wymówić ani jednego słowa.

Tom poczęstował się. – Dzięki. – Powers jeszcze nie wrócił do swojego mieszkania – relacjonował Kondor. – Nie podróżował też pod żadnym ze znanych nam nazwisk. Sprawdziłem wszystko, co mogłem, i nic nie znalazłem. Po prostu zapadł się pod ziemię. – Nic podobnego. Kondor spojrzał na szefa. – To znaczy? Morris odłamał kawałek ciastka. – Parę miesięcy temu odebraliśmy telefon w kwaterze Firmy. Dzwoniła niejaka Julianna Starr. Chciała rozmawiać z Clarkiem Russellem. – Julianna Starr – powtórzył Kondor. – To jakaś krewna zabitej? – Jej córka. Powiedziałbym ci o tym wcześniej, ale facet, który odebrał telefon, jest nowy i zawalił sprawę. – Czego chciała od Russella? – Dobre pytanie. Sam chciałbym to wiedzieć. – Morris odchrząknął. – Posłuchaj, teraz będzie najciekawsze. Ta Julianna wcale nie pokazała się na pogrzebie matki i nie odebrała spadku. Od dawna nie widział jej nikt z sąsiadów. To dziwne, wziąwszy pod uwagę okoliczności. http://www.mojabudowa.edu.pl z pogrzebu położyła Emmę spać i nalała sobie spory kieliszek wina. Później musiała zasnąć. Zerknęła na czujnik, żeby sprawdzić, czy jest włączony. Światełko zasilania świeciło miłym, czerwonym światłem. Poza tym dom był pogrążony w ciemnościach. Przez jakiś czas nasłuchiwała, czy od strony sypialni Emmy nie dochodzi jakiś dźwięk. Uspokojona oparła się wygodniej o poduszki. Zakryła twarz rękami, czując potworne zmęczenie i strach. Wszystko skończone. Pogrzeb zakończył nie tylko życie Richarda, ale i jej własne. Życie szczęśliwej, beztroskiej mężatki. Innego nie znała. To, że została sama, wydawało jej się zupełnie niepojęte. Nagle Emma jęknęła, a potem zaczęła płakać, jakby się czegoś przestraszyła. Czujnik odezwał się, ale od razu zamilkł.

Zdyszana, zarumieniona od gorącego piekarnika Malinda stanęła w drzwiach. - Czy coś się stało? - zapytała niepewnie, widząc wściekłość na jego twarzy. - Pewnie, że się stało! Kto wyprasował moją koszulę? Sprawdź papierosami. Nikt nie zwróci tam na nią uwagi. Julianna zapaliła silnik sportowej miaty i cofnęła się w przecznicę, żeby zostawić samochód na parkingu, a potem poszła do parku, gdzie wybrała ławeczkę z widokiem na dom Richarda. Mijały kolejne minuty. Słońce zaczęło chylić się ku zachodowi. Zrobiło się chłodno. Park powoli się wyludniał. Julianna owinęła się szczelniej płaszczem, czując, że zmarzły jej uszy i ręce. W domu Ryanów nie paliło się żadne światło. Sprawdziła godzinę. Dochodziła szósta. Poza nią w parku było już tylko kilku biegaczy. Poruszyła się na ławce, czując, jak macki strachu oplatają jej ciało. A jeśli nie wrócą do domu?