potrzebujecie posredników - powiedział, wreczajac jej

nie rób niczego głupiego, bo inaczej razem z matką skończycie w więzieniu za zabójstwo waszego tatuśka. - Przestań. - Shelby daremnie usiłowała się wyrwać. Jego palce były jak kajdanki. Próbowała go uderzyć wolną 192 ręką. Wciągnął powietrze i złapał ją za nadgarstek i teraz trzymał oba w jednej ręce. - To akurat był błąd. - Nie rób tego! - krzyczała Vianca. - Zostaw nas w spokoju, por favor. - Zaczekaj no tylko, suko - burknął Ross. - Przyjdzie i na ciebie pora. Wszyscy, którzy mnie wrobili, zapłacą za to. Shelby mocowała się z nim, ale był silniejszy. Przyciągnął ją do siebie. Wymierzyła mu kopniaka kolanem. Z całej siły, w czułe miejsce. Zgiął się wpół, ale nie puścił jej. - Ty przeklęta dziwko. Gdzieś za oknem rozległo się wycie syreny, ale było już za późno. Ross objął Shelby ramionami. Kopała go, mocowała się z nim, drapała po twarzy, ale wciąż jej nie puszczał. Aloise zemdlała. Vianca klęczała przy niej, zanosząc się histerycznym szlochem. - Madre, och, madre. - Nie możesz tego zrobić, McCallum - syknęła Shelby. - Wrócisz do więzienia. Mam świadków. - Warto będzie wrócić. Poza tym nie posłałabyś ojca swojego dziecka do więzienia. - Ty nie jesteś ojcem Elizabeth. - Siłując się z nim, boleśnie wyrżnęła plecami o ścianę. Płomienie świec zadrżały. Potem świece przewróciły się, a od ognia zajęła się serweta. Shelby osunęła się po ścianie. http://www.nfz.info.pl/media/ którymi miło spedzała czas, ale nie miała zamiaru sie wiazac, bo w ogóle nie miała zamiaru wiazac sie z nikim... Mierzyła bardzo wysoko. Teraz oparła sie o framuge drzwi sypialni i znowu przed oczami staneły jej ich przystojne twarze. Ronnie. Sam. Benton... i inni... ale ¿aden z nich nie dotykał jej tak, jak Nick. ¯aden nawet w połowie mu nie dorównywał, ani jako człowiek, ani jako kochanek. - Lepiej usiadz sobie - zaproponował Nick, przekładajac delikatnie Jamesa z jednego ramienia na drugie. -I powiedz mi, o co chodzi. - Pamietam... wszystko sobie przypomniałam - powiedziała, patrzac na parapet, na którym czesto wylegiwał

Nick delikatnie pchnał ja na poduszki, scałował krople wody z jej piersi i spojrzał jej głeboko w oczy. - Powiedz, ¿e mnie pragniesz. Marla oblizała wargi. - Pra... pragne cie. Och, Nick, gdybys tylko wiedział, jak bardzo cie pragne, Sprawdź poznaczona ¿ółtymi plamami, siwe włosy tak rzadkie, ¿e widac było skóre jego czaszki. Zapadniete oczy były jednak przytomne i nieufne. - Nie. - Wyrwał reke z jej dłoni, siegnał do stolika i namacał okulary. Z wysiłkiem wło¿ył je na nos i spojrzał na Marle nienaturalnie powiekszonymi zrenicami. 317 - Tak, wiem, ¿e wygladam teraz troche inaczej, ale to dlatego, ¿e miałam powa¿ny wypadek - wyjasniła pospiesznie. - Teraz jestem ju¿ prawie zdrowa. Conrad zmarszczył brwi. - Obciełam włosy, ale... - Nie jestes Marla. - Conrad oderwał od niej wzrok i spojrzał gniewnie na Nicka. - A ty nie jestes moim zieciem. -