niecierpliwić.

Kozakach. - Ależ ty się cała trzęsiesz! - Trochę mi zimno. - Muszę cię w takim razie ogrzać. - Osłonił ją rozpiętym płaszczem. - Czy tak lepiej? Skinęła głową potakująco. - Spróbuj mi zaufać, ma petite. - Spróbuję - wyjąkała. Przygarnął ją tak mocno, że zabrakło jej tchu. To nie była brutalna zaborczość. Oszałamiał ją delikatnością. Przymknęła oczy, gdy musnął wargami jej usta, jakby badając, jak na to zareaguje. - Mm, to bardzo miłe - mruknął gardłowo. W jego ramionach poczuła się bezpiecznie i... grzesznie. Co on teraz zrobi? Serce zabiło jej mocniej. Czuła ciepło jego ręki na swojej szyi. Rozchyliła usta, a on skorzystał z tego zaproszenia. Znów poczuła, że słabnie, że błogość przenika ją po same czubki palców. Całował doprawdy po mistrzowsku. Oczywiście, robił tak już przedtem, całe mnóstwo razy. A ona wcale. Objęła go kurczowo, choć niezbyt wprawnie. Kozacy przejechali powoli koło nich. Wpatrywali się uważnie w każdy mroczny zaułek. Nie zwrócili uwagi na młodą dziewczynę, która korzystając z ciemności, uprawiała swój proceder z wytwornym rozpustnikiem. Becky wątpiła zresztą, czy w ogóle zdołaliby ją teraz rozpoznać. W chwili gdy się ocknęła wśród kompanów Aleca, znalazła się w zupełnie innym świecie. Wiedziała co prawda o jego istnieniu, ale nigdy nie zaprzątała nim sobie głowy. Był to frapujący, ekscytujący świat http://www.nabudowie.biz.pl mistrzów, greckie urny i empirową kanapę krytą atłasem w paski. Zajrzała też do bawialni, ale gdy uchyliła podwójne drzwi, cofnęła się pospiesznie. Ziało tam pustką. Nie było mebli, tylko goły parkiet i pusty gzyms do zawieszania obrazów. Kiedy uważniej przyjrzała się salonowi, dostrzegła puste miejsca, które powinny były zajmować smukłe meble z nóżkami zakończonymi na kształt zwierzęcych łapek. Na ścianach widniały jaśniejsze prostokąty po obrazach, które zapewne sprzedano, by właściciel mógł wydostać się z tarapatów finansowych, o których wspominał. Przypomniała sobie, co mówił o zyskaniu i utracie fortuny. Poczuła współczucie, zdając sobie sprawę, że Alec robił, co mógł, byle zachować pozory godności. Coś ją zaniepokoiło. Skoro miał finansowe trudności... A jeśli znajdzie Różę Indry w szufladzie komódki? Już miała biec z powrotem do gotowalni, ale nagle zdecydowała, że może mu zaufać. Sądząc z jego wytwornego mieszkania, potrafiłby ocenić wartość kamienia i określić, czy byłaby w stanie odkupić swój dom. Nie mogła się jednak zdecydować.

- Nie. - Alice pokręciła głową. - Chciałam, żeby odpoczęła. Wczorajszy wieczór musiał być dla niej koszmarem. Dla ciebie pewnie też. Mimo woli przypomniał sobie, jak ją zostawił - bezradnie skuloną na środku łóżka. - To był faktycznie niezapomniany wieczór - mruknął. - Nie rób sobie żartów, Ed. Kiedy pomyślę, że mogłeś zginąć... - Ale nie zginąłem. - Przyklęknął i wziął ją za rękę. - I nie myśl już o tym, bo nie chcę, żeby mój bratanek był nerwowym dzieckiem. Gdzie Marissa? - Śpi. Sprawdź - Regent za nim przepada, a jego bratem jest książę Hawkscliffe, o którego ostatniej ustawie mówiłem panu dziś rano. - Och, ustawy! Co za nudziarstwo! - oświadczył dandys. - Ja jestem konikiem polnym z bajki, za to Robert pracowitą mrówką. - Powtórzę mu pańskie słowa! - burknął z irytacją Westland. - Czy on nadal pozwala panu tu grać? Zdaje się, że ostatnio opuściła pana dobra passa? - W grze jest jak na wojnie. Raz się wygrywa, raz przegrywa. W polityce również. - Albo w miłości, lordzie Alecu? - odparował Westland. - Nie. W tej grze nigdy nie przegrywałem. Michaił się roześmiał. Ten zuchwalec miał cięty język! On sam nigdy by w podobnej sytuacji nie żartował, lecz lord Alec najwyraźniej był kimś niepoważnym. Błazeństwo rozmówcy poprawiło Kurkowowi nastrój. - Niezła riposta, Westland - rzekł do naburmuszonego księcia.