prawdopodobnie przeszedł do morderstw.

Kelsey. To ja powinienem mieć żal za to, co ty mi zrobiłaś. O co więc ci chodzi? - Tylko o to, że ty ostatni rozmawiałeś z Sheilą, że się kłóciliście i że ona wybierała się do ciebie. A potem zniknęła, a ty wyglądałeś na kogoś, kto pije, żeby o czymś zapomnieć. Coś się tu dzieje. Jesteś jedynym człowiekiem w okolicy, który ma kwalifikacje, żeby się tym zająć, a zamiast tego marnujesz czas i myślisz tylko o sobie. - Nic o mnie nie wiesz, Kelsey. W ogóle nic. Już teraz nie. Może powinienem urządzić to przyjęcie i nie dopuścić, żebyś buszowała po moim domu. Może nie powinienem cię tam samej wpuszczać. Odwrócił się i podszedł do samochodu. Udało mu się otworzyć drzwi bez wyrwania ich z zawiasów, a gdy już wsiadł, nawet zamknąć je dosyć delikatnie. Zdołał przejechać aż dwieście metrów, zanim zaczął w rozpaczy tłuc pięścią w deskę rozdzielczą. ROZDZIAŁ CZWARTY Gdy Dane dojechał na miejsce, Jesse Crane czekał http://www.oczyszczanie-organizmu.net.pl Gdy Dane wychodził, pozostała jednak na miejscu. Po chwili udała, że ziewa, przeprosiła wszystkich i wymknęła się z lokalu. Ruszyła za Dane'em. Zatrzymała się na chwilę, gdy przystanął, żeby zapalić papierosa. Gdy wsiadł do jeepa i wyjeżdżał z parkingu, pobiegła do swego samochodu i ruszyła z piskiem opon, żeby go dogonić. Włączył się do ruchu w kierunku północnym. Ręce drżały jej na kierownicy. Dane coś ukrywał, wiedziała to na pewno. Oczywiście sama też nie zdradziła mu wszystkich informacji, które zdobyła. Na razie postanowiła go śledzić. Nadal niepokoiła ją znajomość Dane'a z Sheilą.

Roześmiał się. - Nie, na pewno nie. To ty byłaś wielką miłością mojego życia i to ty mnie zniszczyłaś. Kelsey poczuła, że oblewa się rumieńcem. - Och, Boże, Nate, tak mi przykro. - Daj spokój, to było dawno. A właśnie teraz Sprawdź powodowała, czyniła z niego narzędzie zniszczenia. Tym razem nie walczył za kraj ani za wolność, zabijał z zemsty za nią. Coś mokrego zaczynało cieknąć mu po czole, spływać do oczu, nie wiedział, czy to pot, czy krew, nic już nie wiedział, parł przed siebie w czerwonej mgle, ledwie świadom tego, że ktoś kroczy u jego boku i że w powietrzu słychać śpiewne inkantacje. Naraz cios w głowę zwalił go z nóg, rycerz zapadł się w ciemność, w nieskończoną krwawą noc. Otworzył oczy. Otaczał go półmrok, w którym coś się poruszało, jakby jakiś cień. Nie spodziewał się tego. Czyżby jednak Bóg skazał go na piekło? Poczuł przyjemne ciepło, usłyszał trzask ognia, zamrugał kilka razy powiekami i w końcu uświadomił sobie, że wcale nie umarł. Na ścianie pojawił się ogromny cień, przysunął się bliżej, a potem zmienił w ojca