Czekała. Prawie ugięły się pod nią kolana. Położyła rękę na

wtedy w Tulane... – głos zaczął jej się łamać – chyba miałeś rację. Luke zaklął pod nosem. – Nie, Kate, powiedziałem to w gniewie. Dlatego że sam czułem się podle i chciałem ci dopiec... – I właśnie dlatego powiedziałeś to, co myślisz – podchwyciła. – To była prawda. Może nie cała, ale zawsze. – Wypiła kolejnych parę łyków i pokiwała głową. – Wszystko zaczęło się od adopcji Emmy. Zaczęła mu opowiadać o ostatnich sześciu miesiącach. O tym, jak dostali Emmę i o pierwszych tygodniach z niemowlakiem. – Byłam tak bardzo szczęśliwa, że nie zwracałam uwagi na to, co działo się z Richardem. Przynajmniej na początku. – Wstała z westchnieniem i podeszła do okna z widokiem na podwórko. Spojrzała w mrok niewidzącym wzrokiem. – A Richard wcale się nie cieszył. Unikał Emmy, czasami udając, że się nią zajmuje. Nie chciał się z nią bawić. Był zazdrosny o to, że poświęcam jej cały swój czas. – Znowu westchnęła. – Teraz wiem, że zdecydował się na adopcję tylko dla mnie. Od początku nie chciał adoptowanego dziecka i zgodził się na nie tylko dlatego, że sam nie mógł go spłodzić. Powinnam była go lepiej zrozumieć, ale nie miałam na to czasu. Przecież tak bardzo chciałam być matką. http://www.okulistarastenska.pl/media/ Luke skrzywił się, zły na siebie. – Przepraszam, powinienem był o tym pomyśleć. Mogłem ci ją przecież... Kate wyciągnęła dłoń. – Nie, nie, wszystko w porządku. To ja reaguję zbyt emocjonalnie. Dziękuję, że pozwoliłeś mi się wyspać. To pierwszy raz od... – Urwała, nie chcąc mówić nic złego o Richardzie, i wyciągnęła ręce do córki. – Mogę ją już przejąć. – Emma wcale mi nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie. Dziwnie wzruszona, skinęła głową. – Napijesz się kawy? – Już piłem. Poczęstuj się, jest w ekspresie, a kubki znajdziesz w szafce tuż nad nim. – Dzięki. – Otworzyła szafkę i wybrała sobie kubek. Należał do materiałów

za usługę. - Zgadza się. Ale według mnie szala przechyliła się na twoją stronę. Dałaś dużo więcej niż otrzymałaś. 146 JEDNA DLA PIĘCIU - Owszem, dałam - potwierdziła, z naciskiem na ostatnie słowo. - A to nieładnie płacić za podarunki. Sprawdź przeżyła. Ale czy przeżyje, jeśli przy nim zostanie? Czy oboje zdołają ocalić życie? Nie myśląc o tym, przylgnęła do niego jeszcze mocniej. – Julianno, kochanie – powtórzył. – Powiedz, co się stało. Raz jeszcze spojrzał na nią i zobaczył, że płacze. – W Waszyngtonie męczył mnie pewien człowiek, okropny typ – zaczęła. – Właśnie z jego powodu tutaj uciekłam. – Gardło odmówiło jej posłuszeństwa i musiała parę razy odchrząknąć. Richard czekał, bacznie ją obserwując. – To bardzo zły człowiek, Richardzie. Żyje tylko nienawiścią i chce mnie skrzywdzić. – Myślisz, że właśnie cię znalazł? – Tak, weszłam... weszłam tam i... – Chwyciła go za rękę i wprowadziła