tak jak z tamtymi.

z niego wyturlał i może nawet podreptał o własnych siłach. Już od miesiąca samodzielnie stawał na nóżkach i nawet próbował chodzić, opierając się o ściany R S i meble, ale samodzielnego chodzenia jak dotąd nie próbował. Jednak plaża i lazurowe morze, które widział po raz pierwszy w życiu, mogły go zachęcić do podjęcia nowego wyzwania. Carrie przeszła z wózkiem na drugą stronę ogrodzenia, wzięła Danny'ego na ręce i zeszła na plażę po szerokich stopniach zrobionych z pni drzew oliwnych. - Cudowne miejsce -powiedziała do malca, który wierzgał nóżkami i popiskiwał z radości. Znajdowali się w uroczej zatoczce, ograniczonej z obu stron żółtobrunatnymi skałami. Wokół plaży rosły stare drzewa oliwne, które dawały cień tym, którzy go szukali. Ale Carrie nie chciała cienia. Posadziła Danny'ego na piasku, usiadła obok niego i dała mu do łapki mały okrągły kamyczek. Wszystkie kamienie na tej plaży były małe, idealnie okrągłe, doskonałe http://www.maxstrans.com.pl/media/ zadzwonię. - Naprawdę, Tony, zupełnie cię nie rozumiem. Gdyby nic jej się nie stało, to zadzwoniłaby, żeby się dowiedzieć o dziecko, prawda? - Zięć jej nie odpowiedział. - Nawet gdybyście mieli jakąś awanturę, o której wolisz nie mówić... - Nie mieliśmy żadnej pieprzonej awantury, okej? - Nie, wcale nie okej. - No więc dobrze. To po prostu straszne, że nie dzwonię na pieprzoną policję, bo moja żona wściekła się i wyszła z domu... - Tony, mógłbyś przestać kląć? - poprosiła bardzo spokojnie Sandra.

najbezpieczniejszą porą dnia na tego rodzaju wymówki, gdyż Tony nie zdążył jeszcze nic wypić. - Pewnie, że widzę - przyznał beznamiętnie. Joanne nie wierzyła własnym uszom. - Myślisz, że nie wiem, jaki ze mnie potwór? - Więc... więc dlaczego... Sprawdź - Spieramy się, czy w zamku są dzieci lub półprzytomna babka lub ciotka z manią prześladowczą albo służąca - lunatyczka lub wiecznie pijany krewny? - Spierajmy się, czy tam jest prawdziwa zjawa? - Ja nie patrząc wyciągnęłam rękę, Rolar ścisnął ją, a Orsana położyła dłoń z góry, zatwierdziwszy spór. Drzwi otworzyły się po trzecim stuknięciu, a raczej, po rozjuszonemu kopnięciu nogą - pukać w grube deski pięścią było na próżno, zaprzestałam tego po pierwszej próbie. - Dzień dobry! – w uniżenie przeciągnęła dwójka, patrząc na nas od góry do dołu. Dwie pary są niebieskich oczu, dwa zadarte noski. U chłopaka – zwichrzona czuprynka, u dziewczynki – dwa grube proste warkoczyki za uszami. Maluchy nie miały dziesięciu lat, najwyżej dwa. - Aha! - wiele mówiąco okazał Rolar. -- Dzieci! - Diera, Słar! - zalamentowano z góry. Ktoś, podskakując, naprędce schodził po wąskich stopniach krętych schodów. -- Ile razy ja wam mówiłam - nie otwierajcie sami drzwi, przyjdzie zła ciocia wiedźma, włoży was w worek i zaniesie sobie na obiad! Dzieci spojrzały - na mnie z niemym zachwytem. Dziewczynka nawet usta otworzyła, pokazawszy dwa rzędy równych mlecznych zębów. “Zła ciocia” zmieszana cofnęła się za plecy Rolara, nie wykazując życzenia zanosić urwisów gdzie by to nie było. Zza schodów wynurzyła się kobieta nieobjętej formy. Puszyste wspaniałości jej ciała mocno obciągała jaskrawo-różowa sukienka z białym koronkowym spodem, a spód puszystych halek nie wyglądał uroczyście z pomponami i białymi robionymi na drutach pończochami. Zobaczywszy gości, dama (najwidoczniej niania) spostrzegła się, głupio szarpnęła spódnice, wyprostowała się i przestawiła się na ciężki majestatyczny chód. Niestety, na ostatnim stopniu straciła równowagę i niania, pisnąwszy, machnęła rękoma i z grzmotem opadła na podłogę – z zawistnym śmiechem dzieci. Rolar pośpiesznie poszedł, podawszy rękę ofierze natartych woskiem schodów. Wypadało mu chwycić się za poręcz drugą ręką - podnieść tak dobrze odżywioną damę bez oparcia okazało się nie tak prosto. Postawiona na nogi, niania przede wszystkim kazała dzieciom iść na górę i umyć się przed kolacją. Parka niechętnie podporządkowała się; zresztą, dobiegłszy do pierwszego piętra, zwiesili się na poręczy, podsłuchując i oglądając gości. Jak się wyjaśniło, skrawek pergaminu wisiał na słupie nie pierwszy dzień. - Czarownicy? Za zjawą? - ze sporym lekceważeniem zainteresowało się babiszcze. - Zgadli - po lekkim zamęcie potwierdziłam.