pomysł.

107 - Nie jestem pewny, czy Marla kiedykolwiek odzyska pamiec - powiedział Alex. Westchnał, napotkawszy pytajacy wzrok Nicka. - Jasne, biore udział w tej grze i ciagle powtarzam, ¿e wszystko sobie przypomni. Tak jak i Phil Robertson, jej lekarz. On jest przekonany, ¿e pamiec Marli wróci. Tylko na razie nic na to nie wskazuje. - Pociagnał łyk ze swojej szklanki i rozparł sie w krzesle. - Trudno cos przewidziec. Nick, choc niechetnie, musiał przyznac mu racje. - Mam ju¿ tego wszystkiego dosc. - Mo¿liwe. - Nick pił piwo prosto z butelki i rozmyslał o wypadku. Pam Delacroix zgineła na miejscu, Biggs nie odzyskał przytomnosci. Marla niczego nie pamieta, dochodzi do siebie w swoim własnym, pozbawionym przeszłosci swiecie. - Nie poznałes Pam? - Nie. - Alex wyciagnał z kieszeni paczke papierosów. - Musze zapalic. Idziemy? - Jasne. Dokonczyli drinki. Alex uparł sie, ¿e zapłaci, i wreczył http://www.gastromed.com.pl łagodną balladę country and western. Potem ruszyła w miasto. Znowu miała kogoś na kole. Próbowała nie zwracać na to uwagi. Prowadziła samochód jedną ręką, a drugą oparła na opuszczonej szybie i czuła krople deszczu na skórze. Minęła kilka domów i zwolniła przed bungalowem Estevanów, gdzie paliły się światła. Chociaż nigdy wcześniej nie spotkała się z Viancą, teraz była zdesperowana i wiedziała, że ma coraz mniejsze pole manewru. Może córka Ramóna potrafi rzucić światło na jego śmierć. - Przynajmniej próbuję. - Shelby burknęła do siebie. Zaparkowała wóz i wysiadła. Gdzieś na ulicy zaszczekał pies, a kiedy Shelby weszła na schodki, jak spod ziemi wyłonił się kot i czmychnął przez ganek. Krople deszczu bębniły o dach. Zapukała do drzwi; otworzyły się niemal natychmiast. Po drugiej stronie siateczki stała Vianca. - Tak? - zapytała, ściągając czerwone usta na dowód irytacji. 189 - Chciałabym z tobą pogadać. O Nevadzie. - Został aresztowany. Nie ma o czym mówić.

To tak jak ja, pomyslała Marla. Serce rwało sie jej do tej dziewczynki. Czy naprawde była tak bezmyslna i okrutna dla własnej córki? - Bardzo sie starasz, ¿eby nie pasowac. A wystarczyłoby, ¿ebys spróbowała sie troche dostosowac. W naszej rodzinie wszyscy swietnie sie uczyli. Twój ojciec był w Stanford, a Sprawdź Nie mieszkasz tutaj, nigdy tu nie mieszkałas. To nie jest twój dom, to nie jest twoje łó¿ko. Co do tego nie ma ¿adnych watpliwosci. Ta mysl brzeczała jej w głowie jak natretna mucha, ale Marla postanowiła nie zwracac na nia uwagi. Była zbyt zmeczona. Wkrótce wszystko sobie przypomni. Ju¿ wkrótce. - Gdybys jeszcze czegos potrzebowała, po prostu nacisnij ten guzik. 'Ib stary typ, ale całkiem niezle działa. - Eugenia podeszła do łó¿ka i wcisneła czarny guziczek. - Carmen? - Pusciła guzik. - Tak, pani Cahill? - usłyszały odpowiedz. Eugenia ponownie wcisneła guzik.