drzwi.

Najchętniej poszłaby do siebie i w spokoju przemyślała całą akcję. Księciu jednak nie mogła się sprzeciwić. - Czy Wasza Wysokość życzy sobie, żebym jeszcze raz omówiła wszystkie szczegóły dzisiejszej operacji? - Nie. Myślę, że mam pełne rozeznanie. Chcę ci zadać pytanie osobiste, dlatego już na wstępie proszę, żebyś nie poczuła się dotknięta. - Usiadł naprzeciw niej, przyjmując surową i prostą postawę wojskowego. - Czy mi się zdaje, czy mój młodszy syn darzy cię specjalnymi względami? Całe jej ciało naprężyło się, jak w chwili zagrożenia. Kurczowo zacisnęła palce obu dłoni, ale odezwała się opanowanym głosem: - Jeśli Waszej Wysokości chodzi o księcia Edwarda, to rzeczywiście jest dla mnie bardzo miły. - Isabello, muszę prosić, żebyś nie uchylała się od odpowiedzi. Nadmiar obowiązków nie pozwala mi spędzać tyle czasu z rodziną, ile bym chciał, ale to wcale nie znaczy, że nie znam swoich dzieci. Znam je bardzo dobrze. I widzę, że Edward się w tobie zakochał. Krew odpłynęła jej z twarzy, ale zachowała spokój. - To nieprawda - powiedziała dobitnie. - Nie zakochał się we mnie. Nie przeczę, że jest mną zaintrygowany, ale wyłącznie dlatego, że jestem inna niż kobiety, do których przywykł. - Isabello. - Gestem ręki nakazał jej spokój. - Nie pytam o to, żeby cię denerwować. Po prostu kiedy się zorientowałem, co dzieje się z moim synem, poczułem się zaniepokojony. Edward przecież nie wie, kim jesteś. - Rozumiem. - Chyba nie do końca. Ze wszystkich moich dzieci Edward najbardziej przypomina matkę. Jest... bardzo uczuciowy, życzliwy Oczywiście, łatwo się unosi, ale równie łatwo go poruszyć. Chcę ci zadać jeszcze jedno pytanie. Jeśli odpowiesz przecząco, będę musiał prosić, żebyś postępowała z moim synem delikatnie. Czy ty go kochasz? Wszystko, co czuła, odmalowało się w jej oczach. Wiedziała o tym, więc szybko spuściła głowę. - Wasza Wysokość, to, co czuję do Edwarda, w żaden sposób nie wpłynie na jakość mojej pracy. - Isabello, potrafię rozpoznać profesjonalistę. - Zrobiło mu się jej żal, a jednocześnie ją rozumiał. - Nie odpowiedziałaś na moje pytanie. Czy kochasz Edwarda? - Nie mogę... - Tym razem w jej głosie zabrzmiał żal. - Okłamuję go od samego początku i nadal będę to robić. Nie można jednocześnie kochać i kłamać. Proszę mi wybaczyć, Wasza Wysokość! Carlise nie próbował jej zatrzymać. Gdy wyszła, ciężko opadł na fotel. Teraz mógł się już tylko za nią modlić. Cafe du Dauphin było dość obskurną portową knajpą, odwiedzaną przez załogi statków handlowych oraz robotników z nabrzeża. W niewielkim wnętrzu, zadymionym i cuchnącym alkoholem, stało tak dużo stolików, że ledwie dało się przejść. Bella bywała już w gorszych miejscach, ale to z pewnością nie było odpowiednim lokalem dla samotnej kobiety. Chyba że chciała szukać przygód. Jej wejście nie wywołało poruszenia. W szarym swetrze i dżinsach wyglądała bardzo przeciętnie, nie stanowiła więc żadnej konkurencji dla bawiących w barze dam. Pocieszała się, że jeśli zdoła załatwić sprawę szybko, nie będzie musiała odstraszać żadnego z podchmielonych amatorów łatwej zdobyczy. Usiadła przy barze i zamówiła whisky. Czekając na drinka, dyskretnie lustrowała salę. Jeśli Emmett faktycznie umieścił tu swoich ludzi, musiał wybrać ich bardzo starannie. Rzadko się bowiem zdarzało, by nie rozpoznała kolegów po fachu. Minęło bodaj dziesięć minut, gdy od jednego ze stolików wstał mężczyzna i potoczył się w jej stronę. Stanął tuż obok, ale zlekceważyła to i spokojnie piła drinka. - To smutne, kiedy kobieta pije sama - wybełkotał po francusku. http://www.ginekologwarszawa.org.pl/media/ Eva Campion, od czasu gdy zdobyła nad nim władzę dzięki swoim pieniądzom, stała się niesłychanie zaborcza. Kiedy na wszelkie sposoby dawał jej do zrozumienia, że ich zażyłość należy uważać za zakończoną, Eva wkrótce narzucała mu się ponownie. Wiedział, że nie przyjęłaby z satysfakcją wiadomości o jego zaręczynach, w dodatku z dziewczyną znacznie młodszą i ładniejszą od niej. Jeśli się dowie o Becky, to wkrótce będzie o niej wiedziało całe towarzystwo, włącznie z Michaiłem Kurkowem. I nawet nie próbował sobie wyobrażać, co by powiedziała Becky, gdyby poznała prawdę. Zwłaszcza teraz. Pewnie zerwałaby zaręczyny. Nie mógł nic zrobić, póki Eva nie odejdzie. Miał jedynie nadzieję, że Becky posłusznie schowa się gdzieś. Do diabła! Powinien jej był o wszystkim powiedzieć wcześniej. Nie potrafił się jednak do tego zmusić. Eva, która szarogęsiła się w salonie, jakby należał do niej, budziła w nim wzrastający gniew. Koniecznie musi się jej pozbyć, zanim ta nędznica zdoła wszystko zniszczyć. Jak

Becky zatrzasnęła za sobą drzwi sypialni. Przez chwilę stała, cała roztrzęsiona, i nadsłuchiwała, czy Michaił jej nie ściga. Nie usłyszała jednak niczego i osunęła się na ziemię. Nie potrafiła pogodzić się z tym, że wyznaczony prawem opiekun ją uderzył. Zamierzał zresztą zrobić coś jeszcze gorszego. Musi więc opuścić ten dom. Michaił dał jej jasno do zrozumienia, o co mu chodzi. Lepiej już uciec niż być poniżoną, zastraszoną i gwałconą. O mało nie podskoczyła, gdy drzwi uchyliły się ze skrzypieniem. Przez szparę dobiegł Sprawdź - Trochę za młoda, nie sądzicie? - mruknął. Nie odpowiedzieli. - Widocznie madame nam ją podesłała - wyszeptał Drax. - Za wcześnie się zjawiła. Rush zdobył się na uśmiech godny satyra. - Może... spieszno jej było? - No, Alec, stary druhu, co powiesz na tę czarnulkę? - Fort spojrzał na niego spod oka. Alec wzruszył ramionami. Owszem, była prześliczna, nie mógł zaprzeczyć. Okutana w krótki płaszcz oliwkowego koloru, leżała wsparta na barku, w aureoli długich ciemnych włosów. - Śpi, niewiniątko - wymruczał Rush. - Istotnie, ale chyba jej niewygodnie. - Fort wskazał na zgiętą pod ostrym kątem szyję. Alec w milczeniu zlustrował ją wzrokiem, od zmierzwionych włosów po znoszone trzewiki. Miała zgrabne łydki - rąbek pospolitej, jasnobłękitnej sukni wyjściowej zawinął się nieco. Nikt na tym świecie nie jest niewiniątkiem, dlaczego więc zirytował go łakomy wzrok