samym środku Syberii jej dziecięca namiętność troszkę już mnie nudzić zaczęła. Przecież

przez niego spraw wyłaniają się Polacy, atakuje go głód. Być może to skutek irytacji, jaką budzą w nim ci szaleńcy, którym kawałek czerwonej szmaty na barykadzie wystarcza, żeby szukać śmierci na drugim końcu Europy. A może kiszkowy dyskomfort ma całkiem niegastryczne powody? Może czuje tę ssącą pustkę w brzuchu z powodu ogromniejącej pustki w jego własnej duszy? Bo choć Lang nigdy by się nie przyznał do tego przed sobą samym, w gruncie rzeczy zazdrości Polakom ich brawury, a brzydzi się swoich idealnie zakonserwowanych myśli i zmieszczaniałych obyczajów. A już najbardziej tłustego brzuszyska, idealnie wypełniającego przestrzeń między empirowym fotelem i krawędzią biurka zasypanego niebieskimi teczkami, przeznaczonymi na akta osobników politycznie podejrzanych. http://www.iapteki.pl czy też przebywa wśród dusz potępionych – nie wiadomo. Co jeszcze powiedzieć o mieszkańcach pustelni? Chodzili w czarnym stroju, który był czymś w rodzaju grubo tkanego worka przepasanego sznurem. Kaptury nosili wąskie, opuszczone aż na twarz i zszyte bokami, na znak pełnego odcięcia od marności świata. Dla oczu w tym spiczastym kołpaku wycinano dwie dziurki. Jeśli pątnicy, modlący się na kananejskim brzegu, dostrzegali na wysepce któregoś ze świętych starców (zdarzało się to bardzo rzadko i uchodziło za szczególnie szczęśliwy traf), to mieli przed sobą coś w rodzaju czarnego wora, wolno poruszającego się pośród omszałych głazów – jakby to wcale nie był człowiek, lecz bezcielesny cień. A teraz, kiedy opowiedzieliśmy i o Nowym Araracie, i o pustelni, i o świętym Wasilisku, czas wrócić do archiwum sądowego, gdzie władyka Mitrofaniusz już zaczął przesłuchiwać nowoararackiego czerńca Antipę. * * *

(Rainie z niesmakiem popatrzyła na swoją broń. Pomyślała o notesie w kieszonce bluzy. Ciekawe, jak można jednocześnie trzymać pistolet i robić notatki.) Do diabła z tym wszystkim. Musiała skoncentrować się na pierwszym punkcie, na zatrzymaniu sprawcy. Oczywiście, popełniała błędy. Bóg wie, czym to się mogło skończyć, ale przynajmniej coś robiła, starała się, jak mogła. Co dalej? Miejsce przestępstwa było rozległe i trudne do spenetrowania. Rainie jak przez Sprawdź Po ciszy panującej w budynku, hałas na szkolnym boisku ogłuszył Rainie jak niespodziewany cios. Wrzaski reporterów na widok policjantów wyprowadzających zamaskowaną osobę. Krzyki sanitariuszy. Płacz dzieci w ramionach rodziców. Rozpaczliwy lament jakiejś klęczącej na ziemi kobiety. Rainie i Luke całą uwagę skoncentrowali na drodze do wozu patrolowego. Inni funkcjonariusze już biegli im na pomoc. – Ruszać się! – ktoś krzyczał. Rainie pomyślała, że to niedorzeczne. Przecież wszyscy ruszali się tak szybko, jak tylko mogli. – Przejście, zrobić przejście. Ludzie, cofnąć się! Otoczyli ich dziennikarze, fotoreporterzy walczyli gorączkowo o zdjęcie na pierwszą stronę. Nagle ponad gwar głosów wybił się przeraźliwy krzyk. Rainie odwróciła głowę. To był