frustrację. Choć bardzo mu się to nie podobało, obawiał się, że Kristi i O1ivia mogą być w niebezpieczeństwie. Do południa zdążył wypić kilka filiżanek motelowej kawy i przejrzeć wszystkie gazety. Godzinami ślęczał nad artykułami o podwójnym morderstwie, poznał nazwiska ofiar i nieco więcej szczegółów. Oczywiście nie wszystkie, policja nigdy nie ujawnia wszystkiego, żeby w odpowiedniej chwili zaskoczyć mordercę. To koszmarne i chore, ale często się zdarza, że spragnieni chwały psychopaci przypisują sobie cudze zbrodnie. Pragnęli rozgłosu, zainteresowania mediów, a czasami naprawdę wierzyli, że sami dokonali nawet najbardziej makabrycznej zbrodni. Podwójne morderstwo budzi zainteresowanie prasy, a zatem i wielu świrów. Co za bałagan. Montoya od rana uzupełniał robotę papierkową w sprawie o morderstwo. Poprzedniej nocy doszło do zabójstwa nad rzeką, niedaleko centrum konferencyjnego. Dzięki świadkom udało się zatrzymać sprawcę. Montoya właśnie kończył raport, gdy zadzwonił Ralph Lee z laboratorium. Choć był zawalony robotą, poświęcił sporo czasu na przebadanie zdjęć i aktu zgonu, które przesłano Bentzowi. – Niewiele mogłem zrobić – zaczął, gdy Montoya rozparł się wygodnie na krześle i rozciągał spięte mięśnie barków. – Zdjęcia wydają się autentyczne. Nie znalazłem żadnych śladów manipulacji. http://www.przydomowa-oczyszczalnia.info.pl Nie sprawi jej tej satysfakcji. Teraz będzie siedziała cicho. Ale rano zadzwoni do firmy telefonicznej i poprosi, żeby sprawdzili, co się da, w sprawie tego telefonu. A jeśli do tego czasu suka jeszcze zadzwoni, już ona jej pokaże. – Weź się w garść – mruknęła, nie wiedziała już do siebie czy do prześladowczym. Chcąc ochłonąć, zeszła na parter, sprawdziła, czy wszystkie okna i drzwi są porządnie zamknięte. Obsesja? Ale przynajmniej poczuje się bezpieczniej. Uspokojona, że wszystko jest porządku, wróciła do sypialni, którą dzieliła z Rickiem. Niechętnie, po raz pierwszy od bardzo dawna, zamknęła w niej okno. Czuła, że tym samym się poddaje i bardzo ją to denerwowało, ale na wszelki wypadek zamknęła okno na zasuwkę. Brakowało jej chłodnej bryzy znad rozlewiska, szumu liści, zapachu magnolii, rechotu żab, koncertu cykad. Zirytowana, że z powodu jakiejś wariatki musiała zmienić swoje obyczaje, wróciła do
O1ivii wydawało się, że usłyszała jakby głuche uderzenie. O Boże, czyżby łódź pękła? Wariatka też to usłyszała, na chwilę odzyskała przytomność, po raz kolejny zdała sobie sprawę, że O1ivia ją filmuje. – Oddawaj! – Powiedziałam: chodź i weź ją sobie! – O1ivia stała twardo, oparta o pręty, z obiektywem wycelowanym w twarz wariatki. Sprawdź Wróciła kelnerka z herbatą i nieodłącznym uśmiechem, ale Hayes przecząco pokręcił głową, więc poszła dalej, do stolika, przy którym usiadły trzy kobiety w średnim wieku. – To paranoja – stwierdził Hayes cicho. Kobiety mościły się na krzesłach, szurały po posadzce. Słowa Bentza odzwierciedlały jego niewypowiedziane obawy. – Owszem. I mam dowody. – Jestem tu jako twój przyjaciel. – Znasz ten tekst: mając takich przyjaciół jak ty, po co komu wrogowie? – Pilnuję twojego tyłka. – Hayes zacisnął usta w wąską kreskę. – Wiesz, Bentz, niejeden w wydziale chciałby zobaczyć, jak idziesz na dno. – Coś nowego? – Jak już powiedziałem, uważaj tia siebie. – Udowodnij to. Sprawdź dane, o które prosiłem. Idę. – Wstał, wziął laskę, pchnął swój