mają Pavona za plecami. Mógł załatwić Diaza tu i teraz. Kulka przez

restauracji, że ona i Kosperowie mieszkają na przeciwnych krańcach miasta, Gallagher oznajmił, iż to dla niego nie nowina. - Nie wiem dokładnie. Gdzieś wWestside, tak mi kiedyś powiedziała Susanna. Gdzie zatem jedziemy? Podała mu swój adres. - Wiem, gdzie to jest - kiwnął głową. Urodził się w El Paso, znał tu każdą uliczkę. - Czy to wezwanie Susanny było prawdziwe? - Tak sądzę - wzruszył ramionami. - Ale i tak chciałem zaproponować ci podwiezienie do domu. an43 178 - True, nie zmieniłam zdania. Nie umówię się z tobą. Doceniam twoją uprzejmość, ale nie ma o czym mówić. Ulice nie były specjalnie zatłoczone, poza tym załapali się na kilka zielonych świateł z rzędu. Milla patrzyła, jak cienie grają na twarzy mężczyzny, jak rysy Gallaghera stają się nagle ostrzejsze, surowsze, jak bębni ze złością palcami po kierownicy - Nie musisz grzebać siebie za życia - powiedział wreszcie, a http://www.maszynadoszycia.net.pl - Sprzedała Justina - ciągnął Rip. - Dostała za niego kupę kasy. Przykro mi, Millo, nie wiem, dokąd go wysłali. Przeryłem wszystkie papiery Susanny, ale nie było tam nic o dalszym losie dzieci. Myślę, że miała to gdzieś. W oczach Ripa zalśniły łzy - Powiedziała, że zwodzili cię przez dziesięć lat - odezwał się cicho. - Ze pilnowali dokładnie, abyś ścigała cienie. - Co zamierzasz z tym zrobić? - spytała Milla zdławionym głosem. To bolało. Była zszokowana, dotknięta i zła. Susanna miała szczęście, że jej tu nie było. Mogłaby ją spotkać duża krzywda. - Nie wiem. Rozwód, to oczywiste. Nie zostawiłem jej tylko dlatego, że chciałem jeszcze trochę powęszyć. Czy mógłbym zeznawać przeciwko niej? Nie wiem.

Milla zasnęła podczas karmienia. David Boone stał nad swoją żoną i dzieckiem, wpatrując się w nich z niemądrym uśmiechem w nagłym przypływie wzruszenia. Jego żona. Jego dziecko. Boże. Jego cały świat. Dawna wręcz obsesyjna fascynacja medycyną pozostała. Ale teraz miał jeszcze coś równie fascynującego. Nawet nie podejrzewał, Sprawdź miesięcy życia. - Gdzie umarł? - Gdzie? A tutaj. Tutaj. Zakopałem go o tam, w lesie. Nikt jakoś nie chciał zapłacić za porządny pogrzeb, no to sam się za to wziąłem. Nie było już o czym gadać. Podziękowali Normanowi, a Diaz wręczył mu zwitek banknotów jako zapłatę za poświęcony czas. Potem wrócili do prowizorycznego mostu. Milla czuła się wystarczająco pewnie, by nie trzymać się paska Diaza przy przekraczaniu potoku, lecz mężczyzna nalegał. Wystarczyło nie patrzeć w dół (widok spienionej wody sprawiał, że kręciło jej się w głowie) i już było dobrze. Byli mniej więcej na środku kładki, gdy Diaz krzyknął ostrzegawczo. Deska zatańczyła gwałtownie pod ich stopami. Milla