czasu chciała czuć Diaza w sobie. Chciała raz jeszcze poczuć to, co

192 - Około dziesięciu lat temu. Wszyscy zginęli, również sześcioro dzieci. * ** Długo po jego wyjściu Milla siedziała bez ruchu, patrząc na swoje dłonie. Zycie nie mogło być tak okrutne. Bóg nie mógł być tak okrutny: pozwolić jej dojść tak daleko, szukać tak długo, aby w końcu strącić ją w czarną otchłań rozpaczy Wiedziała, że Justin wcale nie musiał lecieć tym samolotem, że mogła go porwać zupełnie inna grupa. Ale była to kolejna koszmarna możliwość, przerażające prawdopodobieństwo, z którym musiała teraz żyć. Może nigdy nie odnajdzie dziecka, ale na pewno nie przestanie go szukać. Odnajdzie ludzi, którzy za tym wszystkim stali. Nie, nie ludzi - potwory. I załatwi ich, choćby miała to być ostatnia rzecz, jaką zrobi w życiu. Coś zmieniało się w Milli. Nie mogła sobie teraz pozwolić na przeoczenie żadnego szczegółu, żadnej informacji mogącej pomóc odnaleźć dziecko - jej własne, i jakiekolwiek inne. Chciała sprawiedliwości. Chciała zemsty an43 http://www.oczyszczalnie-sciekow.info.pl/media/ 276 Milla popatrzyła na deskę, na spienioną wodę tuż pod nią i odetchnęła głęboko. - Jestem gotowa - syknęła do Diaza. Złapał jej dłoń i zacisnął wokół swojego paska. - Trzymaj się. Łatwiej zachowasz równowagę. - Nie ma mowy! - szarpnęła się. - Jeśli wpadnę do wody to pociągnę cię za sobą. - Mówisz tak, jakbym nie miał zamiaru i tak za tobą skoczyć - spokojnie ujął dłoń Milli ponownie i założył sobie za pasek. -Trzymaj się. - No idziecie czy nie? - zawołał Norman z irytacją. - Idziemy!

osaczą tę gringa, Lorenzo przetnie paski nosidełka, Pavon chwyci dziecko i rzucą się do ucieczki. Jacyś bogaci jankesi oferowali kupę kasy za jasnowłose dziecko do adopcji - a to zdawało się im łatwym celem. Młoda gringa zajęta zakupami sprawiała wrażenie typowej Amerykanki, nieporadnej i nieprzygotowanej na niebezpieczeństwo. Nie docenili jej. Oczekiwali, że spanikuje i zacznie histerycznie Sprawdź - Spójrz na niego - mówiła Milla łagodnie, podsuwając mu fotografię. - Jest szczęśliwy Chcesz mu to odebrać? - Moglibyśmy chociaż się z nim zobaczyć - nalegał zdesperowany David. - On nawet nie wie, kim jesteśmy. Ja... Millo, an43 421 do cholery, zgadzam się, że nie możemy burzyć mu życia, odbierając tamtym ludziom, ale wreszcie mamy szansę, by... - Nie. Jeśli zjawimy się nagle, nie zapewniając jego nowych rodziców, że Justin należy już nieodwołalnie do nich, to jak myślisz, co zrobią? Ja wiem, co bym zrobiła. Zabrała dziecko i uciekała jak najdalej.