– Tak, sprawdzałem, dzwoniłem do linii lotniczych.

Dzielnicy Francuskiej, Montoya czuł, jak ogarnia go mrok. Cały czas miał w uszach rozmowę z Bentzem. Bentz zachowywał się jak idiota, uganiając się za duchem zmarłej żony, kiedy tu, w domu, czekała na niego prawdziwa, żywa kobieta. To bez sensu. Bentz, zazwyczaj pragmatyczny, nie grał całą talią. Najwyraźniej randka ze śmiercią wpłynęła na jego umysł. I to jak. Na ulicach było niewiele aut, ale światła miasta, które wróciło do życia po huraganie, oślepiały. Wsunął do kieszeni kluczyki od samochodu i wszedł do domu, niewielkiego bungalowu, który remontował, gdy Katrina zaatakowała z niszczycielską siłą. Co tu się działo... dobrze, że coś mu zostało. Ale zniszczenia były tak dotkliwe, że wolał nie myśleć o kolejnym huraganie. Odbudował dom, jak wielu innych. Plany remontu zakładały jak największą wierność początkowym klitkom, ale uwzględniały też zmiany, mające ułatwić życie w jego nowej rodzinie. Nie dość, że miał teraz żonę imieniem Abby; wraz z nią jego inwentarz powiększył się o płochliwego kota imieniem Ansel, który wiecznie krył się pod meblami, i czekoladowego, nieustannie zadowolonego labradora imieniem Hershey. Pies łasił się właśnie do jego nóg, przy czym tak radośnie i zamaszyście wywijał ogonem, że wszystkie bibeloty na stoliku znalazły się w niebezpieczeństwie.. – Cześć, bracie. – Podrapał go za uszami. – Idziemy na spacer? Hershey zaszczekał basem i pognał długim korytarzem wiodącym do tylnych drzwi. http://www.endometrium.biz.pl/media/ – Mam nadzieję. Do cholery! Nie żyje policjantka. I kilka innych osób. A więc mamy nie tylko porwanie, ale i seryjniaka! Federalni powinni być zainteresowani. – Sprawdzają już siostry Springer. Nie wiemy jeszcze, czy te wszystkie sprawy są ze sobą powiązane – przyznał Hayes. – Bledsoe się tym zajmuje. – Świetnie. – Bentz nie mógł znieść myśli, że życie O1ivii może zależeć od wyników pracy Andrew Bledsoe. – A Fernando Valdez? Rozmawiałeś z nim? – Ciągle go szukamy. Wczoraj wieczorem nie wrócił do Salazarów, obserwowaliśmy dom. – Spojrzał na Bentza. – Rozmawiałem z Jerrym Petrocellim. Był załamany. – Nie dziwię się – mruknął i błagał niebiosa, by nie on był następnym mężem, który się dowie, że jego żona zginęła z ręki psychopaty. Oby nie. Patrzył, jak sześciu silnych mężczyzn niesie trumnę na ciężarówkę... podobnie jak przed laty, w dzień pogrzebu. Skrzynia zniknęła mu z oczu. – Teraz przynajmniej będziemy wiedzieli, czy to Jennifer – powiedział, gdy zatrzasnęły

tragedii, miała około dwudziestu lat. I jeszcze jeden brat... Jak on się nazywał, do cholery? Franco? Frederico? A może... Nie, chwileczkę, tak, Fernando. Ale nie przypominał sobie, by Yolanda była podobna do Jennifer... Nie, to się kupy nie trzyma. Salazar? Nie. Już wtedy była zamężna i nosiła inne nazwisko. Usiłował je sobie przypomnieć, ale nie był w stanie. Więc teraz nazywa się Salazar? Bawił się tym nazwiskiem w myślach, szukał związku. Coś mu się nie zgadzało. Sprawdź – Niech to szlag – wycedził przez zęby i spojrzał na parę dzieciaków. Usiłował się skupić. – Jak ci na imię? – zapytał. – Travis. – Dobra. Travis, weź telefon, wejdź na górę i wezwij policję. – Podał mu aparat. – Powiedz, co się stało, że kobieta skoczyła do Devil’s Caldron. Jeśli każą ci zostać na linii, zostań. Jeśli nie, wybierz dziewiątkę z menu szybkiego wybierania. Połączysz się z detektywem Jonasem Hayesem z LAPD. Powiedz mu, co tu się stało, i że nie dojadę do Point Fermin. I że potrzebna nam tu ekipa ratunkowa. Jasne? Travis skinął głową, zadowolony, że ma coś do roboty, cokolwiek, byle się przydać. – A pan dokąd? – zapytała Bentza dziewczyna. Wskazał głową spienione morze. Zdawał sobie sprawę, że to bez sensu, ale musiał spróbować ją odnaleźć. Nie mogła tak po prostu zniknąć. O nie! Pracowitość Montoi wreszcie przynosiła rezultaty.