odkryć dokonanych na własną rękę: fakt, że wciąż

żałował tej cholernej sprawy! Sandra wlepiła w niego wzrok. - Ale chyba nie tego, że masz Irinę? - Nie, jasne, że nie tego! Po prostu się zamknij i wysłuchaj mnie choć raz. - W oczach miał czystą rozpacz. - Zrozum, cały czas krąży mi to po głowie, już nie wiem, co mam robić... - Odwrócił się i rąbnął obu dłońmi w dach samochodu. - Zaczynam myśleć, żeby może powiedzieć im o Irinie, bo wtedy przynajmniej uwalą mnie tylko za nielegalną adopcję, a nie za morderstwo, co? Sandrę zamurowało. Gapiła się w jego plecy, aż wreszcie Tony wyczuł jej spojrzenie i obrócił się ze zgrozą w oczach. - Chyba nie myślisz, że... że to ja... - Nie, skądże. - Sandra mówiła prawdę, ani przez chwilę nie wierzyła, że Tony mógł zabić Joanne. - Ale czy nie rozumiesz, że jeśli wyznasz im prawdę o Irinie, to nam ją odbiorą? - Oczywiście, że rozumiem. http://www.sienatori.pl na nieznajomego. - Istny cud - mruknął, kładąc dłonie na odsłoniętych ramionach Carrie. Nie poruszyła się. Jak gdyby wrosła w ziemię. Obcy wyjął z jej dłoni telefon Darrena, a drugą ręką przygarnął Carrie do siebie. Czerwona sukieneczka nie stanowiła żadnej znaczącej ochrony i Carrie całym ciałem odczuła ciepło napiętych mięśni tego mężczyzny. Ostatnia świadoma myśl kazała go odepchnąć i wyjść, lecz ciało nie zamierzało słuchać rozumu. A potem już było za późno, bo nieznajomy pochylił się, jego usta musnęły wargi Carrie... Przywarła do niego całym ciałem, ajej ręce, jak gdyby z własnej woli, objęły

- To zbyt upokarzające. - Rozumiem. - Nie, nie rozumiesz, bo i skąd? To są całe lata poczucia winy i wstydu, szukania sposobów, by to ukryć, uciec przed tym, aby móc kontynuować tę wartościową część życia. Powiedziałem sobie, kiedy Sprawdź i po raz kolejny Allbeury'ego, zdjął z ramion Clare kurtkę, ułożył jej nogi na ławce, pod osłoną dużej skrzynki z kwiatami, i przykrył ją znowu. - Idę wezwać pomoc - powiedział głośno i wyraźnie. - Nie możemy dłużej czekać. Odpowiedział mu słaby jęk. - Postaram się jak najprędzej wrócić. Nie zważając na łzy cieknące mu po twarzy, ruszył biegiem do najbliższego baru. Wpadł prosto w normalność -do jasnego, tętniącego muzyką wnętrza - i ogarnął wzrokiem długi bar, daremnie szukając telefonu. - Potrzebuję pomocy - oznajmił głośno zebranym.