zamykał jakieś papiery na klucz w szufladzie. Pewnie mają coś wspólnego z tą sprawą. Co

się w gromadę pod osłoną portyku. - Coś podobnego! - wykrzyknął Rush, najszybciej ze wszystkich otrząsając się z zaskoczenia. - Patrzcie, co za zrządzenie losu! - Bądźże cicho! - syknął Fort z przewrotnym błyskiem w oku. - Przecież ona śpi! - Znasz ją? - spytał Alec. - Nigdy jej nie widziałem - odparł Drax. Odsunął pozostałych, przyklęknął koło dziewczyny i zbliżył latarnię tak, że mogli dojrzeć subtelne rysy. - Co za ślicznotka! Alec bez słowa cofnął się, gdy pozostali dwaj nachylili się nad nią po obu bokach Draksa. Rush przykucnął, zsuwając czarny płaszcz z jednego ramienia, a Fort wsparł ręce na biodrach i przyglądał się leżącej uważnie, z przechyloną na bok głową. - Niebrzydka - stwierdził, jak zwykle zaniżając ocenę. Alec wolał pozostać w tyle. Świetnie, jeszcze jedna dziwka, pomyślał. Spała i oddychała spokojnie, niczym śpiąca królewna w oczekiwaniu na pocałunek królewicza, tyle że ze smugą brudu na policzku. Nie w szklanej trumnie, ale na gołej ziemi. Serce mu się ścisnęło na ten widok. Przypomniał sobie noce spędzone z lady Campion. Poczuł wyrzuty sumienia. Przecież tak naprawdę nie ma między nimi wielkiej różnicy. Chyba właśnie ta myśl sprawiła, że zapragnął pozostać na uboczu. Gdy kompani tłoczyli się wokół dziewczyny, on - wsparty o kolumnę - założył ręce na piersi. - Trochę za młoda, nie sądzicie? - mruknął. Nie odpowiedzieli. - Widocznie madame nam ją podesłała - wyszeptał Drax. http://www.my-medyczni.com.pl poważnie. Brunet aż się zapowietrzył. Przyśpieszył kroku, mając nadzieję, że młody wreszcie się od niego odczepi, ale chyba się przeliczył. Dzieciak nie miał zamiaru odpuszczać. Weszli do parku, gdzie Adam nagle się zatrzymał i zgromił wzrokiem Krystiana. - Słuchaj, ja jestem zajęty, okej?! – zawarczał groźnie. – Mam chłopaka, więc się łaskawie odczep ode mnie i znajdź nową, wielką miłość – przewrócił oczami. Za to Krystian aż uchylił drżące usta, trawiąc powoli słowa, które padły. Jego książę kogoś ma?! - Kto…?! – jęknął, tracąc całą swoją radość, jaką przed chwilą okazywał. Adam ucieszył się, widząc to. Może naprawdę dzieciak wreszcie da sobie spokój? - Ten blondyn, z którym mieszkam, Filip – powiedział niemal natychmiastowo. Chłopiec zrobił żałośnie smutną minę, garbiąc się nieco i wyglądając jak jedna wielka kupka nieszczęścia.

Szybko jednak rozbawił go widok trzech kompanów, najwyraźniej pokutujących za wydarzenia zeszłej nocy. Fort, Drax i Rush siedzieli nieruchomo pośrodku klubu z zimnymi okładami na oczach, przy wodzie sodowej i sucharkach imbirowych. Czwarte, wolne krzesło czekało na niego. Nie mógł się oprzeć chęci spłatania im złośliwego żartu. Podszedł cicho do okna i Sprawdź - Dlaczego nosisz to nawet w pałacu? - Czekam na wiadomość od Blaque'a. - Objęła rękami nagie ramiona i potarła, próbując się ogrzać. - Muszę być gotowa. - Co to za wiadomość? - Lepiej, żebyś zapytał... - Pytam ciebie. - Jego głos był jak smagnięcie szpicrutą, której używał rzadko, ale skutecznie. - Co to za wiadomość? Podciągnęła kolana pod brodę, wahając się, co może mu powiedzieć. Ostatecznie uznała, że i tak wie prawie wszystko. - A więc poświęcimy część wschodniego skrzydła. Sprytne - rzekł w zamyśleniu, wpatrując się w ostrze, które obracał w uniesionej dłoni. Wiedział, że gdyby tylko mógł, bez chwili wahania zatopiłby je w sercu Blaque'a. - Najważniejsze, żeby wypadło autentycznie - westchnęła. - Blaque nie podzieli się pieniędzmi, póki nie będzie przekonany, że Cordina nie ma już następcy tronu. - Chce zabić dzieci - rzekł półgłosem. - Nawet to jeszcze nie narodzone. Po co? Dla zemsty, władzy, pieniędzy? - Owszem. Ale tym razem zgubi go własna zachłanność. Obiecuję ci to. Powiedziała to z taką pasją i wiarą, że spojrzał na nią uważnie. Jej szeroko otwarte oczy pociemniały z emocji. Była gotowa poświęcić wszystko, by bronić jego rodziny. Ale przecież musi też chronić siebie. Ta prosta prawda objawiła mu się tak samo gwałtownie jak miłość do Belli. Zrozumiał, że jest mu obojętne, co zrobi i jakich użyje środków. Najważniejsze, żeby była bezpieczna. Schował ostrze i odłożył nóż. Potem zdjął pasek z jej uda. W pokoju było ciepło, ale ona miała lodowate dłonie. Gdy poczuł ten chłód, zrobiło mu się jej bardzo żal. Jeszcze mocniej zapragnął opiekować się nią i ją chronić. W napięciu patrzyła, jak wstawał. Próbowała przygotować się na to, że za moment ją odrzuci, odejdzie, Kiedy jednak wziął ją na ręce, nie potrafiła ukryć zaskoczenia. - Powinnaś bardziej mi ufać - szepnął.