- Nie, bo powziął pan złą decyzję. Wkrótce jej pan pożałuje, gdy ktoś z towarzystwa

- Rodzinne obowiązki. - „Rodzinne obowiązki?” Do tej pory w ogóle nie zwracałeś na nas uwagi. - Jazgotliwy głos pani Delacroix wybił się ponad gwar rozmów. Lucien drgnął. Do diaska, zapomniał o niej zupełnie. - A cóż miały znaczyć te słowa, moja droga? - spytał, posyłając jej cierpki uśmiech. Ciotka Fiona poznała po wyrazie jego twarzy, że przebrała miarkę. - No, wiesz - bąknęła, sięgając po kieliszek madery. Zanim kolacja dobiegła końca, Luciena rozbolała głowa. Georgina Croft piła łyk wina za każdym razem, kiedy zadawał pytanie, więc szybko się wstawiła, co pomogło jej się rozluźnić, ale nie wyostrzyło dowcipu. Gdy Fiona wstała, by wraz z innymi damami udać się do salonu, zerwał się pospiesznie, ale nie zdążył zrobić kroku, gdy u jego boku zjawiła się guwernantka. Uchwyciwszy jej znaczące spojrzenie, czym prędzej wziął ciotkę pod ramię. - Panno Gallant, obawiam się, że moja droga ciocia nie czuje się dobrze - oznajmił głośno. Pani Delacroix wytrzeszczyła oczy. - Ja... - Och, biedactwo, od rana boli ją głowa - powiedziała Alexandra z troską w głosie i chwyciła kobietę za drugie ramię. - A tak się cieszyła na to przyjęcie. - Co do... http://www.eogrzewaniepodlogowe.com.pl/media/ wej kuli, spłaszczonej na spodzie. Kadłub pociągnięty miała zieloną, pozbawioną połysku emalią, która wskutek długotrwałego użytkowania zaczynała się łuszczyć i odpry- ski wad Poza wysięgnikami, na których osadzono oczy, niewiele więcej dało się zaobserwować. Cały system mo- toryczny został ukryty. Po obu stronach metalowego kor- pusu widać było zarysy drzwi. Właśnie przez nie wysuwa- ły się magnetyczne chwytaki, ilekroć zachodziła potrzeba ich użycia. Przód korpusu był ostro zakończony, a także specjalnie wzmocniony. Dodatkowe warstwy metalu, przyspawane z przodu i z tyłu do kadłuba, nadawały Nia- ni wygląd jakiejś wojennej machiny. Przypominała czołg. Albo statek kosmiczny w formie kuli, który właśnie przy-

- Nie mówiłbym tak, gdyby było inaczej. - Jasne, że nie. Facet z zasadami nie kłamie. - O co chodzi, Liz? - Zmarszczył brwi, spostrzegłszy, że jest spięta i zdenerwowana. - O nic. - Wzruszyła obojętnie ramionami. - Cieszę się, że znalazłeś dla mnie chwilę czasu w nawale pracy. Santos zmrużył oczy. - Żebyś wiedziała. Prowadzę sprawę, Sprawdź - Nie kuś licha, Alexandro - szepnął, podchodząc do niej. - Chyba że chcesz spłonąć. - Zdaje się, że powiedzenie brzmi „nie igraj z ogniem”. Chwycił ją za ręce i podniósł z fotela. Nie zdążyła nic więcej powiedzieć, gdyż zamknął jej usta gorącym pocałunkiem. Odchylił ją mocno do tyłu i objął w talii, ratując przed upadkiem. Jej umysł rozpadł się na tysiąc kawałków, musiała zatem zdać się na zmysły. Czuła, że płonie, serce waliło młotem, dłonie zaciskały się na ramionach hrabiego. Kiedy dotknął ustami jej szyi, uświadomiła sobie, że podobnie jak on nie jest w stanie zapanować nad narastającym podnieceniem. Gwałtownie wciągnęła powietrze, wplotła palce w czarne, falujące włosy Luciena i odsunęła od siebie jego głowę. - Przestań! Spojrzał na nią z błyskiem w szarych oczach. - Więc mnie puść - szepnął lekko drżącym głosem.