Fizjonomia potwora (jeśli tylko głowę ogromnego mięczaka można nazwać „fizjonomią”)

emocjonalny termin. Ale na początek należy opracować system badawczy i technikę pomiarową. Współczesna nauka w ogóle tym się nie zajmuje, w zupełnej zgodzie z ubóstwianym przez Waszą Przewielebność Eklezjastą, który powiedział: „Co krzywe, tego się nie wyprostuje, a czego nie ma, tego się nie policzy”. A tymczasem twórca postępu naukowego, Galileusz, rozumiał rzecz inaczej. Główny dogmat uczonego sformułował w ten sposób: „Zmierzyć wszystko, co poddaje się mierzeniu, a co się nie poddaje – uczynić mierzalnym”. Trzeba zatem koniecznie uczynić mierzalnym element mistyczny. Cóż z tego, że materialistyczna nauka takiego zadania nie uznaje, przecież nim nastała Epoka Rozumu, istniała również inna nauka, magiczna, która przez wieki próbowała obliczyć to, co przyjęto nazywać nadprzyrodzonym. I o ile mi wiadomo, co nieco na tym polu osiągnęła! Właśnie ta przesłanka, do której doszedłem dopiero trzy dni temu, doprowadziła mnie do rozwiązania zagadki. Pisałem już, zdaje się, że w monasterze jest biblioteka, w której zebrano wiele nowych i starych ksiąg treści religijnej. Bywałem tam i wcześniej, przeglądając z nudów jakiś Alfabet duchowny Jana Klimaka, Efrema Syryjczyka albo Nowoararacki paterikon, ale teraz wziąłem się do szukania systematycznie i z określonym celem. I co? Na drugi dzień, czyli wczoraj, znalazłem księgę wydaną w roku 1747, http://www.orlikbratian.pl/media/ Ale z drugiej strony – od bezczynnego leżenia w pościeli tylko by mu się pogorszyło. W pewnym miejscu przewielebny krzyknął, jakby z bólu. Polina Andriejewna domyśliła się: przeczytał o Aloszy. Wreszcie władyka odłożył arkusiki i zamyślił się posępnie. Pytać nie pytał – widać sensownie wszystko było wyłożone. Wymamrotał: – A ja, staruch bezużyteczny, pigułki łykałem, chodzić się uczyłem... Ech, wstyd. Pani Polinie spieszno było porozmawiać o sprawie. – Mnie, władyko, zagadkowe powiedzenia starca Izraela spokoju nie dają. Wynika z nich przecież... – Zaczekaj no ze swoimi zagadkami. – Mitrofaniusz machnął na nią ręką. – O tym później porozmawiamy. Najpierw najważniejsze: Matiuszę chcę widzieć. Jak z nim, źle? – Źle.

po reakcji publiczności) dopłynął do podnóża urwiska, z trudem wdrapał się na wąski głaz i ruszył samą krawędzią brzegu do wyrąbanej w skale ścieżki. Z góry już ludzie biegli mu na spotkanie – wziąć pod ręce, rozetrzeć, objąć. Po kilku minutach powitany ogólną owacją chwat był na górze. Ani trzymać się pod ręce, ani wycierać, ani tym bardziej obejmować nikomu nie pozwolił. Szedł sam, posiniały na całym ciele, drżący z zimna, z przylepionym do czoła skośnym kosmykiem. W tej postaci, Sprawdź duszę, obroń od głupich babskich strachów. Myślałby kto – nietoperze! Nie ma w nich niczego niebezpiecznego. A że krew wysysają, to nieprawda, dziecinne wymysły. Zatrzymała się niezdecydowanie, wpatrzyła w nieprzyjemną ciemność i nagle szybko ruszyła przed siebie. Galeria ciągnęła się dalej, ale w ścianach zarysowały się kontury trojga drzwi: dwojga z prawej, jednych z lewej. Spod tych z prawej przebijało się cieniutkie jasne pasemko. Cele pustelników! Kobiecy lęk przed latającymi stworami od razu się ulotnił. Nie ma głowy do głupstw, kiedy tu, zaraz obok, jest to najważniejsze, to, dla czego zdobyła się na coś tak strasznego! Podkradła się pod drzwi, spod których sączyło się światełko. Zasuwy na nich nie było, tak samo jak na zewnętrznych, za to nasmarowane zostały starannie. Kiedy pani Polina z lekka pociągnęła je do siebie, nie skrzypnęły, nie pisnęły. Świecę trzeba było zdmuchnąć.