ale nie poczuła nic takiego. Czekoladka była smaczna, rozpływała się na

- Kto to jest Everett? - To mój zwierzchnik. Na pewno chciałby się dowiedzieć o tych telefo¬ nach, a może już o nich wie. Muszę też zrobić spis nazwisk. Rainie spojrzała na zegar. Minęła północ. - Quincy - zaczęła. - Nic mi nie jest. - Jestem niedaleko. Za godzinę mogę być u ciebie. - I co wtedy, Rainie? Wszystko będzie dobrze, bo będziesz próbowała mi pomóc? - Nic podobnego! - A czego się spodziewałaś? Zrozumienie to nie to samo co litość. Chy¬ ba że w twoim świecie. - Quincy... - Dzięki za wieści, pani detektyw Conner. Dobranoc. Trzasnął słuchawką. Rainie zmarszczyła brwi i o wiele delikatniej żyła swoją. - Ale moja sprawa była inna - wymamrotała. W jej pokoju panowała cisza. Pomyślała, że to właściwa odpowiedź 64 r http://www.kosmetyki-naturalne.edu.pl/media/ - To by wyjaśniało jego strój i sposób, w jaki się wyrażał przed Everettem - skomentował Quincy. Uśmiechnęła się lekko do niego. - Nie było sensu ubiegać się o szybki awans, skoro jego kariera wykole¬ iła się jak lokomotywa. - Jego błąd. Ma ich więcej na swoim koncie. Oby następny nie miał związku z tobą. - Nic mi nie będzie. Masz tu cudowny system alarmowy. Poza tym pozwoliliśmy sobie na dodatkowe zmiany. Pokażę ci. - Poprowadziła Quincy'ego do drzwi wejściowych, gdzie obok dzwonka zainstalowano nową skrzynkę. W jego systemie klawiatura składała się z czterech rzędów po cztery klawisze. Teraz do systemu alarmowego podłączono rozbudowaną klawiaturę, skaner i kolorowy wyświetlacz na zewnątrz drzwi wejściowych.

odnalazła czerwone audi. Stało zaparkowane dokładnie w tym samym miejscu, w którym czternaście miesięcy wcześniej Mandy uderzyła swoim wozem w słup. Ludzie z dochodzeniówki na miejscu pasażera znaleźli ślady moczu, prawdopodobnie Abrahama. Ściągnięto dodatkowych ludzi do przeczesania okolicznych lasów. Poza tym mieli ze sobą psy wytrenowane do szukania zwłok. Sprawdź Zawołaj mnie... Milczał. I wtedy zdała sobie sprawę, gdzie się znajduje. Stała samotnic na parkingu. Miała na sobie kurtkę, a drzwi do pokoju Quincy’ego były zamknięte. Noc wokół niej była ciemna i chłodna. Rainie spojrzała w górę i zaczęła liczyć gwiazdy, aż wyschły jej łzy na policzkach. Bezmiar nocy, bezmiar świata. Była chyba jedyną istotą, którą pocieszała świadomość, że jest tylko drobiną jedną z wielu. Zawołaj mnie... Wsiadła do wozu. Nagle zauważyła, że do przedniej szyby ktoś przykleił płachtę gazety. Na marginesie widniał dopisek: „Pokarzemy ci sprawiedliwość, dzifko!” Rainie wysiadła. Kluczem zeskrobała papier z szyby. Noc była cicha. Żadnego ruchu w pokoju Quincy’ego. Policjantka Lorraine Conner odjechała do domu.