drugim pasem cie¿arówka.

znaczy. - Mo¿e nikt tego nie wie. Nick wyjechał na ulice i ruszył w strone wybrze¿a. - Mo¿e. - Marla zaryzykowała jeszcze jedno spojrzenie w jego strone. Patrzył przed siebie, trzymajac obie dłonie na kierownicy. Marla uswiadomiła sobie ze wstydem, ¿e w tej chwili jest jej bli¿szy ni¿ jej ma¿. Sfrustrowana, potarła dłonia czoło. - Chyba jeszcze ci nie dziekowałam - powiedziała. Nick spojrzał na nia z ukosa. - Uratowałes mi ¿ycie, wiesz o tym. W domu. Mogłam tego nie prze¿yc. - Zrobiłem, co nale¿ało. - Cos ci jednak zawdzieczam. Nawet całkiem sporo. - Nie zapisuje swoich zasług. - Mo¿e powinienes. - Nic dobrego by to nie dało - stwierdził, wje¿d¿ajac na estakade wiodaca na dwupoziomowy parking szpitala Bayview i przylegajacych do niego klinik. Jaguar Aleksa stał na dole, tu¿ obok jakiegos cadillaca. Alex wyskoczył z samochodu, skoro tylko zauwa¿ył http://www.nabudowie.edu.pl smiercia Charlesa Biggsa i zamachami na jej ¿ycie. Miała powa¿ne powody, ¿eby sie bac. O siebie. O syna. O Nicka. - Nie widziałes nigdy nienawisci na jego twarzy. Nie wiesz, jak potrafi grozic. - Wiec zabierzmy Jamesa ze soba- zgodził sie Nick. - Zaczekajmy, a¿ Cissy pójdzie do szkoły - dodała Marla. - Mysle, ¿e tam bedzie bezpieczna. Mam wra¿enie, ¿e ona jest poza tym wszystkim. Cokolwiek sie tu dzieje, ma to zwiazek z Jamesem. I ze mna. Nick spojrzał jej w oczy. - I z testamentem. - Co? - Mały jest centralnym punktem całej tej afery, bo to on

Mówię ci, Shelby, jemu nie można ufać. Nevada Smith to same kłopoty. Mów sobie, co chcesz, ale wychowali go na dzikusa i dzikusem pozostał. - Ojciec rzucił marynarkę na oparcie kanapy w rodzinnym salonie i podszedł do barku, po czym wyciągnął butelkę szkockiej. - A poza tym on jest dla ciebie za stary. 56 - Mam siedemnaście lat, nie jestem dzieckiem - spierała się, zrzucając buty dojazdy konnej. Skrzywiła się, kiedy ściągała z włosów gumkę. Zobaczyła swoje odbicie w ukośnie ściętym lustrze nad szafką z alkoholem. Piegi, Sprawdź pokrywała ciemna boazeria wykonczona mosie¿nymi elementami. Stały tu ciemnozielone, skórzane fotele i palmy w wielkich donicach. Tutaj okna zostały umieszczone bardzo wysoko, siegały sufitu, ale choc wpadało przez nie sporo swiatła, niewiele mo¿na było przez nie zobaczyc. To było zapewne sanktuarium jej me¿a. W powietrzu unosił sie lekki zapach tytoniu i wody po goleniu, a na scianach wisiały olejne obrazy przedstawiajace wyscigi konne. Konie... W ułamku sekundy Marla nagle zobaczyła, jak pedzi na koniu przez otwarte pola. z włosami rozwianymi przez wiatr. Ju¿ niemal brak jej tchu, na twarzy czuje ostre podmuchy wiatru, a pod soba poruszajace sie rytmicznie miesnie pote¿nego zwierzecia... zaraz, zaraz... a siodło?