przecinakiem przeszywał nieznosny ból, a zastałe miesnie

szkodzą nam wszystkim. - Och, nińa - szepnęła Lydia. W jej ciemnych, pełnych udręki oczach błysnęły łzy. - Proszę cię, proszę przez wzgląd na mnie, nie drąż tego. Ja nic ci nie mogę powiedzieć. - To znaczy, że nie chcesz mi powiedzieć. - Dla mnie to bez różnicy. - Lydia wzięła się do polerowania mahoniowego stołu z taką energią, jakby od tego zależało jej życie. Na jej czoło wystąpiły krople potu, a widoczna spod mankietu krótkiego rękawa skóra lekko się fałdowała. - Sędzia nie chce mi nic powiedzieć. - Shelby była tak sfrustrowana, że miała ochotę potrząsnąć gosposią, ale kiedy zobaczyła ból w ciemnych oczach Lydii, a może raczej strach, i pogłębiający bruzdy na twarzy smutek, szepnęła tylko: - Jeśli wiesz cokolwiek o Elizabeth, proszę cię, powiedz mi. Też jesteś matką. Wiesz, jakie to ważne, żeby matka była ze swoim dzieckiem... - Si, ale nie mogę. - Na miłość boską, Lydio, ona jest moją córką! Moją jedyną córką. Proszę... Usłyszały, że ktoś dzwoni do drzwi. Ciche, łagodne dźwięki wydawały się natarczywe, jakby zwiastowały strzelaninę. - Przepraszam. - Lydia rzuciła szmatkę do polerowania, wytarła ręce w fartuch i, szeleszcząc nylonowymi rajstopami, pobiegła do foyer. - Ta rozmowa nie jest skończona - upierała się Shelby, idąc za Lydia jak pies tropiący zbiegłego przestępcę. Kiedy gosposia otworzyła drzwi, Shelby się podłamała. Na środku frontowego ganku stała, zgodnie z obietnicą, http://www.korekcja-wzroku.com.pl/media/ maszynka do golenia, ale także miniaturowa szopka bożonarodzeniowa, chociaż do świąt było jeszcze z pół roku. Diabeł z pewnością nie miał tu na co liczyć. W pewnym sensie było to niesamowite. Co do Caleba, właściwie był u progu śmierci. Jeśli Katrina chciała przeprowadzić wywiad, a bardzo jej na nim zależało, to musiała się pośpieszyć, żeby nie ubiegła jej kostucha. - Pan Swaggert? - zagadnęła, budząc w nim popłoch. Podskoczył, a monitor nad jego głową na chwilę zwariował. Swaggert odwrócił wychudzoną twarz do gościa. - Nazywam się Katrina Nedelesky. - Powoli szła w kierunku łóżka, jakby starała się podejść bojaźliwego źrebaka. Jakby ten staruszek miał siłę uciekać. Zmusiła się do uśmiechu. Miała nadzieję, że wygląda choć trochę przekonująco. - Pamięta pan? Z magazynu „Lone Star”. Na moment zmarszczył upstrzone plamkami czoło, ale zaraz przypomniał sobie, o co chodzi. - Czy dostał pan umowę, którą panu wysłałam? - zapytała, podchodząc bliżej do łóżka i próbując nie okazywać obrzydzenia na widok jego kościstego ciała. W gruncie rzeczy nie spodziewała się, żeby wiele pamiętał. Ten facet ledwo był przytomny. Miała jednak nadzieję, że uda mu się odtworzyć przebieg wydarzeń tej nocy, kiedy

Zaraz zwymiotuje! Przera¿ona, siegneła do lampy. Trafiła na włacznik, ale ramieniem potraciła podstawe. Błysneło swiatło. Lampa przewróciła sie, uderzajac o dzbanek, z którego wylała sie woda. ¯arówka rozprysła sie w milion kawałków. W pokoju znowu zapanowała ciemnosc. Sprawdź - Byłem. Ale przemyslałem sobie wiele rzeczy i sadze, ¿e mo¿e... nie, ¿e na pewno razem stworzymy sobie wspaniałe ¿ycie. - Miałes operacje, a potem byłes nieprzytomny. Chyba nie miałes zbyt du¿o czasu na przemyslenia. - Wcale nie potrzebowałem du¿o czasu - mrugnał do niej, a Kylie zadr¿ała pod jego spojrzeniem. - Nie lubie sie przyznawac do błedów, ale musze ci powiedziec, ¿e sie myliłem, mówiac, ¿e jestes gorsza od Marli. Wiedziałem, ¿e jestes inna. Obserwowałem cie z Cissy i z małym... i kiedy byłas ze mna i... i... - Naprawde? - Kylie pragneła z całego serca, aby tak własnie było.