jakie emocje wywoła w nim patrzenie na zaokrąglający się brzuch

an43 236 sekundy Nie mógł ryzykować: przez jego wahanie Milla mogła zginąć albo zostać bardzo poważnie ranna. Zdenerwowała się tym, co się stało, ale natychmiast zrozumiała, czemu Diaz musiał coś zrobić. Chciał dorwać Pavona. Czyż nie było to intrygujące, że ten sam człowiek, który dziesięć lat wcześniej porywał dzieci, obecnie zamieszany jest w handel organami pochodzącymi od niedobrowolnych dawców? Może Pavon był tylko cwanym śmieciem, który umiał się zakręcić wokół każdego biznesu. A może wciąż pracował dla tego samego szefa. Diaz czuł w brzuchu miłe ciepło na myśl, że może uda się upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Syn Milli zniknął. Porywacze byliby głupcami, rejestrując swoje sprawki na papierze. Zresztą dokumenty adopcyjne i tak były utajnione. Diaz nie widział żadnej możliwości wytropienia dziecka - nawet jeśli udałoby się im rozpracować szajkę i dotrzeć do fałszywego aktu urodzenia wystawionego Justinowi. Ale dla Milli bardzo wiele znaczyło to, czego już się dowiedziała: że jej http://www.meble-biurowe.info.pl - Masz dla mnie jakieś nowe informacje? - spytała. Gdyby tego nie zrobiła, True mógłby coś podejrzewać. - Nic, co pasowałoby do interesującego nas czasu. Obawiam się, że to ślepa uliczka. - O jakie informacje chodzi? - wtrącił się szorstko Rip. Było to niegrzeczne, ale - jak pomyślała Milla - równie niegrzeczne z jej strony było podejmowanie tematu wykluczającego z rozmowy Kospera. an43 174 - Wydawało mi się, że wreszcie znalazłam nazwisko człowieka zamieszanego w porwanie. Poprosiłam True, żeby to sprawdził - nie

Dotarło też do niej, jak ważne są usłyszane właśnie informacje. - Ona... Ona widziała Justina? Naprawdę go widziała? Pamiętała go? - Tak, pamiętała. Był cały i zdrowy. - Ona... Ale dlaczego cię pocięła? - Bo zrobiłam coś głupiego. Sprawdź an43 99 piersi, ogłuszając hukiem tętniącej w oszalałym tempie krwi. Chciała krzyczeć, chciała płakać, chciała wybiec i szukać go teraz, w tej chwili! Chciała dorwać go w swe ręce i walić głową bandyty o ścianę, aż odpowie na wszystkie pytania, które ona mu zada. Ale wiedziała, że nie może tego zrobić, że musi się opanować; przycisnęła trzęsące się pięści do oczu, z całych sił starając się nie rozpłakać. - Wiesz, jak ma na imię? - spytała zduszonym głosem. - Artura Arturo Pavon. Litery wypaliły się w jej mózgu jak nieusuwalne piętno. Tak jak nigdy nie zapomni jego twarzy, tak samo będzie