uśmiechnął się kwaśno. - Pański dziadek był jednym z najzatwardzialszych torysów,

Becky, moja droga - dodał półgłosem - odwróć się. Odwiódł kurek, lecz nim jeszcze Becky zdołała zrobić tak, jak kazał, Michaił uniósł arogancko głowę. - Zegnam pana, wasza wysokość. Rozległ się głuchy szczęk. I nic się nie stało. W broni nie było kuli. Alec zaklął głośno. Michaił zaśmiał się z radością. - En garde! - krzyknął i natarł na Aleca. Rozpoczęła się dzika walka. Becky odstąpiła na bok, lecz nie mogła oderwać oczu od wymiany ciosów. Blask słońca odbijał się w ostrzach, które niczym brzytwy przecinały ze świstem powietrze. Michaił przeciwstawił brutalną siłę precyzji, szybkości i zwinności Aleca. Zaatakował go nagłym pchnięciem, od którego Becky zaparło dech. Alec krzyknął z furią, gdy ostrze trafiło go w lewe ramię - to samo, które zostało zranione ledwie miesiąc temu. - Och, ty bękarcie! - syknął, cofając się. Michaił otarł pot z czoła i uśmiechnął się drwiąco. Becky, na samej granicy paniki, utkwiła wzrok w Alecu. Pokonanie Kozaków na pewno kosztowało go wiele wysiłku, a teraz został ranny. Michaił nie był tak zmęczony. Alec spojrzał na ranę, z której sączyła się krew. Becky chciała biec z powrotem do chaty i poszukać tam nabojów do pustego pistoletu, lecz spostrzegła, że w Aleca wstępuje jakaś nowa moc. Spojrzał jeszcze raz na swoją ranę, wzruszył ramionami i zaprezentował broń przed wrogiem, trzymając ją pionowo tuż przed swoją twarzą. A potem nagle uderzył prosto w serce Michaiła. http://www.sparkel.pl/media/ - Właśnie to próbuję ci powiedzieć! - zawołała, usiłując go odstraszyć. - Knight mnie zaraził francuską chorobą! Michaił zamarł bez ruchu, wpatrując się w nią uważnie. - Wiesz, jaki z niego rozpustnik! - Becky usiłowała wytrzymać jego spojrzenie, modląc się w duchu, żeby jej uwierzył. Michaił skrzywił się szyderczo i podciągnął spuszczone spodnie, lecz ulga, jaką Becky poczuła, nie trwała długo. Nadal leżała pod nim na ławie, gdy Kurkow sięgnął po pistolet. - Doskonale. Zrobimy to inaczej. Och, teraz mnie zastrzeli, pomyślała. Lecz ku jej zdumieniu Michaił, z okrutnym uśmiechem, rozładował broń i położył kulę na stole. Nabój stoczył się z niego i padł na ziemię, gdzie utknął pomiędzy dwiema kamiennymi płytami posadzki. - Nieważne - mruknął, przytykając lufę do jej warg. - Pocałuj to! - zażądał. Uchyliła się ze wstrętem, gdy potarł pistoletem o jej usta. Wstrzymała dech, kiedy

- Właśnie, do tej pory - powiedział Carlise z naciskiem i wstał z fotela. Gestem nakazał, by pozostali na miejscach, a sam zaczął krążyć po gabinecie. - Nie podoba mi się, że muszę posyłać kobietę, którą polubiła moja rodzina i ja sam, na spotkanie z człowiekiem, który zabija nie tylko dla zysku, ale i dla czystej przyjemności. Na dodatek mam ją tam posłać samą. - Isabella nie będzie sama! - sprostował Emmett. Słysząc to, gwałtownie wyprostowała się w fotelu. - Muszę być sama! Jeżeli Blaque albo któryś z jego ludzi zacznie podejrzewać, że mam jakieś wsparcie, cała operacja weźmie w łeb. A ja na to się nie zgodzę. - Również się podniosła. - Poświęciłam tej sprawie dwa lata życia. - A ja chcę, żebyś pożyła jeszcze dłużej - wtrącił łagodnie Emmett. - Podejrzewamy, że kwatera Blaque'a znajduje się w willi pięć mil od pałacu. Wyślę kogoś, żeby ją obserwował. - A Blaque wyśle swoich ludzi, żeby obserwowali twoich - rzuciła niecierpliwie. Sprawdź bez słowa pożegnania opuścić Forta i Draksa, ciążył mu na sumieniu. Nagle usłyszał śmiechy gdzieś na piętrze. Zatrzymał się, zaskoczony. Śmiechy dolatywały z jadalni. Alec szybko odkrył ich źródło. Becky i Rushford siedzieli sobie wygodnie przy stole, pili kawę, gawędzili tak poufale, jakby znali się od urodzenia, i zajadali pudding. Jego pudding! - Proszę, kogóż tu widzimy! - oznajmił Rushford nieco oskarżycielskim tonem. Rozpierał się u szczytu stołu. - Czyżby kac przestał ci dokuczać? - spytał wymijająco Alec. - To raczej ty masz się z czego tłumaczyć - odparował Rush. Becky niepewnie wodziła wzrokiem od jednego do drugiego. - Nie zjadłbyś puddingu? - odezwała się, jakby w nadziei, że w ten sposób zapobiegnie kłótni między nimi, a może nawet bójce. - Owszem, zostawiliśmy ci trochę, chociaż nie było to łatwą rzeczą. Panna Ward ma