przecież do Meksyku ze swoimi durnymi pytaniami, natrętnie węszyła. Ale Gallagher mówił „nie", twierdził, że ona siedzi za wysoko na świeczniku, że jej zniknięcie wywoła za duży ferment i będzie ich kosztować, w najlepszym przypadku, kupę kasy za nakłonienie pewnych służb do przymknięcia oczu. W gorszym wypadku mogliby nawet obaj skończyć w więzieniu, w Stanach albo w Meksyku - zależy, gdzie by ich schwytano. Jeśli miałoby do tego dojść, Pavon zdecydowanie preferował amerykańskie pudło: przynajmniej każdy miał tam klimatyzację, papierosy i kolorowy telewizor. an43 310 Gallagher. Pavon mu nie ufał, ale w zasadzie nie ufał przecież nikomu. Ich współpraca była długa i owocna, Gallagher miał wrodzony talent do robienia pieniędzy. Kiedy Pavon spotkał go po raz pierwszy, True był biedny jak mysz kościelna, ale miał w sobie energię, determinację i masę pomysłów. Był przy tym człowiekiem absolutnie pozbawionym skrupułów, co znakomicie pomagało. Gallagher zawsze umiał dorwać się do kasy; jeśli nie potrafił jej http://www.ith.com.pl programie telewizyjnym, który zadziwił Diaza - ale w gruncie rzeczy była już zupełnie inna. Była twardszą, silniejszą i odważniejszą kobietą niż wtedy, gdy porywano jej małego synka. Pytanie za sto punktów brzmiało: co teraz będzie? Co poczną? Milla czuła się tak zagubiona jak rankiem. Tylko że teraz nie była już sama. -29- Milla obudziła się następnego ranka w ramionach Diaza. Jej głowa spoczywała przy głowie mężczyzny, jego ciało dawało jej ciepło i komfort w ten szary grudniowy poranek. Padał deszcz, znacznie ulewniejszy niż poprzedniego dnia. Jak zwykle Diaz ocknął się chwilę po niej. Albo był już tak psychicznie zsynchronizowany z Millą, że czuł, kiedy ona się budzi, albo wewnętrzna czujność nie
Ostatecznie aresztowano dwóch kierowców autobusów i morderstwa ustały. Teraz Diaz mówił, że krwawa seria wciąż trwa. - Zginęła tak jak poprzednie? - spytała Milla. - Nie. Została dosłownie wypatroszona. - O Boże - zrobiło się jej niedobrze. - Taaa. Właśnie. Rób, co ci radzę, i trzymaj się na razie z dala od Sprawdź ostatecznie. Jednak w tej chwili poczuła chwytające ją silne ramię, drzewo wprawdzie nie zatrzymało Milli, ale spowolniło ją na tyle, by Diaz zdołał wreszcie ją dogonić. - Na prawy brzeg! - krzyczał mężczyzna. - Tam jest samochód! Było to poniekąd pocieszające: on wciąż wierzył, że im się uda. Inaczej nie przejmowałby się konkretnym brzegiem potoku, na który musieli się dostać. Milla nie miała pojęcia, jak daleko zaniosła ich woda, ale nurt był tak szybki, że mogli znajdować się już prawie kilometr od chatki Normana. Nagle koryto potoku stało się szersze, a prąd gwałtownie zwolnił. Wciąż był to jednak bardzo wartki nurt, którego siły nie zdołałaby pokonać - przynajmniej woda uspokoiła się trochę i nie