Wiedział, co miała na myśli. Chodziło o pocałunki. Trwały chwilę, a bardzo skomplikowały sytuację. Ani pięć lat temu, ani teraz nie potrafił przestać o niej myśleć. Nie wyobrażał sobie, jak będą dalej żyli obok siebie.

zaproszono gości, wystroiła się w piękną nową suknię i przystąpiła do układania włosów. Ze zdenerwowania drżały jej ręce. Czuła, że Lucien coś przed nią ukrywa. Domyślała się jedynie, że chodzi o panią Delacroix, ale nie miała pojęcia, jak Kilcairn wybrnie z kłopotliwej sytuacji. Zresztą po dzisiejszym wieczorze już nie będzie się obawiał, że zostanie zmuszony do małżeństwa z Rose. A gdy sobie uświadomi, że nic nie wskóra, trzymając ją w piwnicy, pozwoli jej wyjechać. Wtedy ona zniknie na dobre. W pewnym momencie rozległ się szczęk odsuwanej zasuwy. Thompkinson wziął Szekspira na ręce z wprawą, której nabrał przez ostatni tydzień, po czym spojrzał na nią i stanął jak wryty. - Dobrze się czujesz? - spytała zdziwiona i rozbawiona jednocześnie. - Ja... tak... panno... Gallant. Tylko że wygląda pani... bardzo ładnie. Alexandra dygnęła. - Dziękuję, Thompkinson. Jesteś miły. Chwilę później ciarki przebiegły jej po skórze. Kiedy się obejrzała, zobaczyła w progu Luciena. Hrabia pożerał ją wzrokiem. Zarumieniła się, widząc żądzę w jego oczach. - Mówiłem, że burgund jest dla ciebie wymarzonym kolorem - powiedział w końcu. - Cóż, ale strój nie jest najstosowniejszy, jeśli mam się zjawić niepostrzeżenie - stwierdziła, bliska omdlenia. - O to się nie martw. - Zbliżył się i podał jej ramię. - A przy okazji, co cię jeszcze http://www.implanty.info.pl/media/ Bryce nieoczekiwanie uśmiechnął się. - O co ci chodzi? - spytała. - Lubisz dzieci, prawda? Pokręciła głową wdzięczna za zmianę tematu. - No cóż, kto by pomyślał... - Ja nie - przyznał, czując, że powoli opuszczają go podejrzenia. Klara poczuła, iż Bryce obrzuca wzrokiem jej skąpy strój i zrobiło się jej gorąco. Posłała mu ostrzegawcze spojrzenie, ale je zignorował. - Wiem, że Karolina za mną tęskni. Chciałbym zostawać w domu na cały dzień, jednak nie mogę. Już prawie kończę negocjacje. Poświęcę jej więcej czasu, gdy załatwię sprawę. Wtedy wyjadę, pomyślała Klara. Przecież planowała się tu ukrywać tylko do chwili aresztowania Marka. Co więcej miała do roboty? Tymczasem pokochała powierzone jej opiece dziecko i oszalała na punkcie jego ojca. Może naprawdę zwariowała, angażując się tak mocno i niespodziewanie dla siebie samej. - Napijesz się wina? Może to pomoże ci zasnąć - zaproponowała. - Dobrze. Postawiła torbę z komputerem przy schodach i poszła do kuchni. Każdy krok uświadamiał jej, jak jest ubrana. No cóż, Bryce widział mnie całkiem rozebraną, pomyślała, wyjmując z szafki wino. Bryce znalazł się obok, wyjął jej z ręki butelkę, żeby ją otworzyć. Klara zajęła się kieliszkami. Potem spojrzała na swojego pracodawcę, który w piżamie i popielatym szlafroku prezentował się bardzo pociągająco. Piżama rozchyliła się, obnażając pierś i umięśniony brzuch. Ręce Klary zadrżały na myśl, iż mogłaby go dotknąć. Czuła się teraz jak wówczas w Hongkongu, gdy po raz pierwszy zauważyła go na sali balowej. I wówczas, i teraz patrzyła na niego, jakby nie miał na sobie żadnego ubrania.

Virgil wiedział, że nie może przegapić takiej okazji. - Mieszka w Balfour House - rzucił pospiesznie. Diuk się odwrócił. - Gdzie? - W Balfour House. Widziałem ją w Vauxhall Gardens. Siedziała w loży obok Kilcairna. Omal nie odgryzł mi głowy, kiedy podszedłem, żeby się z nią przywitać. Sprawdź - Nie możesz tak po prostu wszystkiego wrzucać, bo nic więcej się nie zmieści - powiedziała, układając porządnie zakupy. - Dlaczego sama tego nie zrobisz, mnie pozwalając pchać wózek? Klara zamieniła się z nim i wzięła listę zakupów. Szybko skierowała się ku miejscu, gdzie stały potrzebne produkty, a Bryce podążył za nią. - Byłaś tu już kiedyś? - Nie, czemu pytasz? - Skąd wiesz, gdzie co stoi? Mnie znalezienie czegokolwiek w tym sklepie zabiera masę czasu. - Kobiety radzą sobie z tym lepiej - odparła, choć zdawała sobie sprawę, iż nie w tym rzecz. Trening, który przeszła w CIA nauczył ją spostrzegawczości. Jednym spojrzeniem ogarniała teren, notowała w pamięci szczegóły tak, by mieć opracowaną trasę ewentualnej ucieczki. Popatrzyła na inne kobiety z dziećmi zajęte zakupami. Jeszcze niedawno pomyślałaby, że prowadzą nudne życie. Dziś im zazdrościła, zaczęła bowiem wątpić, czy praca w CIA naprawdę daje jej szczęście. Zrozumiała, że przestała czuć się szczęśliwa, gdy zakochała się w mężczyźnie, który towarzyszył jej dziś na zakupach. Nie oczekiwała, że się zakocha, a jednak tak się stało. Myśl, że będzie musiała opuścić Bryce'a i jego dziecko, sprawiała jej ból. Nie kontaktowała się ze swoim szefem w CIA, ponieważ wcale nie chciała wiedzieć, czy Mark został schwytany. Oznaczałoby to przecież konieczność powrotu do pracy. Dziecko zaczęło marudzić, więc sięgnęła po opakowanie krakersów i dała je małej. - Całe pudełko? - zdziwił się Bryce.