Laura jednak kręci głową.

– Więc kto cię wychowywał? – Och, całe zastępy ciotek i wujków – rzuciła, nadal nie patrząc na mu bolesnej prawdy, że została porzucona przez matkę i stanowiła utrapienie dla zastępczych opiekunów. Theodore przyglądał się jej długą chwilę. Była pogodna, bystra i inteligentna – a jednak coś w tej dziewczynie przypominało mu Freyę. Podobnie jak w córce, wyczuwał w niej głęboki smutek, nie wynikający wyłącznie z osierocenia. Wyszli z restauracji i ruszyli w kierunku Bazyliki Świętego Piotra. Pomimo późnej pory na ulicach panował ożywiony ruch. Lily uświadomiła sobie, że nie czuje się wcale zmęczona, lecz odprężona i szczęśliwa. Pomyślała, że zawdzięcza to atmosferze Rzymu... oraz po części idącemu obok niej człowiekowi. Theo przez cały wieczór zachowywał się życzliwie i przyjaźnie, ale ani razu nie przekroczył dopuszczalnej granicy. Nigdy dotąd w obecności żadnego mężczyzny nie czuła się tak bezpieczna... i doceniona. Wydawał się szczerze cieszyć jej towarzystwem i nie oczekiwał niczego więcej. – Może pora już, abym odprowadził panią do hotelu – odezwał się. – Brat zapewne się niepokoi. – Och, skądże! Wie, że potrafię świetnie sama się o siebie http://www.qmed.com.pl/media/ przeszkadzać. – To nie potrwa długo – zapewniła go z uśmiechem. – Dzieciaki dosłownie padają z nóg ze zmęczenia. Później, gdy oboje zjedli kolację i sączyli napoje w salonie, oświadczyła: – Chyba już pójdę na górę i położę się. Jestem równie znużona jak dzieci. Uniósł się z fotela ze szklaneczką whisky w ręce. – Tak, wypocznij dobrze. Mam nadzieję, że moja córka ci nie przeszkodzi. Bywa czasem trochę kapryśna i najwyraźniej ma talent do owijania sobie wszystkich wokół paluszka. – Dam sobie radę – odparła. – A więc dobranoc. – Dobranoc, Lily. Weszła cicho do swojego pokoju i podeszła na palcach do

na jej ramieniu. – Nie martw się, znajdziemy ją. Pewnie gdzieś się schowała. – Też tak myślałam... ale zajrzałam już wszędzie. – Któreś z nas na pewno ją odszuka – powiedziała pocieszająco Lily, lecz w głębi duszy ogarnął ją niepokój. Freya jest wielkim śpiochem i wydawało się nieprawdopodobne, by ułożywszy się do snu, wstała Sprawdź Malinda wyprostowała ramiona, połknęła łzy i mocniej zaczęła ścierać zeschnięte mleko ze szklanki. - Bo jesteś zmęczona - udzieliła sobie sama odpowiedzi zdecydowanym głosem. - Bo nigdy nie zajmowałaś się takim dużym domem i czwórką rozbrykanych dzieciaków. I rzeczywiście nie bardzo potrafisz sobie dawać radę z dziećmi, które tak bardzo potrzebują serdeczności, bo... - Głos łamał jej się ze wzruszenia - bo dobrze wiesz, co to znaczy, kiedy zostawiają cię z obcymi. Wytarła oczy i ręce ścierką i, zlekceważywszy resztę brudnych naczyń, wyszła do salonu. 64 JEDNA DLA PIĘCIU