godzin.

Czuła, że musi poznać prawdę, a dzięki Lucienowi wreszcie zebrała się na odwagę, żeby zażądać wyjaśnień. Wzięła głęboki oddech, mocniej ścisnęła smycz Szekspira i zastukała w masywne dębowe drzwi. Dźwięk odbił się echem we wnętrzu domu, na co jej serce zabiło w takim samym nerwowym rytmie. Chwilę później ujrzała przed sobą kamerdynera o orlim nosie. - Tak, panienko? - Proszę poinformować jego miłość, że panna Gallant chce się z nim zobaczyć. Mężczyzna skinął głową. - Tędy, proszę. Rezydencja była ogromna, może nawet większa niż Balfour House. Kamerdyner zaprowadził ją do salonu i zamknął za sobą drzwi. Na jednej ze ścian wisiały podobizny diuka, dwóch synów, nieżyjącej żony i paru dalszych krewnych. - Czego chcesz? Alexandra nie oderwała wzroku od obrazów. - Dlaczego nie ma tu portretu mojej matki? - zapytała. - Bo opuściła rodzinę. Myślałem, że uciekłaś do Hampshire. - Ty wypędziłeś ją z rodziny. - I dlatego zachowujesz się wobec mnie w taki sposób? Twoja matka nauczyła cię mnie nienawidzić? Odwróciła się powoli. http://www.hffgdynia.pl Podała mu kwiaty. - Podeślę jej trochę jedzenia. Odezwij się, jak będziesz miał chwilę. - Jasne. Dzięki. - Jeżeli mogę zrobić coś jeszcze... wystarczy, żebyś powiedział. - Dzięki - powtórzył i skinął głową. - No nic, muszę wracać do pracy. Interes zaczął się rozkręcać. - Poważnie? - Santos uśmiechnął się tym razem szczerze. - No i jak się sprzedaje mój tradycyjny hamburger z krowy? - Tak dobrze, że brakuje rąk. Obawiam się tylko o zdrowie amerykańskich mężczyzn. Znów się roześmiał - i znów szczerze. - Cieszę się, że przyszłaś, Liz. Powiem Lily, że tu byłaś. Pocałował ją, tym razem nieco dłużej, delektując się jej zapachem. - Santos? Ona... obudziła się. Poderwał głowę i spojrzał przez ramię. W drzwiach szpitalnej sali stała czerwona jak burak Gloria. - Przepraszam - bąknęła. - Nie wiedziałam, że jesteś zajęty. To znaczy... nie wiedziałam, że nie jesteś sam.

spędziła następnych jedenaście lat, tęskniąc za Londynem, przyjaciółmi i dawnym życiem, ale nie podjęła żadnej próby, żeby to wszystko odzyskać. Widziałem ojca raptem sześć razy, wliczając pogrzeb. - Och! - wyszeptała Alexandra. - Od kobiet, które pragnęły mnie usidlić, nieraz słyszałem, że to widok całkowitej bezradności i nieszczęścia mojej matki wywołał we mnie niechęć do małżeństwa. Zgadzam Sprawdź Cofnęła się o krok, lecz natychmiast zmniejszył dystans. - Milordzie... - Tak? Znowu się zawahała. - Oczywiście, że włożę. Piękniejszej sukni na pewno już nigdy w życiu nie będę nosiła. Panna Gallant dawała mu szansę. Powinien teraz powiedzieć coś miłego i stosownego, ale przez całe lata usilnie starał się zasłużyć na miano drania i kilka sprytnie dobranych słów nie mogło go raptem zmienić. - Proszę mi więc podziękować, zamiast robić wykład na temat złych nawyków. Panna Gallant dumnie uniosła brodę. Ten gest niezmiennie go pociągał. - Nie, bo powziął pan złą decyzję. Wkrótce jej pan pożałuje, gdy ktoś z towarzystwa zauważy, w co się stroi pańska guwernantka. I kto nią jest.