– A w Internecie? Może ktoś dorosły z „czatów” lub grup dyskusyjnych? Tego typu

Doktor wskazał wspomnianą już ośmiornicę, na którą pani Polina przez cały czas rozmowy często popatrywała – było w tym płótnie coś szczególnego, co z trudem i nie na długo pozwalało oderwać od niego wzrok. – Dzieło pędzla Konona Jesichina. Słyszała pani o nim? – Nie. Zdumiewający dar! – Jesichin to geniusz – przytaknął Korowin. – Najprawdziwszy, bez skazy. Wie pani, to jeden z tych malarzy, którzy tworzą tak, jakby przed nimi nie było żadnego malarstwa – ani Rafaela, ani Goi, ani Cezanne’a. W ogóle nikogo, dopóki na świat nie przyszedł Konon Jesichin, pierwszy malarz na Ziemi, i nie zaczął wyprawiać takich rzeczy, że płótno mu wprost ożywa pod pędzlem. – Jesichin? Nie, nie znam. – Oczywiście. O Jesichinie mało kto wie, tylko niektórzy koneserzy sztuki, a i oni są przekonani, że już dawno umarł. Dlatego że Konon Pietrowicz to zupełny szaleniec, już szósty rok nie wychodzi z pawilonu numer trzy, a przedtem jeszcze dziesięć lat przesiedział w zwykłym domu wariatów, gdzie lekarze idioci, pragnąc przywrócić Jesichina do „normy”, nie dawali mu farb ani kredek. – A na czym polega jego szaleństwo? – Polina Andriejewna wciąż przyglądała się ośmiornicy, która coraz bardziej magnetyzowała ją swoim dziwnym spojrzeniem. – Pamięta pani Puszkina? O tym, że geniusz i draństwo nie mogą iść w parze? Przykład Jesichina dowodzi, że najdoskonalej mogą ze sobą współistnieć. Konon Pietrowicz to drań http://www.gabinetokulistyczny.net.pl/media/ z kołowrotu zdań, które wdzierają się lawiną do jego mózgu, wyrwie go dobiegający z dołu gwizd. Zrywa się, zdmuchuje świecę, rozgrzany wosk parzy palce, kiedy upycha ją w kieszeni. Biegnie do drzwi, przekręca klucz. Dopiero gdy jest w połowie schodów, uspokaja rytm kroków. Na dole konsjerż rozmawia z niewysokim mężczyzną w czarnym fraku, czarnej kamizelce i koszuli z wysokim kołnierzem. Tylko żółte rękawiczki i złocona gałka laski rozjaśniają monotonię jego stroju. Mija ich

– Ja wiem tylko to, co widzą moje oczy. Lekko dotknął czarnej postaci i Polinie Andriejewnie wydało się, że ta się zachwiała, jakby na wietrze. – Nowych pacjentów? – Młoda dama zerknęła na doktora. – Pewnie też ciekawych? – Tak, ale bardzo ciężkie przypadki. Zwłaszcza jeden, właściwie całkiem jeszcze chłopiec. Siedzi w oranżerii nagi jak praojciec Adam, dlatego pokazać go pani się nie ośmielę. Sprawdź Avalon” i duże serce z goździków z napisem „Dla mojej córeczki”. Oczy Rainie rozbłysły mocniej niż zwykle. Pociągnęła głośno nosem. Quincy wiedział, że policjantka z całych sił stara się nie rozpłakać. Taktownie odwrócił wzrok. – Zdumiewające – odezwał się po chwili. – Z jednej strony te potworne zbrodnie budzą strach przed tym, co w człowieku najgorsze. No, bo co to za społeczeństwo, gdzie dzieci strzelają do swoich kolegów? A z drugiej strony wyzwalają się w nas ludzkie odruchy. Akty odwagi. Jedni pomagają drugim przeżyć, sanitariusze ruszają na ratunek, nauczyciele narażają życie, żeby unieszkodliwić sprawcę. Brat osłania siostrę własnym ciałem, kobieta udziela pierwszej pomocy obcemu dziecku, tłumiąc strach o własne. Wstrząśnięci ludzie wysyłają kwiaty, wiersze, świeczki, by dać rodzinom ofiar do zrozumienia, że nie są osamotnione. Teraz Bakersville jest w myślach i modlitwach całego świata. Rainie otarła kąciki oczu i zamrugała kilka razy powiekami. – Wczoraj – powiedziała zduszonym głosem – rozeszła się wiadomość, że szpital