Kurkow zagrał z kolei dwójką karo, co oznaczało, że książę także nie ma pików. Mógł

podejrzliwie. Ale zaraz książę wzruszył ramionami. - Owszem, ale już nie jest na sprzedaż. Szkoda, że nie wiedziałem o tym wcześniej, bo powiadomiłbym mego radcę prawnego, żeby przyjął rozsądną ofertę. Nie mam z tej posiadłości żadnego pożytku. Niestety, po namowach pewnej młodej damy postanowiłem, że będzie to moja stawka w dorocznym turnieju wista. Aleca wprost poraziła ta wiadomość, choć nie dał tego po sobie poznać. - W turnieju... wista? - spytał nieco zdławionym głosem. - Tak. - Kurkow pociągnął łyk ponczu. - Lady Parthenia West - land udziela się w towarzystwie dobroczynnym, które go organizuje. - Ależ... wpisowe wynosi dziesięć tysięcy funtów! - Alec musiał dokonać niesłychanego wysiłku, żeby ukryć zaskoczenie. - Istotnie - odparł sucho Kurkow, zauważając jego zdumienie. - Stawka, jak mi mówiono, uległa podwojeniu i dlatego damy pozwalają graczom stawiać w zakład także posiadłości, powozy, klejnoty i tym podobne rzeczy, jeśli całkowita ich wartość równa się dziesięciu tysiącom funtów. Nic dziwnego, że powierzyły lady Parthenii sporządzenie listy graczy. Tak pięknej istocie niełatwo odmówić. No, ale... cel jest godny pochwały. - Wiem, wdowy i sieroty po marynarzach... Kurkow uśmiechnął się cynicznie. - Miałem na myśli lady Parthenię. Alec zdobył się na uśmiech, lecz był całkowicie oszołomiony. Katastrofa! Suma wynosiła dwa razy tyle, ile zdołał zebrać. A do wpisania się na listę pozostało http://www.izolacja-dachu.info.pl/media/ Nigdy jeszcze nie spędził tyle czasu z kobietą, co przez ostatnie dwa tygodnie. Miał zwyczaj mawiać, że zakochuje się i odkochuje równie często, jak Beau Brummel zmienia bieliznę. Niezależność Becky zdumiewała go, a jej nieufność wobec wielkiego świata wzmagała pragnienie, żeby ją otoczyć opieką. Przede wszystkim zaś, by okazać się godnym zaufania, którym go obdarzyła. Zewsząd napływały zaproszenia. Alec odrzucał większość z nich, zbyt zajęty gromadzeniem pieniędzy. Zresztą bale, rauty i poranne przyjęcia pociągały go coraz mniej. Wolał przebywać w domu razem z Becky. Chciał ją zresztą mieć tylko dla siebie. Nie miał zamiaru bynajmniej więzić jej w klatce, czuł jednak, że tu, w willi, stworzyli swój własny świat. Nawet Lizzie nie potrafiła go tak oczarować. Nie, Rebecca Abukir Ward nie przypominała nikogo, znanego mu przedtem. Zdumiewała go i zachwycała. Nie mógł się bez niej obejść. Przyjaciele zjechali do Brighton, lecz Alec ukrył przed nimi jej obecność.

- Tędy! - wskazał jej drogę. - Nie mam pojęcia, kim jesteś, ani o co tu chodzi. Musisz mi wszystko wyjaśnić. Zasłużyłem sobie na to. Widziała, że jest na nią zły, lecz nie mogła go winić. - No, chodźmy - mruknął. Biegnijmy na ukos przez stajnie! Usłyszeli za sobą gardłowe głosy. Zbliżali się kolejni prześladowcy. Kamerdyner Westlanda zajrzał do salonu z dziwną miną. Sprawdź - Co ty tu jeszcze robisz?! - spytał. Jego wściekłe spojrzenie i śmiech Evy odebrały jej odwagę. Tych dwoje było godnymi siebie przeciwnikami. Sytuacja ją przerosła. Spojrzała z wyrzutem na Aleca, a potem gwałtownie odwróciła się i wyszła. Nogi się pod nią uginały. Alec, który i tak się niepokoił, ile Becky mogła usłyszeć z wcześniejszej rozmowy, nie mógł przeboleć swojego potknięcia. Jak to się stało, że wobec Evy posłużył się prawdziwym imieniem Becky? Niebezpieczeństwo, którym groziła ta gafa, zmusiła go do niechlubnych metod. - Chyba nie robisz tego serio? - spytała. - Naprawdę chcesz się z nią ożenić? - To nieuniknione - skłamał. Był dżentelmenem, a Eva ocaliła mu kiedyś życie, pragnął więc dać baronessie ostatnią szansę, by mogła się bezpiecznie wycofać, choć w głębi duszy uważał, że zdolna jest zrozumieć jedynie brutalne metody. - Czy ona jest może przy nadziei? - spytała nagle Eva. - To by wyjaśniało, dlaczego