się również nad przyszłością, w jaki sposób będzie zarabiać na

trwania ich małżeństwa zrobiła się samolubna i zachłanna - teraz czuł, że bardziej niż jego samego kochała jego styl życia. Lubiła wystawny tryb życia. Im więcej jej dawał, tym większe miała wymagania. Gdy zapragnął dzieci i założenia rodziny, wzdragała się i kłóciła z nim, aż dał jej spokój. Musiała zajść w ciążę podczas tej szalonej nocy na plaży, na krótko przed wypadkiem. Mimo to odeszła od niego, gdy katastrofa pozbawiła go atrakcyjnego wyglądu. Nie miał do niej pretensji. Była słaba, może trochę niedojrzała, ale i on się zmienił. Zewnętrznie i wewnętrznie. Był ciekaw, co Andrea powiedziała o nim Kelly. Szybko odsunął od siebie tę myśl. To nie ma znaczenia. Westchnął i odwrócił się do komputerów. Zajął się pracą, z której wyrwał go dopiero łagodny głos w interkomie. - Czyżby to nadmiar pracy i brak jedzenia robił z pana Blackthorne'a takiego pustelnika? Richard pokręcił z uśmiechem głową. Nacisnął guzik interkomu. - Ugotowałaś coś? Zaburczało mu w żołądku na samą myśl o jedzeniu. - Tak, a Dewey sam temu nie podoła. - Pauza, a potem dodała z namysłem: - Zawsze wychodzi mi porcja dla co naj http://www.fuhmalepszy.pl salę gimnastyczną. – Kate, możesz odebrać? – poprosił. – Zostawiłem swoje rzeczy na górze, a jest już późno. – Tak, oczywiście. Zakręciła kran i podeszła do aparatu, wycierając dłonie w ścierkę. – Jeśli to moja matka, powiedz, że wyszedłem. Zadzwonię do niej później. Kate skinęła głową i podniosła słuchawkę. – Tak, słucham? Richard nawet nie czekał, żeby sprawdzić, kto dzwoni. Był umówiony z trenerem na dziewiątą i nie chciał się spóźnić, bo każda zarezerwowana minuta słono kosztowała. Szybko pobiegł więc na górę po torbę ze strojem gimnastycznym i

Laurę. -Tak, księżniczko. Polubi cię. I to bardzo - zapewnił ją stanowczo. -A gdzie on jest? Dewey wyprostował się i spojrzał w okna na piętrze. - Tam. Sprawdź - Blackthorne? - wyszeptała. Nie otrzymała odpowiedzi, ale właściwie się jej nie spodziewała. Był z Kelly, gdy dziewczynka spała. To już coś. Najwyraźniej wcale nie jest taki twardy, za jakiego chce uchodzić. Wyszła z pokoju, lecz była zbyt rozbudzona, więc zeszła na dół, żeby zaparzyć sobie herbatę rumiankową. W holu panowała ciemność i tylko odrobina światła odbijała się od lśniących podłóg. Nastawiła wodę. Usłyszała trzaskanie płonącego drewna. Pobiegła do salonu. W kominku płonął ogień. Podeszła wolno. Zatrzymała się przy samym kominku, który rozgrzewał mile jej bose stopy. Wyczuwała, że Richard jest gdzieś za jej plecami. - Dołącz do mnie - zaproponował. Odwróciła się. Siedział w fotelu o wysokim oparciu, na