– Nic tam nie ma.

– Powiem ci na miejscu. – Hayes się rozłączył, a Bentz został ze złym przeczuciem. Tajemniczość i sekrety, to nie w stylu Hayesa. Coś się dzieje i nie jest to nic dobrego. Bentz zawrócił i wspierając się na lasce, szedł do samochodu. Nadal był obolały po nocnych ekscesach. Noga dawała mu się we znaki, mimo że rano łyknął podwójną dawkę ibuprofenu i popił dużą kawą. Oczywiście sytuacji nie poprawiają długie spacery, ale chciał zajrzeć pod molo w świetle dziennym – liczył, że znajdzie ślad po drodze ucieczki, którą kobieta sobie przygotowała. Drabinę, sznur, trap. Niestety, zobaczył tylko ogromne słupy pokryte smarem i smołą. I nic więcej. W świetle dziennym zatoka Santa Monica wyglądała zupełnie inaczej. Poprzedniej nocy okolicę rozjaśniały światła z wesołego miasteczka, a mgła spowijała wszystko niesamowitym całunem, jednak była na tyle rzadka, że światła odbijały się w czarnej wodzie. Tego ranka molo wyglądało zupełnie inaczej. Owszem, wyczuwało się atmosferę lunaparku, ale nie było w niej poprzedniej grozy. Wesołe miasteczko rozbrzmiewało okrzykami podekscytowanych śmiałków. Na molo kłębili się spacerowicze, rowerzyści, biegacze, zakupowicze. Wędkarz na molo, turyści na plaży, dzieci nad wodą. Nic groźnego, złowieszczego. Prawie tak, jakby wyśnił cały koszmar. Dwukrotnie kontaktował się z ludźmi od kamery – był jakiś problem ze zlokalizowaniem filmu. – Daj nam jeszcze jeden dzień – poprosił technik. Bentz nie wiedział, czy chodzi o kwestię jurysdykcji czy uprawnień, ale wątpił, by http://www.prawidlowabudowa.com.pl/media/ Monica. I jeszcze w starym zajeździe w San Juan Capistrano. Milczała. Stadko gołębi usiadło na chodniku za jej samochodem. Bentz patrzył, jak zbierają okruchy i wzbijają się w powietrze, gdy nadjechał kolejny samochód. Nie odpowiadała. Zacisnął pięści. – Dzwoniłaś do mnie, do mojej żony, i jesteś wplątana w dwa morderstwa. Dość tego. Jedziemy na posterunek. – Sięgnął do kieszeni po kluczyki do jej wozu. – Wsiadaj. Ja prowadzę. – Chwileczkę. – Coś ci się nie podoba, Jennifer? – Ja... – Odwróciła wzrok, wpatrywała się w dal, w przednie szyby samochodów lśniące w ostrym słońcu. Czy może jej zaufać? Nigdy! Ale ma tyle pytań... – Dobrze. Musimy porozmawiać.

z niego dwóch policjantów. – Jest w szoku – stwierdził starszy facet z cygarem. Bentz pokręcił głową i uniósł rękę, by uciąć wszelkie dalsze spekulacje. – Nie, naprawdę, tylko mi zimno. Do cholery, naprawdę widziałem, jak kobieta skoczyła z molo! – Chodźmy! – Kilku mężczyzn pobiegło w stronę wody, choć wątpił, by coś znaleźli. Sprawdź Tally gwałtownie podniosła głowę, nagle zaniepokojona. – Nie. A niby dlaczego? – I wtedy do niej dotarło. – To przecież było samobójstwo, prawda? Tak wszyscy sądzili. I zostawiła list pożegnalny. – Nagle się zdenerwowała, jakby zdała sobie sprawę, że powiedziała za dużo. – Posłuchaj, naprawdę nie wiem, jakie to ma znaczenie po tylu latach. I naprawdę muszę już iść. Nie wiem nic więcej. I nie sądzę, by to ci jakoś pomogło. On także nie. Ale już coś miał. – Dzięki – powiedział i wyjął wizytówkę z portfela. Nabazgrał na odwrocie numer swojej komórki. – Na wypadek, gdyby przypomniało ci się coś jeszcze. – Wręczył jej arkusik; niemal zgniotła go w dłoni. – Oczywiście – szepnęła, choć oboje wiedzieli, że to kłamstwo. Tally White nie chciała mieć nic wspólnego ani z nim, ani ze wspomnieniem jego martwej żony.