z Susanną; nie ufała własnej pamięci. Z jednej strony czuła się

an43 452 Milla próbowała przełknąć ślinę. Czuła się tak, jakby jej płuca zamarły, jakby serce stanęło jej w piersi. Nikt nigdy nie powiedział, że to jej wina. Walczyła o dziecko, prawie oddała życie w jego obronie. Powstrzymał ją dopiero cios nożem w plecy. A jednak przez długie dziesięć lat na krawędzi jej świadomości kołatała się natrętna i nieustępliwa myśl: nie obroniła własnego dziecka. - Ja... Nie powinnam była zabierać go ze sobą na targ... - wyszeptała zdławionym głosem. - Miał dopiero sześć tygodni. Był taki mały... - Nie mogłaś zostawić go samego. Co innego mogłabyś zrobić? Jej usta zadrżały. Boże, ile razy rozpamiętywała już to pytanie! Co innego mogłabym zrobić? Musiało być coś, o czym nie pomyślała, czego nie zauważyła. Musiało - bo przecież pozwoliła tym bandytom odebrać sobie Justina. - Czy nie odkupiłaś już swojej rzekomej winy po stokroć? Odnajdując te wszystkie zaginione dzieci? Co jeszcze musisz zrobić, by wreszcie sobie przebaczyć? http://www.grundomat.pl Przez wszystkie te lata starała się wyobrażać sobie, jakie byłyby zainteresowania Justina, jak mógłby się zmieniać, rosnąc. Kupowała zabawki, które mogły mu się spodobać. Czy wolałby bawić się piłką, czy samochodzikami? Czy mruczałby „brum, brum!", jeżdżąc nimi po dywanie? Gdy minęły jego trzecie urodziny, Milla wyobraziła go sobie na trzykołowym rowerku. Rok później, jak sądziła, zacząłby zbierać kamyczki, dżdżownice i inne takie drobiazgi. Wkładałby je sobie do małych kieszonek w spodenkach. Nie mogła się wprawdzie zmusić do podnoszenia robaków, ale kamienie... to było do zaakceptowania. Tak, mogła zbierać kamienie. I taki właśnie był początek jej kolekcji. Gdy upłynęło sześć lat od urodzenia Justina, jego matka zastanawiała się, czy gra już w piłkę nożną lub w T-ball. Pewnie dalej

- Nie - odparła zaskoczona. - Ranny ze mnie ptaszek. Najwyraźniej z ciebie też. - Właściwie to się dzisiaj nie kładłem. Zbierałem informacje dla ciebie przez całą noc i., chciałem ci je przekazać, zanim pójdę do pracy. - Całą noc? - nie chciała, żeby aż tak się dla niej zarzynał. - A Sprawdź formę, o wygląd. Prawie nie znać było po nim siwizny. - Czy mąż... mógł mieć kogoś? - z trudem przeszło to Milli przez gardło, choć wiedziała, że policja już o to pytała Robertę. Wtedy zszokowana i przerażona kobieta bez wahania odrzuciła tę myśl. an43 115 Ale teraz jej twarz skrzywiła się w bolesnym grymasie; kobieta przysłoniła dłonią oczy - Nie wiem - zaszlochała. - Mógł mieć. Prawie każdego dnia grał w golfa. Nigdy go nie kontrolowałam. Ufałam mu bezgranicznie. Milla przypuszczała, że istnieją maniacy grający w golfa nawet w tutejszym upale, ale codziennie? Wątpliwe. Teraz dostrzegła to