– Jasne.

chłodnym wiatrem. Poczekał, aż zmniejszy się ruch, wszedł do sklepu po drugiej stronie, kupił paczkę cameli i wrócił do restauracji. W nadziei, że spotka Acacię na przerwie, poszedł na tyły restauracji – grupa kucharzy i kelnerów tłoczyła się przy służbowym wejściu. Montoya wyjął papierosa i wsunął do ust. Macał się po kieszeniach, udając, że szuka ognia. Zbliżył się do roześmianej, rozbawionej grupy pracowników restauracji. Acacia także tam była, właśnie kończyła papierosa. W świetle latarni wydawała się jeszcze bardziej rozgniewana. Marszcząc czoło, zaciągnęła się ostatni raz. Śmiechy ucichły, gdy się zbliżył. – Mogę prosić ogień? – zapytał po hiszpańsku. Kucharz, wielki byk z cienkim wąsikiem, opasany brudnym fartuchem, skinął głową. – Pewnie. – Rzucił mu zapalniczkę. Montoya złapał ją w locie. – Dzięki. Acacia zdusiła niedopałek i już miała wejść do środka. Montoya zapalił. – Widzieliście może Fernanda? Wszyscy umilkli. – Nie? – Zmarszczył brwi. – Słyszałem, że tu pracuje, a wisi mi kasę. Chciałem ściągnąć dług. Początkowo wszyscy milczeli; pewnie już słyszeli, że gliny go szukają. Potężny kucharz w brudnym fartuchu wyglądał, jakby chciał zaraz wejść do ośrodka. Zdusił niedopałek w przepełnionej popielniczce. http://www.hydraulika-silowa.info.pl – Bo mnie zna. Wie o mnie rzeczy, które wiedziała tylko Jennifer. – Robiło mu się niedobrze, gdy mówił: – Wygląda na to, że ilekroć dowiedziałem się o Jennifer czegoś nowego od jednej z jej przyjaciółek, ta przyjaciółka traciła życie. Prawie tak, jakby... Zdaję sobie sprawę z tego, jak szaleńczo to brzmi, ale wygląda to tak, jakby spełniła swoje zadanie i była już niepotrzebna. – Spojrzał na Hayesa i potrząsnął głową. – To dziwne. Zawsze wyprzedza mnie o krok. Wie, co zrobię, zanim sam do tego dojdę. Cholerny świat, Hayes, ona wiedziała, że będę na lotnisku. – Ledwie wypowiedział te słowa, pojawiło się nowe zmartwienie. – O Boże – szepnął. – O1ivia. – Co? Myślami wybiegał już w przyszłość, adrenalina i strach dodawały mu sił. Skoro Jennifer wiedziała, gdzie był, może śledziła także O1ivię? – Moja żona. Mówiłem ci, że dzwoniono do niej z pogróżkami. A jeśli psychopata chce czegoś od niej?

– Tak. – Bentz oparł się o ścianę i na moment zamknął oczy, gdy po chwili otworzył je ponownie, wrócił koszmar. Hayes potarł czoło, zmęczony i zbity z tropu. – Nic dziwnego, że nie mogłem się do niej dodzwonić. – To na pewno ją wyłowili z oceanu? – zapytał Bentz. – Tak, nadal śmierdzi morzem – odparł asystent. – Jeszcze nie wiemy, jak zginęła, Sprawdź – Niczego się nie spodziewały. O1ivii zrobiło się niedobrze. Uspokój się. Myśl. – A potem tylko mi zawadzały. – Porywaczka składała statyw do kamery, regulowała długość nóżek, mocowała je do podłogi za pomocą śrub. Zmarszczyła nos, rozejrzała się. – Jezu, ale tu cuchnie. Mój ojciec woził psy od portu do portu. Owczarki. – Więc to ty do mnie dzwoniłaś? To byłaś ty, prawda? – O1ivia ściągała ją na ziemię, chciała wiedzieć jak najwięcej. – Mój Boże, ależ z ciebie bystra dziewczyna – kpiła z niej porywaczka. – Twoje IQ pewnie sięga gwiazd. Oj, chyba nie. Gdybyś była taka mądra, nie siedziałabyś tu teraz. O, proszę... – Pochyliła się, przełożyła stronę w albumie i teraz patrzyła na ślubną fotografię Ricka i Jennifer. Panna młoda miała na sobie białą koronkową suknię z długim trenem, pan młody, o wiele młodszy niż Rick, którego znała, był dumny i przystojny w ciemnym fraku. Na plastikowych przekładkach widniały krwawe smugi, pamiątki po kroplach krwi roztartych na ich twarzach. – To jest niezłe. – Trąciła album stopą i ponownie zajęła się kamerą.