Obaj eskulapowie wyszli z piwnicy i fizyk od razu zrobił się spokojniejszy.

Według klasycznych technik indoktrynacji, musisz zwrócić nowicjusza przeciwko temu, co kocha najbardziej. Wtedy dopiero wiesz, że masz nad nim pełną władzę. Pewien kanadyjski seryjny morderca zmusił swoją żonę do udziału w gwałcie i morderstwie jej własnej siostry. Potem nie potrafiła już zbuntować się, bo musiałaby przyznać się do tego, co zrobiła. A poza tym poczucie winy było zbyt głębokie. – Danny – szepnęła Rainie – już próbował popełnić samobójstwo. Boże, co musi się dziać w jego głowie. – Więc on to zrobił? Danny naprawdę to zrobił? – Luke kiwał się lekko to w tył, to w przód. Zmarszczki na jego twarzy pogłębiły się. Patrzył na Quincy’ego niemal z bólem. – Twierdzisz, że syn Shepa zabił te dziewczynki? A ten sukinsyn zmusił go do tego? – Tak. Myślę, że tak właśnie było. – Kim jest ten drań? Nie możesz nam nic powiedzieć? Nie możesz wprowadzić tych wszystkich danych do jakiegoś nowoczesnego komputera w FBI, żebyśmy wiedzieli już coś konkretnego? – Luke zerwał się z miejsca. Na szyi nabrzmiały mu żyły. Zapadło ciężkie milczenie. Rainie myślała o tym, jak Hayes co noc siedział w wozie przed domem Shepa, jak nieugięcie bronił honoru O’Gradych. I o tym, jak mały Danny przychodził do ich biura po szkole, żeby pobawić się w policjantów i złodziei. Bum, bum, bum. Dobra robota, Danny. Świetny strzał. – I jeszcze jedno – Quincy przerwał pełną napięcia ciszę. Popatrzyli na niego, zastanawiając się, czy to możliwe, że usłyszą coś jeszcze gorszego. http://www.operacje-plastyczne.org.pl/media/ Gdy w końcu zatrzymywali się na szczycie, miasto ścieliło się w dole jak rozgwieżdżone niebo. Zrzucali ubrania i pieprzyli się gorączkowo wśród przekładni i foteli lotniczych. Potem Howie odwoził ją do domu, gdzie samotnie otwierała zgrzewkę sześciu piw, choć akurat ona powinna wiedzieć, czym to grozi. Rainie znowu zerknęła na zegarek. – Pośpiesz się, Chuckie. Cindy chyba nie ma na dzisiaj żadnych planów, związanych z twoją osobą. Krótkofalówka przy jej pasku, trzeszcząc, przypomniała o swoim istnieniu. Nareszcie, pomyślała ze szczerą ulgą Rainie, coś się dzieje. – Jeden pięć, jeden pięć. Wzywam jeden pięć. Sięgnęła po aparat, jednocześnie wstając od stolika. – Tu jeden pięć, słucham. – Coś się dzieje w szkole podstawowej K-8. Chwileczkę... zaczekaj.

Richarda Manna widziały na korytarzu nauczycielki? O tym Rainie wolała jeszcze nie myśleć. W prawym ręku ściskała glocka, dyskretnie ukrywając kaburę z dwudziestką dwójką. Miała nadzieję, że to jej wystarczy. Skinęła na Cunninghama i z krótkofalówką w ręku wkroczyła do budynku. W środku hałas był jeszcze większy. Niemiłosierne wycie syren niosło się przez długie Sprawdź w szkołach. W roku 1997/98 doszło do trzech strzelanin, podczas których zginęło czterdzieści osób. Niemal trzydziestoprocentowy spadek. Prawda jest taka, że tragedie w szkołach przypominają trochę katastrofy lotnicze. Szokują i dostają się na pierwsze strony gazet, ale trudno je uznać za reprezentatywne dla określonej sfery życia. Dzieci są wciąż bezpieczniejsze w szkole czy w samolocie niż w prowadzonym przez rodziców samochodzie. – Ale przecież te incydenty ciągle się powtarzają – zaoponowała Rainie i ukradła kolejną grzankę z sałatki Quincy’ego. – Na początku można było utrzymywać, że to tylko tragiczne epizody, ale ten koszmar trwa już całe lata. Jedna strzelanina budzi żal. Siedem po prostu przeraża. – Mamy do czynienia z niepokojącymi zjawiskami – przyznał Quincy – ale nie możemy tracić szerszej perspektywy. Generalnie rzecz biorąc, skala przestępczości wśród nieletnich zmalała w ciągu ostatnich pięciu lat. A ponieważ walczymy z narkotykami i gangami, szkoły stają się coraz bardziej bezpieczne. To dobra wiadomość.