177 - Tam zaparkowałem - powiedział True, pokazując na lewo, i delikatnie kierując Millę w tamtą stronę, dotknął jej pleców. - Coś mi się zdaje, że Rip mnie nie lubi. Milla chrząknęła niejednoznacznie. Nie odezwała się, dopóki oboje nie znaleźli się we wnętrzu srebrnego lincolna navigatora. - Wiesz - powiedziała wreszcie - mnie też nie podoba się to, co robisz. Nie lubię być manipulowana. Milczał przez chwilę, zamarłszy z kluczykami w ręku. - To takie oczywiste? - powiedział wreszcie, uruchamiając silnik. - Dla mnie wystarczająco. Gdyby próbował wszystkiego się wyprzeć, może nawet by mu uwierzyła. Ale doceniała to, że przynajmniej nie usiłował jej okłamywać. Coś jeszcze przyszło jej nagle do głowy: - Skąd wiesz, gdzie mieszkam? - kiedy powiedziała w restauracji, że ona i Kosperowie mieszkają na przeciwnych krańcach miasta, Gallagher oznajmił, iż to dla niego nie nowina. - Nie wiem dokładnie. Gdzieś wWestside, tak mi kiedyś powiedziała Susanna. Gdzie zatem jedziemy? http://www.kisleonardo.pl Gdyby miała więcej energii, mogłaby się z nim spierać. A nawet zamknąć drzwi, kiedy mężczyzna wyszedł. Zamiast tego Milla posłusznie zdjęła ubranie, a potem weszła do kabiny prysznicowej. Ścianki były z przejrzystego szkła, nie dawały nawet pozoru intymności. Właśnie kończyła się wycierać, gdy wrócił Diaz z pełnymi rękami, niosąc wszystko, czego kobieta mogłaby potrzebować. Rozstawił jej kosmetyki na toaletce, włożył suszarkę do jednej z szafek, położył koszulę nocną na stołeczku. Włożyła ją bez słowa, a potem przysiadła przed toaletką, patrząc pustym wzrokiem na wszystkie przybory i buteleczki. Usiłowała sobie przypomnieć, co powinna teraz zrobić. Co zazwyczaj robiła. - Najpierw to - powiedział Diaz, podsuwając jej tonik. Oglądał ją
Czy ja wyglądam na idiotkę? W istocie było wręcz przeciwnie. Ellin wyglądała na ostrożną babkę, która potrafi o siebie zadbać. - Myślę, że jednak masz te papiery - powiedziała Milla. -W końcu to zawsze jakiś atut w ręku, nieprawdaż? Coś, czym można pohandlować. Z prywatną osobą, jak ja, z prokuratorem okręgowym, a Sprawdź zdawało się, jakby oni dwoje byli ostatnimi ludźmi na ziemi. Oczywiście w okolicy żyli miejscowi, kilka razy zdarzyło się jej minąć na plaży pojedynczych ludzi spacerujących lub biegających dla zdrowia. Jednak na ogół cała plaża należała do niej. Atmosfera bezludnego pustkowia dobrze współgrała z nastrojem Milli; teraz było podobnie z padającym rzęsistym deszczem. Ogarnął ją smutek. Czy zeszłej nocy popełniła największy błąd swojego życia? A jeśli tak, to czy istniała jeszcze jakaś szansa ratunku? Diaz wrócił, niosąc jej kapcie i szlafrok, a potem poszedł nastawić kawę. Nie był zbytnio rozmowny z rana - wieczorem zresztą też nie - ale Milli to odpowiadało. Wypełzła z łóżka i szybko narzuciła szlafrok, potem pobiegła do łazienki. W łazience był osobny mały grzejnik - włączyła go bez wahania.