Odjechali, wzniecając tuman kurzu.

skonczyło sie to okropnym skandalem. - Eugenia podniosła do ust fili¿anke, a potem poło¿yła babeczke z malinami na swoim talerzyku. - Nie umiał utrzymac rak przy sobie. - Zaciskajac usta, ułamała kawałek babeczki. - Nie zdziwiłabym sie, gdyby sie okazało, ¿e to Donald wpedził te dziewczyne w kłopoty. Nigdy sie nie przyznała, kto jest ojcem jej dziecka, a chodziła na msze do Koscioła Swietej Trójcy. Wystarczy dodac dwa do dwóch. - Eugenia wło¿yła ciasteczko do ust. Coco, le¿aca u jej stóp, patrzyła łakomie. - Oczywiscie Alex zaraz go zwolnił. Skandal i tak wyrzadził ju¿ sporo szkód. To zdumiewajace, ¿e parafia postanowiła Donalda zatrzymac. No ale on cały czas twierdził, ¿e ta dziewczyna kłamie, ¿e on jej nawet nie dotknał. W koncu wycofała oskar¿enie. - Coraz lepiej, prawda? - rzucił Nick sarkastycznie. – Interesujacy fragment historii naszej rodzinnej dru¿yny. Rozległ sie donosny dzwonek telefonu. Nick wyszedł do holu i podniósł słuchawke po drugim sygnale. 305 - Nick Cahill. - Wrócił do salonu ze słuchawka w rece i spojrzał na Marle. - Tak, jest. Sekunde. To do ciebie. - Podał http://www.nfz.info.pl ramiona do starszej pani. - Jak sie masz? - spytała Eugenia chłodno. Cherise z promiennym usmiechem cofneła sie o krok. - Dobrze. Tak sie ciesze, ¿e w koncu mogłam zobaczyc Marle. Oboje - Monty i ja - zamartwialismy sie o nia. Bardzo chciałam sie z nia spotkac. ¯ałuje, ¿e Monty nie mógł tu dzis przyjechac, ale jest bardzo zajety, a ja nie wiedziałam, kiedy znowu nadarzy nam sie taka okazja - wyjasniła Cherise, siadajac na sofie. Eugenia, rozparłszy sie wygodnie w fotelu, jedna reka drapała Coco za uchem. Cherise uniosła dłonie. - Wiemy wszyscy, ¿e w naszej rodzinie od pokolen trwaja ró¿ne spory. Ale chyba ju¿ czas z tym skonczyc. Kiedy

Podszedł do okna i wyjrzał przez ¿aluzje. - Wiec zgodziłas sie na wszystko. - Miałam zamiar. Ale potem... kiedy poczułam to dziecko w sobie, kiedy zaczeło sie poruszac... Im dłu¿ej je nosiłam, im wiecej wiedziałam, tym trudniej było mi sie z tym pogodzic. Czułam, ¿e nie moge oddac własnego dziecka, nie moge go Sprawdź głebi swojej kobiecej duszy wiedziała te¿, ¿e jest zmysłowa. Namietna. A jednak sypiała sama. Albo tak to tylko wygladało. - Dobrze, nie powiem niczego w tym rodzaju. 249 - Ale... - nalegała. - Sama pytałas, Marla. Czuła, jak na jej twarz wypływa ciemny rumieniec. - Kto? - To nie ma znaczenia. - Alex za szybko wszedł w zakret. Opony zapiszczały na asfalcie. - Chyba jednak ma - rzuciła gniewnie. W koncu wyprowadził ja z równowagi. - Nie wchodzmy w to teraz. To było ju¿ jakis czas temu. -