jak koszula i spodnie ojca. Dziecko spojrzało na nią ogromnymi niebieskimi oczami. - Witaj, maleńka - ciągnęła, nie spuszczając z niej wzroku. - Ma pan zamiar mnie przedstawić swojej córce, panie Ashland? - spytała. Dziewczynka ciągle popłakiwała, ale też z zainteresowaniem spoglądała na nieznaną osobę. - Owszem, jeśli dowiem się, jak się nazywasz.