W progu stanęła panna Grenville.

Milczał przez długą chwilę. Obłoczki pary unoszące się wokół ust były jedynym świadectwem, że nie jest ogrodową rzeźbą. - Nie chcę się żenić - powiedział w końcu stłumionym głosem. - Co za niespodzianka. Rozchylił płaszcz. - Proszę siadać, nim pani zamarznie. Drżała z zimna, ale usiadła najdalej od niego, jak mogła. Wstrzymała oddech, kiedy przyciągnął ją do siebie, objął ciepłym ramieniem i otulił połą płaszcza. - Co pani wie o moim ojcu? - zapytał. - Tylko to, że miał... parę kochanek i że umarł piętnaście lat temu. - Ojciec miał więcej niż kilka kochanek. Jego ulubionymi rozrywkami były rozpusta i hazard. Mieszkał z żoną przez trzy miesiące, póki mnie nie poczęli. Potem zawiózł ją do Lowdham, małej posiadłości Balfourów w Nottingham. Tam się urodziłem i tam matka spędziła następnych jedenaście lat, tęskniąc za Londynem, przyjaciółmi i dawnym życiem, ale nie podjęła żadnej próby, żeby to wszystko odzyskać. Widziałem ojca raptem sześć razy, wliczając pogrzeb. - Och! - wyszeptała Alexandra. - Od kobiet, które pragnęły mnie usidlić, nieraz słyszałem, że to widok całkowitej bezradności i nieszczęścia mojej matki wywołał we mnie niechęć do małżeństwa. Zgadzam się z nimi. http://www.recepty.info.pl/media/ - Robert. Nie spodziewałem się ujrzeć cię tu dzisiaj. Cooksey odsunął się od stolika. - Możesz zająć moje miejsce, chłopcze - zagrzmiał. - Przez Kilcairna muszę zakończyć miły wieczór. Markiz oddalił się, a wicehrabia opadł na zwolnione krzesło. - Pokaz sztucznych ogni w Vauxhall zepsuła mgła, więc przyszedłem cię poszukać. - Szkoda, że nie zjawiłeś się godzinę temu. Razem oskubalibyśmy Cookseya. - Balfour zręcznie potasował karty. - Albo ty mnie - odparł Robert i dał znak kelnerowi. Lucien popatrzył uważnie na przyjaciela. - Co robiłeś w Vauxhall Gardens? Wicehrabia przeczesał dłonią piaskowe włosy. - Moja matka zjeżdża do Londynu w przyszłym tygodniu.

- Zdaje się, że kogoś zamordowali - szepnęła jakaś kobieta. - Do ciebie mówię. - Policjant położył dłoń na kaburze pistoletu. - Dokąd to? - Chcę wejść. - Santos ledwie mógł mówić. - Mieszkam tutaj. - Naprawdę? - Tak - przytaknął, wycierając spocone dłonie o spodnie. - Matka na mnie czeka. Spóźniłem się... musi być bardzo niespokojna. Zbliżył się drugi policjant. Miał młodą, dziecięcą twarz, łagodne błękitne oczy; aż dziw, że taki dzieciak nosił już odznakę i broń. Sprawdź Ze wstydem pomyślał, że zupełnie go nie obchodzi, kto poślubi kuzynkę, byle tylko zabrał ją i ciotkę Fionę z jego życia. W tym momencie dostrzegł lorda Beltona. Chwycił go za ramię, zanim ten zdążył dołączyć do świty Rose. - Zatańcz z panną Gallant - powiedział rozkazującym tonem. Robert uwolnił rękę. - Dobry wieczór, Kilcairn. - Zatańcz... - Słyszałem. Dlaczego miałbym tańczyć z guwernantką twojej kuzynki? - Lepsza guwernantka niż uczennica. Między brwiami przyjaciela pojawiła się cienka zmarszczka. - Lubię pannę Delacroix. - Nie mam ochoty na żarty, Robercie. Już się zabawiłeś moim kosztem.