za niejakiego Roberta Johnsona. Jak dotad nie zdołalismy jej

głównie sprawozdaniami finansowymi Cahill Limited. - I czego sie z nich dowiedziałes? 277 - Jesli Alex nie przedsiewezmie wkrótce jakichs drastycznych srodków, firma pójdzie na dno. - Przecie¿ to wielka korporacja - zdumiała sie Marla, podnoszac szklanke do ust. Nick nie mógł oderwac oczu od jej warg. - Pozostajaca w prywatnych rekach i wcale nie taka du¿a, jak mogłoby sie wydawac, nie w dzisiejszych czasach. - Mo¿na ja jeszcze uratowac? - Sadze, ¿e tak. Ale nale¿ałoby przeprowadzic znaczace ciecia. Nie wiem, jak Alex sie do tego odniesie. - Mam wra¿enie, ¿e on bez przerwy pracuje - rzekła Marla, podchodzac do okna i patrzac na migoczace w dole swiatła. - Ciagle chodzi na jakies spotkania. Albo do biura, albo na zebrania zarzadu, albo do szpitala i Cahill House. - Brakuje ci go? - spytał Nick. Marla zawahała sie, po czym potrzasneła przeczaco głowa. - To smutne, ale nie. Nie ma miedzy nami ¿adnej http://www.poznan-psychiatra.com.pl/media/ latarki na jej twarz. Zamrugała. - Hej, zgaś to. - Hm, czyż to nie słodka ironia? - powiedział. - Jesteś córką sędziego Cole’a. - I co z tego? Lekko uniósł kącik ust. - Powiedzmy, że to jeden z moich przyjaciół. - Akurat. - A ty co o tym możesz wiedzieć? - Sędzia nie ma przyjaciół. Uśmiechnął się szerzej i zauważyła, jak świetnie wygląda, mimo że jest zwykłym gliniarzem. - No cóż, tym razem ci daruję, ale jedź wolniej, dobrze? Przez tę twoją ciężką nogę będziesz miała kłopoty, Shelby. Dokładnie w tym momencie dostrzegła plakietkę z jego imieniem i nazwiskiem. A więc to Nevada Smith. Ten

- Cherise i Monty. Swietnie. - Od poczatku było zle, a teraz wszystko szło w jeszcze gorszym kierunku. To dosc naturalne, jesli sie nale¿y do tej rodziny. Nick oparł sie o furgonetke. Twardziel usiadł u jego stóp i podniósł do góry łeb, domagajac sie głaskania. Nick pogłaskał kundla. - Tak, cała ta sprawa z wujem Fentonem i jego dziecmi Sprawdź - Raczej poło¿yłam je gdzies... - Eugenia rozgladała sie wokół w skupieniu. Marla poczuła sie jak przestepca. Klucze w jej kieszeni znów zrobiły sie strasznie cie¿kie, była pewna, ¿e zabrzecza, jesli tylko sie poruszy. - Dziwne - ciagneła Eugenia - pamietam, ¿e rano miałam je przy sobie. - Znajda sie - uspokajał ja Nick - Na pewno, ale to do mnie całkiem niepodobne. - Eugenia zagwizdała na Coco i ruszyła do windy, zostawiajac Marle sam na sam z Nickiem. - Posłuchaj, Nick, mysle ¿e powinnismy porozmawiac o tym, co zdarzyło sie zeszłej nocy - powiedziała Marla,