dzieci i Lily, tak że utworzyli intymny krąg. Czując przy sobie jego

- Moje na pewno nie. - Tym razem wybuchnął niepohamowanym śmiechem. Choć ciotka Hattie uczyła ją, że to nieładnie gapić się na kogoś, Malinda nie mogła oderwać od niego wzroku. Nigdy nie spotkała takiego mężczyzny jak Jack Brannan. Miał budowę boksera, pewność siebie pilota i urodę z okładki magazynu. Patrząc jej w oczy Jack z trudem stłumił śmiech. - Moje dzieci to chłopcy. - Chłopcy? - Malinda wypuściła z ręki formularze. - Tak jest. - Ale ja nie uczę chłopców. - Wiem, ale miałem nadzieję, że da się pani namówić. - Sama nie wiem... - Malinda nawet nie próbowała ukryć zakłopotania. Kurs etykiety dla chłopców. Taki pomysł nigdy nie wpadł jej do głowy, ale po chwilowym szoku propozycja wydała jej się nawet interesująca. Będzie musiała opracować nowy plan, ale z pew16 http://www.motopati.pl wychodzili na zewnątrz, żeby się zorientować w sytuacji. Ale nie bardzo było w czym się orientować. Na wyspie nie było nikogo poza ludźmi w domu Blackthorne'a. I wszyscy siedzieli w salonie, jadalni albo kuchni. Poza Richardem. To była jego szansa, pomyślała Laura. Otworzył drzwi swojego domu przed obcymi. Przecież nie urządziłby sobie z niego kpin? Nie na oczach Kelly. Nikt nie mógłby być tak bezlitosny. Była na niego zła. Również o to, że nie uprzedził jej, iż zamierza się skryć. - Gdzie jest pan Blackthorne? - zapytał policjant, Mark Lindsey. Laura wzruszyła ramionami.

– Rozumiem. – Tak... – Julianna odetchnęła, bo wreszcie zaczęła nad tym wszystkim panować. – Jeszcze jedno. Doktor Samuel mówił, że Citywide może pokryć koszty opieki medycznej. – Oczywiście, zwłaszcza jeśli nie masz ubezpieczenia. – Niestety, tak się złożyło, że nie mam żadnego poza podstawowym. Sprawdź otoczył Lily ramieniem, zaprowadził do kuchni i zamknął drzwi. Wciąż obejmując, zaczął ją łagodnie kołysać. Jej serce powracało powoli do normalnego rytmu. Przytuliła głowę do piersi Thea i rozpłakała się. Gdy trochę się uspokoiła, posadził ją na fotelu i uklęknął obok. Popatrzył na jej bladą twarz ze śladami łez, szeroko otwarte oczy i potargane włosy. Od czasu do czasu drobnym ciałem dziewczyny wstrząsał ledwie dostrzegalny dreszcz. Theo wyjął chusteczkę i otarł jej mokre policzki. – Proszę, powiedz mi, co się stało? – rzekł łagodnie. Lily pojmowała, że musi wyrzucić z siebie wszystko, choć groziło to kolejnym wybuchem płaczu. – Co cię tak przestraszyło? – zapytał, chcąc ułatwić jej wyznanie. –