Tristan uśmiechnął się do niej. Trzy godziny temu, kiedy się ochłodziło

zrobić. Do diabła, w tym momencie, gdy drzewa kołysały się przed nią, przyprawiając ją o mdłości, żałowała, że nie może zrobić więcej dla samej siebie. Jak Danny wydostał się z poprawczaka? I dlaczego przybiegł do niej? Podejrzewał, że pojawi się tam Richard Mann? Chciał jej pomóc? A może wciąż był pomocnikiem Richarda? Pomyślała o tym, co wczoraj powiedział Quincy. Gdy dominujący partner skłoni drugiego do zabójstwa, ten słabszy nie potrafi odejść. A Danny zabił. Wyznał jej to dzisiaj cienkim, wysokim głosem, który brzmiał jak pisk. Nie wiedziała już. Starała się zebrać myśli, uporządkować je, stworzyć jakiś plan. Twarz paliła ją żywym ogniem. Ból wzmagał się i wzmagał. Mann chwiejnie stanął na nogi. Latarka zakołysała się gwałtownie. Oświetliła na piaszczystym szlaku dwie ciemne plamy, na widok których tylko zaklął. Krwawił coraz bardziej. Stopą próbował przygarnąć piasek. Gałązką pozacierał ślady i rzucił Rainie nienawistne spojrzenie. – Wstawać – warknął. – Chyba zaraz się porzygam – wymamrotała Rainie. – No już! – Dobrze – powiedziała. Pochyliła się i zwymiotowała mu na buty. – Ja pierdzielę! – Mann odskoczył pół metra do tyłu i na próżno próbował pozbyć się wymiocin, kopiąc wściekle w krzaki. Młócił rękami powietrze. Jego twarz zrobiła się http://www.prooptyk.pl/media/ znaleźli lukę. Otrzymywali listy zawierające papier do skręcania papierosów, n których pisali różne informacje i całkiem swobodnie i z uśmiechem rozprawa¬ dzali je na więziennym dziedzińcu. Z czasem władze więzienne zorientowały się i zaczęły kontrolować napływ papieru do skrętów. Przekazywanie liścików traktowano podejrzliwie, głównie ze względów bezpieczeństwa. W latach dziewięćdziesiątych sieć informacji podziemnej zaczęła się cie¬ szyć konstytucyjnym prawem wolności słowa. Do więzień zawitały kompu¬ tery i oprogramowanie potrzebne do składania tekstu. Wtedy w całym kraj jak grzyby po deszczu zaczęły wyrastać coraz to nowe gazetki więziennej Niektóre miały zasięg lokalny, inne rozprowadzano po całym kraju. Pojawiły się ogłoszenia kodowane. Chcesz rozesłać jakąś informację? Zakamuflu¬ ją tak, żeby wyglądała jak poszukiwanie przyjaciela do korespondencji, za¬ płać pięć, dziesięć albo sto dolców, a dotrze ona do mas. Kwestia finansowa

dziecka, zarób jeszcze na jego śmierci. Podeszła do biurka, trąciła łokciem Sandersa, żeby wyniósł się z jej miejsca i energicznie powróciła do bieżących spraw. – A więc – zaczęła, nie odrywając wzroku od obu mężczyzn – rano spotkałam się w Portland z ekspertami od balistyki i z panią patolog. Sanders, czy jest coś, o czym chciałeś mi powiedzieć, czy może mam najpierw dać ci w zęby, a potem zadawać pytania? Sprawdź i we właściwym tempie. Dwa tygodnie po samobójstwie Alberta policja w Filadelfii otrzymała ostateczną analizę pisma z miejsca przestępstwa i chciała aresztować Quincy'ego za brutalne zamordowanie byłej żony. W tej sytuacji Rainie musiała wrócić do Wirginii. Krzyczała na detektywów, krzyczała na prokuratora okręgowego i ogólnie robiła z siebie idiotkę. Natomiast Glenda zdołała w końcu przekonać prokuratora okręgowego, żeby oskarżającą wiadomość przesłał do laboratorium FBI. Tam szybko zweryfikowano wiele miejsc wskazujących na wahanie, co jest wiadomym znakiem fałszerstwa. Quincy podziękował Rainie za to, że przyjechała. Glenda dostała awans. Rainie ponownie wróciła do Portland. Miała swoją firmę, a Quincy musiał dokończyć sprawę i myślał o córce. Rainie okazywała mu współczucie i wsparcie i niewiele od niego wymagała. Rozumiała, że jest bardzo