I nienawidził.

– To mój dom. Zresztą, Hairy S... – Jest bezużyteczny, już to przerabialiśmy. Wracam do domu, dzisiaj albo jutro. Wobec tego, co się tu dzieje, tylu morderstw, nie chcę, żebyś była sama. – To wszystko dzieje się w Kalifornii, czyli ile – dwa i pół tysiąca kilometrów ode mnie? Ten, kto morduje w Los Angeles, nic mi nie zrobi. – To tylko jeden lot. – Jesteś w Los Angeles. Ona nie wyjedzie. – Hm. – Zawahał się, jakby w myśli analizował jej słowa. O1ivia wyciągnęła rękę i zapaliła lampkę na nocnym stoliku. Psiak wypełzł spod kołdry, wystawił czarny nos. – Co powiedziała? – Bentz nie dawał za wygraną. – Że pakuje się w kłopoty. On, czyli ty, jak się domyślam, bo mówiła o tobie per RJ. I powiedziała, że doszło do kolejnego morderstwa. Myślałam, że chodzi o Shanę. – Raczej nie. Pewnie chciała się pochwalić zabiciem Lorraine. Cholera, nie rozumiem, o co jej chodzi. – Ani nikt inny, ale zrozumiesz. Kiedy chwytasz trop, nie odpuszczasz. – O której zadzwoniła? – Po północy, mniej więcej za kwadrans pierwsza. Siedziałam do późna, oglądałam film. – Wystukała kilka klawiszy na telefonie, sprawdziła coś na wyświetlaczu i ponownie podniosła słuchawkę do ucha. – Tak, dwunasta pięćdziesiąt dwie. Rano zadzwonię do http://www.motoinfosik.com.pl podobna do Jennifer. – Jada... – Poza tym, że do złudzenia przypominała jego pierwszą żonę, był pewien, że jej nie zna. – Kim jesteś? Nie odpowiedziała. Zrobił to za nią Montoya. – Nazywa się Jada Hollister, studiuje aktorstwo w Whitaker College. Niedoszła aktorka. Przyjaciółka Fernanda Valdeza. – No jasne. – Bentz mierzył ją rozwścieczonym wzrokiem. Z trudem opanował się, by nie rozerwać jej gołymi rękami. – Gdzie O1ivia? – Co? Kto? – Moja żona. Prawdziwa żona. Gdzie jest? – warknął. Nadal zachowywała spokój i zimną krew, które opanowała do perfekcji. Nawet nie drgnęła. – Nie mam pojęcia. Bentz nie wytrzymał.

– Bardzo jej na nim zależało. – Nam wszystkim – zażartowała i dodała: – Zostań na kolacji. Wiesz, że robię boskie pesto. – Wiem, ale nie jestem głodny, przepraszam. Skinęła głową i westchnęła. – Dobra, już wiem, rozumiem. I naprawdę rozumiała. Corrine O’Donnell dawniej pracowała w wydziale narkotyków, Sprawdź ciemności i pocałował, mocno, namiętnie, aż poczuła, że i w niej rodzi się ogień. Nie powinna tego robić, nie powinna wpadać w pułapkę zmysłów, gdy dręczy ją strach o ich wspólną przyszłość, ale jego dotyk uwodził jak zawsze, jego bliskość dawała ukojenie. Jego język naciskał, pokonał opór jej zębów, zapraszał do zabawy. Nie, Liwie, nie daj się zaspokoić seksem, gdy pragniesz rozmowy. Podciągnął jej koszulę nocną, muskał palcami jej skórę. Ciągle ją całował, błądził rękami po jej udach, biodrach, talii. – Nie jestem pewna, czy to dobry pomysł – szepnęła. – Nie tylko dobry. Świetny. – Ściągnął z niej koszulę nocną, cisnął na podłogę i przykrył sobą. – Nawet przez sekundę nie waż się myśleć, że nas skreśliłem – powiedział, gdy mocowała się z jego bokserkami, pieszcząc przy okazji napięte pośladki i silne uda. Chciała mu uwierzyć. Bardzo chciała. – Rozkoszuj się – szepnął. Oddała mu się duszą i ciałem.