- Oczywiście. Zarezerwuje pani dla mnie pierwszy taniec?

że zna biedaczkę. Ona też chętnie zawrze z nią znajomość i pocieszy jak wdowa wdowę. 15 - Nonsens. - Alexandra przepuściła Rose w drzwiach sklepu modniarskiego. - Na pewno nie usycha z tęsknoty do ciebie. - Ale to prawda! - upierała się dziewczyna. - Przez cały zeszły tydzień codziennie przysyłał mi list. Wiem, że co najmniej dwa razy odwiedził Luciena. - Są przyjaciółmi. - Lex, po prostu nie jesteś romantyczna. Guwernantka się roześmiała. Może Rose trafiła w sedno. Gdyby była romantyczna, już dawno utopiłaby się w najbliższym stawie. - No, dobrze, niewykluczone, że masz rację, lecz nie chcę, żebyś się rozczarowała. Panna Delacroix zdjęła z półki niebieski kapelusz. - Rozumiem. Freddie Danvers wciąż powtarzał, że się ze mną ożeni, ale nigdy mu nie wierzyłam. W dodatku mama twierdziła, że trzeba by posagu większego niż całe Dorsetshire, żeby spłacić jako długi karciane. Zresztą u nas by nie znalazł pieniędzy. Alexandra zainteresowała się praktycznym brązowym kapeluszem, odpowiednim dla nauczycielki. Sądziła, że panie Delacroix są bogate. Sprawiały wrażenie, że bardziej im zależy na tytule niż majątku. Z drugiej strony, te dwie rzeczy często szły w parze, tak jak u lorda Kilcairna. - Chciałabyś wyjść za tego Freddie'ego Danversa, gdyby nie kwestia posagu? http://www.operacje-plastyczne.net.pl/media/ - Proszę ich nie żałować - rzucił swoim zwykłym ironicznym tonem. - Jako moje jedyne krewne będą w przyszłości bardzo bogate. Ich potomkowie również. - Myśli pan, że perspektywa przyszłego bogactwa jest w stanie wynagrodzić stratę najbliższego człowieka? - Mówi pani na podstawie osobistych doświadczeń? - Oczywiście, że nie, milordzie. Ja nie mam żadnych perspektyw. Nie była to odpowiedź na jego pytanie, ale dobry pretekst do następnych rozmów. Gdy szli podjazdem, zauważył, że Vincent znowu został z tyłu, tak jak mu wcześniej przykazał. Choć nie miał okazji pobyć z panną Gallant sam na sam, czuł się całkiem usatysfakcjonowany. Co nieco się o niej dowiedział, aczkolwiek nie tyle, żeby zaspokoić ciekawość. W dodatku miał teraz oficjalny powód, żeby spędzać z nią więcej czasu. A jeśli uda się jej poprawić jego maniery, chętnie obwoła ją cudotwórczynią. 4

- Z wiekiem coraz lepiej sobie radzę, choć różnie bywa. Uprzedzam jednak, że ten temat może się okazać niebezpieczny. Ukłuła się igłą w palec. - Jesteś nieznośny. - A ty bardzo podniecająca. - Uśmiechnął się szeroko. - Powiesz mi wreszcie, o czym rozmawiałyście z Rosę, czy będziemy się kochać? Sprawdź cichutko coś w rodzaju melodyjki. Następnie pilnowała, by dzieci sprawnie się ubrały i zeszły na śniadanie, miały umyte twarze i dobry nastrój, (gdy były w złym humorze, Niania brała je na barana i razem, ku ogromnej ich radości, zjeżdżali na dół. Cóż to była za przyjemność! Prawie jak jazda kolejką górską — Bobby i Jean wisieli na Niani, zupełnie bez tchu, a ona zabawnie zsuwała się po schodach, tocząc się w so- bie właściwy sposób. Niania, co oczywiste, nie robiła śniadania. Był to obo- wiązek kuchni. Towarzyszyła jednak dzieciom, nadzoru- jąc, czy jej podopieczni jedzą to, co dla nich uszykowano,