pogrążony w myślach, gdy do pokoju weszła panna Tyler.

Wpatrywał się ze zdumieniem w adwokata, choć wiedział, że dobrze usłyszał. Mimo to nie wierzył własnym uszom. River Road House należy teraz do Glorii. Nie będzie już mógł tam przyjeżdżać w poszukiwaniu spokoju. Popatrzył na Glorię. Była zaskoczona nie mniej niż on. W pewnym sensie nawet przytłoczona nieoczekiwaną schedą. Poczuła na sobie jego wzrok, podniosła głowę i posłała mu przepraszające spojrzenie. Nie potrzebował jej współczucia. Już i tak się przed nią odsłonił w dniu pogrzebu, kiedy poszli razem do łóżka. Od tamtego czasu pragnął jej jeszcze bardziej. Pragnął beznadziejnie i nic nie mógł z tym zrobić. Gloria St. Germain była poza jego zasięgiem. Dwadzieścia minut później opuścili elegancką kancelarię adwokacką w centrum miasta i ruszyli do wind. - Gratuluję - mruknął Santos. - Dziękuję. - Gloria splotła palce nerwowym gestem. - Nie spodziewałam się tego. Ty chyba też. Przykro mi. - Nie ma o czym mówić. - Wsiedli do kabiny, Santos nacisnął guzik parteru. - I tak nie wiedziałbym, co zrobić z takim spadkiem. - Mógłbyś sprzedać dom. - Nie, tego na pewno bym nie zrobił. Ale też nie stać by mnie było na utrzymanie takiej rezydencji. Z pensji gliniarza? Lepiej się stało, że przypadł tobie. Dotknęła jego rękawa i zaraz, zmieszana, cofnęła rękę. - Wiem, jak bardzo był ci drogi. Wiem, że... chciałeś go dostać. - Skąd wiesz? Czyżbyś czytała w ludzkich myślach? - Nie muszę. - Odwróciła na moment oczy. - Tego dnia, kiedy zawiozłeś mnie na River Road, widziałam to w twojej twarzy. Widziałam też, z jaką miną wysłuchałeś dzisiaj testamentu. Za dużo widziała. O wiele za dużo. Jak zawsze. Z trudem przełknął ślinę. Wzruszył ramionami, udając obojętność. - Ty lepiej zadbasz o ten dom, więc wszystko w porządku. Winda zatrzymała się na parterze. Przeszli przez wyłożony zielonym marmurem hol i stanęli na chodniku przed wejściem. - Coś mnie jednak w tym zastanawia... - odezwała się Gloria, bardziej do siebie niż do Santosa. - O co chodzi? - Wiele lat temu moja matka spłaciła długi hotelu z jakichś rodzinnych zasobów. Wtedy nic nie wiedziałam o zadłużeniu. Dowiedziałam się dopiero, kiedy zaczęłam prowadzić St. Charles. Chodziło o dużą sumę. Nie poddawałam w http://www.logopedawarszawa.com.pl - Może masz rację - odparł Mark rozważając to w my¬ślach. Dopnie swego w komforcie wiejskiej sypialni, co z pewnością sprawi mu większą przyjemność, a być może Hej. - Oczywiście, że mam! Powiedzmy, że w imieniu Arabelli napiszę do guwernantki liścik, że po skończonych tańcach zabierasz ją na prywatną kolację do „Korony”? - Genialne, siostrzyczko - zaśmiał się Mark. - Nie będzie można powiedzieć, że zmusiłem ją do przyjścia. Przybiegnie do mnie jak na skrzydłach! - Poklepał Orianę po dłoni. - Doprawdy, zasługujesz na tę klacz. Poprzedniej nocy Oriana zabrała z pokoju lekcyjnego Zeszyt Arabelli i teraz usiadła przy biurku, by skopiować jej charakter pisma. - Co ty na to? - zapytała brata. - „Droga panno Stoneham, proszę się nie martwić, że nie ma mnie w domu. Pojechałam na jarmark z panem Baverstockiem” - a może napisać „z Markiem” - To