nie ukryje. Za dobrze cię znam.

Męskie swetry, spodnie, T-shirty po pierwsze brzydko na nim wisiały, a po drugie źle się w nich czuł. Tak jak wczoraj usiadł na ławeczce, spoglądając z nadzieją na drzwi od klatki. Wątpił, aby Adam wpuścił go do mieszkania. A tak to sobie na niego poczeka i, gdy ten już wyjdzie, będzie mógł „zaatakować” swojego księcia. Uśmiechnął się szeroko do siebie, wsuwając złożone dłonie pomiędzy uda i nerwowo poruszając nogami. Chciał go już zobaczyć! Niestety tym razem fortuna mu nie sprzyjała. Siedział tak na tej ławce dobre dwie godziny, znudzony słuchając muzyki ze słuchawkami w uszach. Przymknął oczy, czując się trochę senny, a wolna piosenka, jaka akurat leciała, tylko to spotęgowała. Ziewnął szeroko, wystawiając twarz ku słońcu. Dzisiaj było trochę zimniej, ale słońce i tak przygrzewało. Krystian żłobił dziurę w ziemi, odrzucając piach na boki. Miał czarne buty, tak więc mógł sobie na to pozwolić. Utwór się skończył, a zaczął jakiś szybki. Uchylił powieki i wtedy zobaczył znajomą, szybko oddalającą się sylwetkę. Jak oparzony wstał z ławki, wpychając telefon wraz ze słuchawkami do kieszeni i biegnąc za brunetem, starając się go dogonić. - Poczekaj! – krzyknął za nim, wreszcie dopadając go i uczepiając się jego ramienia. Adam obdarzył go niechętnym spojrzeniem, strzepując niczym natrętną muchę i ponawiając swój szybki marsz. A miał nadzieję, że uda mu się uniknąć spotkania z dzieciakiem. Pech chciał, że http://www.poznan-psychiatra.com.pl - Jeśli ci to nie przeszkadza, chciałabym obejrzeć próbę do końca - powiedziała. Czekała na okazję, by swobodnie obejść cały teatr. Chciała zajrzeć do wszystkich zakamarków i wykryć słabe punkty w systemie zabezpieczeń. - Oczywiście, możesz tu zostać, jak długo chcesz. - Alice pocałowała ją w policzek. - Poproszę, żeby przed wejściem czekał na ciebie samochód - obiecała, po czym poszła zabrać swoje rzeczy. - Jak się pani podoba sztuka? - zagadnął Jasper, gdy zostali sami. - Nie jestem znawczynią teatru, Wasza Wysokość. - Kiedy nie występujemy oficjalnie, proszę się do mnie zwracać po imieniu. - Oczywiście - zgodziła się, świadoma, że niewiele osób dostępuje takiego zaszczytu. - Co do sztuki, to bardzo mi się podoba. Jest w niej głębia, dialogi są pełne treści, a to sprawia, że widz zaczyna przejmować się losem bohaterów. - Alice bardzo by się ucieszyła, słysząc taką opinię. Przez tę sztukę, oraz inne sprawy, Alice żyje ostatnio w sporym napięciu. - Martwisz się o nią. - Bella instynktownie położyła dłoń na jego dłoni. - Nie trzeba. To naprawdę silna kobieta. - Wiem o tym - westchnął. Czuł, że to końca życia będzie pamiętał tę koszmarną chwilę, gdy przeszyte kulą ciało Alice stężało, a potem bezwładnie osunęło się w jego ramionach. - Nie miałem dotąd okazji powiedzieć, jak bardzo jestem wdzięczny, że zgodziłaś się do niej przyjechać. Ona bardzo potrzebuje przyjaciółki. Przeze mnie musiała zmienić całe życie. Może to był z mojej strony egoizm, ale bez niej nie widziałem dla siebie przyszłości. Dlatego teraz gotów jestem zrobić wszystko, żeby zapewnić jej choć trochę prywatności i dać poczucie normalności. Wiesz, jak wygląda nasze życie. Rozumiesz nasze ograniczenia i zagrożenia. - Owszem. - Bella delikatnie uścisnęła jego dłoń, po czym cofnęła rękę. - Potrafię też rozpoznać szczęśliwą kobietę. To widać w jej oczach.

Wcześniej tylko zaczepiali, nie mogli dać mu spokoju? Przecież nic im nie zrobił! A teraz jeszcze Adam widział go w takim stanie. Co za porażka…! – Jak ja wyglądam? – odwrócił się do niego tyłem, wciąż dotykając opuchniętej twarzy. Adam westchnął ciężko, wstając. - Dotrzesz sam do domu? - Jak ja wyglądam? Okropieństwo! – zaczął ryczeć, ścierając rękawem dżinsowej Sprawdź drzwi. Jakiś tajemniczy impuls kazał mu gonić za nią. Ile z tego, co mu powiedziała, jest kłamstwem? Już on ją złapie za kark! Przeskakując po kilka stopni jednocześnie, wybiegł na dziedziniec i się rozejrzał, ale nigdzie nie dostrzegł uciekinierki. - Becky! - Ach, więc to była pańska zdobycz? Tak też sobie myślałem! Alec obejrzał się gwałtownie. Sąsiad, pianista, szedł przez dziedziniec, kiwając niespiesznie laseczką i paląc cygaro. - Nie widział pan, w którą stronę poszła? - A jakże, pytała mnie, jak trafić na St. James Square. - Roger Manners wskazał laseczką ku Piccadilly. Alec podziękował mu i pobiegł w tamtym kierunku, jeszcze bardziej zaintrygowany niż przedtem. St. James Square? Czegóż ona tam szuka? W tejże chwili spostrzegł ją daleko przed sobą i przyspieszył kroku. Naraz jednak postanowił, że podąży za nią i zobaczy, co