zabrzmi bardziej alarmująco. „Zjemy razem kolację w «Koronie» - w prywatnym pokoju, więc proszę się nie martwić o moją reputację, a potem Mark odwiezie mnie bezpiecznie do domu. Arabella”. Coś jeszcze dodać? - Tak będzie doskonale, siostrzyczko. Oriana spojrzała na list. Pomyślała, że udało jej się całkiem nieźle podrobić bazgroły Arabelli. Po spędzeniu przyjemnego popołudnia rozbawione towa¬rzystwo wróciło do Candover Court. Lady Helena obejrzała wszystkie jarmarkowe atrakcje, wydając pieniądze na niepo¬trzebne błahostki. Lord i lady Fabianowie również stanęli na wysokości zadania, pozbywając się swoich funduszy, lord Fabian kilkakrotnie nawet brał udział w rzucaniu do celu. Arabella i Diana, otrzymawszy od Fabianów po dwa szylingi, wydały je natychmiast na wizytę u wróżki zwanej Zabiną. Cyganka przepowiedziała im obu bogatych i przystojnych mężów, a chichoczącej Arabelli dodatkowo narodziny bliź¬niaków. Arabella poszła jeszcze popatrzeć na Josha Baldocka, który brał udział w zawodach we wspinaniu się na wy¬smarowany łojem słup. Młodzieniec miał na sobie stare ubranie, pobrudzone już po pierwszym etapie konkurencji. Widząc Arabellę, uśmiechnął się do niej szeroko, ona zaś po chwili wahania pomachała mu ręką. Lysander również przyglądał się z boku Joshowi. Kiedy po zakończeniu konkursu zawodnicy umyli się przy studni i poszli w stronę stoiska z piwem, kiwnął na chłopca. Josh, nieco zdenerwowany, podszedł z wolna. Nie zapom¬niał ich ostatniego spotkania, jednak markiz nie miał zamiaru czynić mu wymówek. - Czy potrafisz trzymać język za zębami? - zapytał. Młodzieniec wybałuszył na niego oczy, ale przytaknął skwapliwie.

- Lysandrze, jeśli panna Stoneham ma nadzorować przy¬gotowania, co, mam nadzieję, uczyni, w żadnym razie nie może być pozbawiona przyjemności uczestniczenia w pikniku - oznajmiła lady Fabian i uśmiechnęła się do Clemency. Spodobała się jej ta dziewczyna, która pragnęła zbliżyć do siebie Arabellę i Dianę. Również jej próby rozmowy z Dianą podczas posiłku nie pozostały nie zauważone. - Mam nadzieję - odparł markiz niezobowiązująco. Giles rzucił matce spojrzenie pełne wdzięczności. - Pani obecność na pikniku, panno Stoneham, jest nie¬odzowna - szepnął później Mark, pochylając się w salonie nad oparciem krzesła Clemency. - Doprawdy? - spytała lodowato. Dostałem kosza? To intrygujące, pomyślał Mark. Pozwolił osobie dotknąć jej złotych loków i dodał: Sprawdź Jej młodsza siostra, Amy, ma najcudowniejsze rude, kręcone włosy i wielkie, niebieskie oczy. A Mikey jest tak uroczy, że mógłby reklamować pieluszki w telewizji. - Brzmi nie najgorzej. - Pozory często bywają mylące, mamo. Lizzie jest równie agresywna jak piękna, jej siostra sprzeciwia się wszystkiemu, co powiem, a najmłodszy Mikey krzyczy tylko „nie". - Ach - mruknęła,Gemma kojąco. - Widzę, że nie będzie ci łatwo, ale powiedz mi jedno - spytała, nim Willow zdołała poinformować, że jutro zamierza rzucić tę pracę. - Gdy patrzysz na te dzieci. Czy widzisz w nich chociażby ziarno dobra? Willow zmarszczyła nos. Ziarnko dobra? Chciała zaprzeczyć, ale ponieważ z natury była sprawiedliwa, postanowiła